Otworzyłam oczy i wiedziałam, od razu wiedziałam, co się stało - to nie był koszmar to była rzeczywistość, Zachary mnie oznaczył, na balu i teraz byłam jego własnością.
Pokój, w którym się obudziłam, był ogromny i urządzony iście po królewsku, choć w nowoczesnym stylu. Wielkie łóżko z trylionem poduszek, na ścianach wielkie obrazy przedstawiające wilki - zapewne sławnych artystów - i meble, po których widać było, że zostały wykonane na specjalne zamówienie. Pomieszczenie było utrzymane w kolorach szarości, czerni i bieli co dodawało mu powagi - nie było ani trochę przytulne i jak dla mnie zbyt majestatyczne.
Zachary musiał mnie zostawić na dłużej, bo czułam palące uczucie w klatce piersiowej, takie jak wtedy kiedy ma się gorączkę, a do tego byłam bardzo nie spokojna, nie potrafiłam usiedzieć w jednym miejscu - mój organizm domagał się Zachary'ego, który nie wiadomo gdzie był. On chyba sobie robił jaja, cudem było to, że przeżyłam, a on mnie zostawiał zaraz po wybudzeniu samą w obcym miejscu.
Zacisnęłam mocno pięści i policzyłam do dziesięciu, mimo ogromnej niechęci musiałam znaleźć szatyna jak najszybciej, póki miałam jeszcze na to siłę. Za jakiś czas mi jej zabraknie - od teraz będę potrzebować jego jadu, żeby przeżyć.
Musiał mnie przebrać, kiedy byłam nieprzytomna, bo miałam na sobie za dużą koszulę, która prawdopodobnie należała do niego i nic więcej prócz własnej bielizny - dzięki bogu miał jeszcze jakieś resztki przyzwoitości.
Wyszłam z pokoju i trafiłam wprost w niekończący się korytarz, nie wiedząc, w którą stronę się udać postanowiłam posłuchać instynktu i skręciłam w prawo, oczywiście strzelałam, ale lepsze to niż czekać na tego głupka. Wątpię, by przejmował się moim stanem, byłam tylko kolejną z wielu i pewnie nie ostatnią - na samą myśl o tym wzdrygnęłam się.
- Winter... - Usłyszałam cholernie wkurzający głos za plecami i odwróciłam się. - Gdzie idziesz? - Zapytał głupio.
Wzięłam głęboki oddech i podeszłam bliżej Zacha, musiałam być bliżej niego, teraz on miał moje życie w swoich dłoniach, a raczej kłach.
- Zostawiłeś mnie samą, czuję się coraz gorzej... - Zaczęłam i powoli stawiałam kroki w jego stronę, jego twarz była jak skała, nie wyrażała nic, ale prowadzony instynktem podniósł mnie i zaniósł z powrotem do łóżka, a sam położył się obok.
Nie byłam pewna, co powinnam zrobić, czy powinnam coś powiedzieć, więc czekałam na jego ruch. Zach odsunął koszule, tak by swobodnie dostać się do mojego obojczyka, najpierw mnie polizał w miejsce gdzie zamierzał mnie ugryźć, a później bez zbędnej delikatności zatopił kły w moim ciele - bolało, cholernie bolało, ale nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Kiedy jego jad ponownie zalał moje ciało, miałam zamknięte oczy, jak gdyby miałoby mi to pomóc się bronić przed tym - nie pomogło, otworzyłam oczy i wciąż to wszystko się działo.
Nie odzywałam się, kiedy przyciągnął mnie bliżej siebie i zmusił bym go przytuliła - nie, że jakoś z tym walczyłam, bo walka nie miała sensu - ale nie podobało mi się. Byłam od niego uzależniona, a nie potrafiłam w nim znaleźć jednej dobrej rzeczy.
- Na długo odpłynęłam? - Ośmieliłam się w końcu zapytać i spojrzeć mu w oczy.
- Trzy dni. - Nawet ton jego głosu był chłodny i zdystansowany, on taki już był.
- Dlaczego? - Zapytałam niemal bezgłośnie, ale on z pewnością to usłyszał, wilkołaki mają słuch absolutny.
- Albo ja, albo Avila. - Odpowiedział i gdyby głos mógł zamrażać to bym zamarzła.
Spodziewałam się każdej odpowiedzi, ale takiej nigdy w życiu. Pieprzony wilkołak oznaczył mnie, by zagrać innemu wilkołakowi na nosie! Poczułam złość, wręcz byłam wściekła i miałam ochotę zamordować go na miejscu, udusić poduszka albo wbić sztylet w jego serce - jeśli jakieś miał.
- Oznaczyłeś mnie tylko dlatego, żeby nie zrobił tego Nathan?! - Niemal, że krzyczałam na co jego mięśnie się napięły.
- Powinienem się martwić, że jesteście ze sobą po imieniu? Teraz jesteś moja, nie zapominaj.
- Nie da się zapomnieć, twój jad mi o tym przypomina nieustanie. - Dodałam zgryźliwie, na co Zachary zawarczał ostrzegawczo.
Pragnęłam, by to się skończyło, pragnęłam by moim partnerem okazał się każdy tylko nie on, jednak tego już nie dało się odwrócić. Poddałam się i wtuliłam w jego twardy tors, potrzebowałam go blisko siebie, teraz kiedy oznaczenie było świeże, z czasem powinnam oswoić się trochę, a mój organizm w nieznacznym stopniu uodpornić na brak jadu i brak Zacha. Dłoń wilkołaka zaczęła niebezpiecznie badać moje kształty, najpierw okolice bioder, później pośladki, aż w końcu jego szorstka dłoń wsunęła się pod koszule i wodziła po mojej nagiej piersi. Zamarłam, wiedziałam, że będzie oczekiwał seksu, ale nie spodziewałam się, że tak szybko więc gorączkowo zaczęłam szukać drogi ucieczki.
- Umieram z głodu. - Oznajmiłam po chwili i jego dłoń zamarła, prawdopodobnie wyczuł mój strach i postanowił, póki co odpuścić, choć nie liczyłam, że na długo.
- Chodź, oprowadzę cię po domu.
Wstał i spojrzał na mnie, jego wzrok zamrażał mi krew więc kiedy podał mi swoją dłoń, bez zawahania się podałam mu swoją. Zach pomógł mi wstać i wyprowadził z pokoju, wciąż ściskając moją dłoń, jakby się bał, że mu ucieknę, co było niedorzeczne.
- W domu mieszkamy tylko my, moi ochroniarze, ich rodziny oraz służba... póki co. - Tutaj spojrzał na mnie wymownie i zjechał wzrokiem niżej. Zrozumiałam, chodziło mu o dzieci, ale nie skomentowałam tego, choć w środku mnie skręcało na samą myśl, że mamy mieć razem dzieci.
Dom był ogromny, ale bardzo cichy, jakbym miała opisać jak wyobrażam sobie nawiedzony dom, to opisałabym go tak jak ten. Głucha cisza zmącona tylko naszymi krokami i moim głośno bijącym sercem.
- Beth, zrób coś Winter do jedzenia. - Rozkazał, kiedy stanęliśmy w dość przytulnej kuchni, naprawdę była najbardziej przytulnym pomieszczeniem w całym domu, może dlatego, że miała jakiekolwiek kolory inne niż czerń i biel.
Zach pociągnął mnie w stronę stołu i posadził mnie na swoich kolanach, poczułam dreszcz strachu, ale nie opierałam się. Czekaliśmy w milczeniu, miałam wrażenie, że przyszły alfa umie tylko wydawać rozkazy, wątpiłam by umiał prowadzić konwersacje dłuższą niż pięć wymuszonych minut. Każdy potrzebował porozmawiać, nawet o nic nie znaczących rzeczach, ale nie on, on potrzebował wydawać rozkazy.
Musiałam przyznać, że Beth - miła kobieta w średnim wieku o orzechowych oczach - umiała świetnie gotować, zjadłam wszystko ze smakiem, wręcz w siebie wmuszałam, bo było tak dobre, przy okazji przeciągałam ile się dało, nie chciałam zostawać sam na sam z panem lodówą - facet nie miał w sobie ani krzty wewnętrznego ciepła.
Wszystko, co dobre kiedyś się kończy, tak jak mój posiłek i opieranie się woli Zacha, kiedy tylko skończyłam szatyn wręcz wyciągnął mnie z kuchni i zaciągnął do jego pokoju - teraz już naszego pokoju - a później do łazienki. Odkręcił wodę do wanny z hydromasażem i innymi wypasionymi opcjami i rozkazał mi się rozebrać, dosłownie rozkazał. Miałam ochotę uciec, ale nie miałam ani wyjścia, ani żadnych szans w walce jeden na jeden z wilkołakiem w sile wieku, więc poddałam się kompletnie jego woli - on tu rządził.
Wzięliśmy razem kąpiel - ja byłam całkowicie skrępowana, za to on zachowywał się normalnie, jak gdybyśmy robili to codziennie. Przez cały czas próbowałam się zakryć, na co on prychał niezadowolony, aż w końcu odezwał się, marszcząc brwi.
- Przestań zachowywać się jak dziecko.
Spojrzałam w jego zimne, bezduszne czarne oczy z nienawiścią, on naprawdę nie czuł nic i z nikim się nie liczył. Jeszcze śmiał mówić, że mam się nie zachowywać jak dziecko - kawał drania.
- Wybacz, zwykle nie rozbieram się przed pierwszym lepszym... - Te słowa wymsknęły mi się niekontrolowanie, ale nie mogłam nic na to poradzić, że go nienawidziłam i mnie obrzydzał.
Czego więcej mogłam się spodziewać po nim, jak nie siarczystego policzka wymierzonego w moją twarz, był tak silny, że odrzucił moją głowę w bok. Moim pierwszym odruchem było dotknięcie miejsca, które zaczęło mnie piec a dopiero później, zalała mnie fala złości.
- Jestem twoim partnerem czy ci się to podoba, czy nie. Masz mnie szanować. - Powiedział, zanim wyciągnął mnie za przed ramie z wanny i zaciągnął do pokoju.
Nie spodziewałam się niczego dobrego po nim, a tym bardziej tego, że jest przyzwoity czy szlachetny więc kiedy wylądowałam twardo na materacu, wiedziałam, co mnie czeka. Nie oczekiwałam czułości czy ludzkich odruchów, ale nie musiał być brutalny, w końcu jak sam przyznał, byłam jego partnerką.
Zawisł nad mną, przygniatając całym ciałem, po czym wpił się w moje usta - nie czułam nic, kiedy mnie całował, ani kiedy dotykał, nie było motylów w brzuchu czy innych wymyślonych przeżyć. Leżałam pod nim i czułam rosnącą nienawiść i uczucie bezradności, a to wszystko podwajało się, kiedy jedną dłonią unieruchomił mi ręce. Więc kiedy on robił co chciał, ja planowałam ucieczkę - lub samobójstwo dokładniej rzecz ujmując, nie mogłam z nim żyć, lepsza już była śmierć w męczarniach.
- Radzę się przyzwyczaić... - Szepnął do mojego ucha, zanim mnie puścił i wyszedł z pokoju.
Z drżącym całym ciałem udałam się do łazienki, by zmyć z siebie ślady jego czynów, nie mogłam znieść myśli, że zostawił na mnie swój zapach - nie on, nie ten potwór.
![](https://img.wattpad.com/cover/190505116-288-k311096.jpg)
CZYTASZ
Mrok
Fantasy''Nie ma żadnej więzi mate, jest tylko ON - ten, który cię wybierze i oznaczy... i wtedy do końca swojego życia - o ile przeżyjesz oznaczenie - będziesz od niego uzależniona, jego jad będzie twoim narkotykiem...'' ''Nigdy nie chciałam zostać oznaczo...