Minęliśmy znak ''Maple Tree'', a moje serce zabiło szybciej — cała ta wyprawa tylko po to, by tu dotrzeć, a nawet nie wiedziałam, czy coś tu znajdę. Nie miałam nawet pojęcia gdzie szukać ani co tak naprawdę ta cała ciotka miała mi przekazać.
- Musimy znaleźć jakiś hotel. - Oznajmiła Roxy zmęczonym głosem. - Padam z nóg.
Wszyscy zgodnie przytaknęliśmy, każdy z nas musiał odpocząć. Nie zatrzymywaliśmy się na dłużej, od kiedy kupiliśmy auto, każdy na zamianę przejmował stery, ale wypoczęcie w aucie było niemożliwe. Roxy poklikała w telefon, po czym kazała Nathanowi skręcić w lewo. Po kilkuset metrach naszym oczom ukazał się mały motel, idealny dla nas, kiedy musieliśmy się ukrywać — im mniej ludzi, tym mniejsza szansa na spotkanie innego wilkołaka.
- Trochę odpoczniemy, a później zaczniemy szukać twojej ciotki. - Zarządził Nathan i spojrzał na mnie, jakby oczekiwał jakiejś spektakularnej reakcji, a ja tylko pokiwałam głową.
Giovanni i Roxy trzymali się za ręce, a Nathan rozglądał się czujnie po okolicy, kiedy zmierzaliśmy do małego, budynku liczącego sobie dwie kondygnacje. Nie był to motel najwyższych lotów, ale widać było, że został dopiero co odmalowany, o czym świadczyła nienaturalne biała farba na elewacji budynku i jeszcze wiszące kartki z informacją, że orzechowe balustrady są świeżo malowane.
- Ja się zajmę wszystkim, wy obserwujcie okolice. - Zielonooki, jak zwykle rządził, co mi odpowiadało, bo w tym stanie i z moimi umiejętnościami przywódczymi, już dawno by nas złapali.
Weszliśmy przez wielkie, oszklone drzwi i trafiliśmy wprost do skromnej, ale czystej recepcji, którą obsługiwał młody chłopak. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie zobaczyłam, więc wzrok skierował znowu na chłopaka, który szeroko uśmiechał się w naszą stronę. Nathan zaczął standardową pogadankę na temat dostępnych pokoi, ale ja skupiłam się na ścianie, na której wsiały duże, oprawione zdjęcia, a pod spodem znajdowały się tabliczki z wyrytymi opisami i imionami. Moje serce stanęło, kiedy na jednym ze zdjęć, zobaczyłam swoją matkę. Dużo młodszą, z widocznym ciążowym brzuszkiem, ubraną w ubrudzone od farby ogrodniczki i szerokim uśmiechem na twarzy. Obok niej stała dziewczyna w mniej więcej tym samym wieku, nieco niższa, piegowata i rozczochrana. Kobiety obejmowały się ramionami, a w tle stał szkielet jakiegoś budynku, który dopiero powstawał, wyglądało to tak jakby pomagały w jego budowie, ale mama nigdy nie wspominała mi o takim wydarzeniu. Mój wzrok zjechał niżej by przeczytać tabliczkę i słowa na niej wyryte.'' Sophia Dark i Malines Wotty. Odbudowa miasta po huraganie - 15.01.1999 ''
Przejechałam palcami po grawerowanych literach i westchnęłam głośno. Malines Wotty czy to ty jesteś Emily Wattson? Litery się zgadzają, choć nie w tej kolejności, czyżby mama sprytnie ukryła twoje prawdziwe imię?
- Winter? - Usłyszałam głos Roxy za plecami i odwróciłam się w jej stronę.
- Chyba już wiemy, jak wygląda ciotka, teraz czas jej poszukać. - Odpowiedziałam z uśmiechem, kiedy dziewczyna mierzyła mnie wzrokiem. - Moja matka miała więcej tajemnic, niż się spodziewałam. - Spojrzałam na nazwisko, które ktoś wygrawerował obok jej imienia. Czy to była tylko forma ochrony danych, czy było coś, o czym nie wiedziałam?
O tej porze roku, w tych stronach było sporo turystów i przejezdnych, więc na dzisiaj mieli tylko dwa pokoje i oba były dla par. Z racji naszej sytuacji, ja byłam w pokoju z Roxy, a chłopcy musieli radzić sobie sami, choć nie była to najbezpieczniejsza opcja. Po tym, jak Roxy i Gi obowiązkowo wymienili ślinę i inne ustrojstwa ze swojego organizmu, mogliśmy się rozstać i pójść do swoich pokoi. Wzięłam długą gorącą kąpiel, w której nieustannie myślałam o zdjęciu, o nazwisku i o ciotce, której nie widziałam na oczy. Matka była tutaj, kiedy była ze mną w ciąży, a to oznaczało, że może mój ojciec też gdzieś tutaj był? Może ciotka będzie, w stanie odpowiedzieć na moje pytania i może, ale to może dowiem się czegoś więcej o ojcu?
- A więc o co chodziło z tym zdjęciem? - Zapytała Roxy. Znudzona siedziała na łóżku i czekała na swoją kolej.
- Imię tej drugiej kobiety... - Zaczęłam i przerwałam na chwilę. Ponownie musiałam ułożyć sobie wszystko w mojej głowie. - Jeśli odpowiednio ułożyć litery, byłaby to Emily Wattson. - Przegryzłam wargę i kontynuowałam. - Dodatkowo, nazwisko, pod jakim przedstawili moją matkę, nie jest naszym rodowym.
- Dowiemy się może czegoś więcej, kiedy znajdziemy tę całą ciotkę. - Powiedziała wesoło Roxy i zamknęła się w łazience.
Też macie takie dni, kiedy zamiast spać, myślicie o wszystkim i o niczym? Analizujecie każde słowo, każdy gest, każde wydarzenie i zastanawiacie się, co do tego doprowadziło? Tej nocy właśnie to zajmowało mi czas, sen był oddalony o setki mil, a do mojej głowy wciąż napływały nowe myśli. Nie pomagał fakt, że moja kompanka chrapała jak zepsuty traktor i rzucała się po łóżku jak rozjuszona małpa. Czara goryczy przelała się, kiedy jej łokieć wylądował w moim oku, powodując ból i mój krzyk — który swoją drogą jej nie obudził. Wyszłam z łóżka i wściekła jak osa — jak szerszeń wręcz — udałam się do pokoju chłopaków. Umówiliśmy się, że pokój będą mieć otwarty, więc wkradłam się po cichu i zaczęłam potrząsać mocno śpiącym Włochem. Mało co widziałam w tych egipskich ciemnościach, ale widziałam na tyle dużo by nie wybić zębów i nie nabić sobie kolejnego guza.
- Co jest? - Gi otworzył szeroko oczy w przerażeniu, a zaraz po nim zerwał się Nathan.
-Spokojnie... - Uspokoiłam ich i westchnęłam głośno. - Idź spać do Roxy, ja mam jej dość. Skopała mnie i nabiła mi guza pod okiem.
Mag wstał z łóżka i wyszedł z pokoju wesołym krokiem. Cóż, przynajmniej jemu się to podobało. Spojrzałam na Avilę, który uśmiechał się szeroko i kiwał głową, jakby starał się otrząsnąć ze snu. Wiedziałam, jak to wyglądało, ale wolałam już jego, niż obudzić się z połamanym nosem, a poza tym on chrapał ciszej niż blondynka.
- Co? - Zapytałam i zmarszczyłam nos.
- Tak... - Przeciągnął to słowo znacząco. - Roxy nie daje ci spać... - Powiedział ironicznie i odsłonił kołdrę, tak bym mogła wejść. Westchnęłam głośno i położyłam się obok niego. Nie miałam zamiaru tego komentować, bo i tak miał wyrobioną opinię, a ja tylko chciałam położyć się spać.
- Jak mnie dotkniesz... - Zaczęłam, ale przerwał mi jego chichot.
- Wiem, wiem... Urwiesz mi jądra. - Odwrócił się plecami w moją stronę, a ja zrobiłam to samo. - Ale ostatnio to ty się do mnie kleiłaś, nie odwrotnie. - Dodał ciszej, ale doskonale go słyszałam i zalałam się czerwienią.
- To było nieświadomie. - Wydukałam i nakryłam się szczelniej, jakby miało mi to pomóc zakryć wstyd jaki czułam. Mogłam przysiąc, że Nathan powiedział coś w stylu ''jasne'', ale ponownie postanowiłam to przemilczeć.
Leżałam chyba z godzinę i już jedną nogą byłam u morfeusza, kiedy usłyszałam grzmot i krople uderzające o szybę. Moje serce przyspieszyło, a wspomnienia wróciły. Zamknęłam oczy, chcąc się uspokoić, ale to tylko pogorszyło sprawę, bo przed oczami miałam moment, w którym zastrzeliłam Marshalla. Kolejny huk sprawił, że podskoczyłam przerażona, a moje serce zaczęło galopować.
- Winter? - Głos Nathana trochę mnie uspokoił. - Wszystko ok? - Zapytał zatroskany, a przynajmniej na takiego brzmiał.
- Ta...tak. - Wydukałam i zwinęłam się w kłębek.
Kolejny grzmot i moje ciało oblał zimny pot, a oddech przyspieszył automatycznie. Starałam się myśleć o wszystkim tylko nie o tamtym dniu, ale wiecie co się wtedy dzieje — myślicie tylko o tej jednej chwili, o której chcecie zapomnieć. Powróciło wspomnienie złości, smutku, bólu i zdrady. Wróciło wspomnienie jego oczu i głosu, który tak spokojnie mówił mi o tym, co zamierza zrobić. Wróciła pustka, którą czułam, ale teraz zalała ją fala lęku, bo co jeśli nie uciekliśmy wystarczająco daleko? Co, jeśli już gdzieś się czają i nasza ucieczka była na marne?
Poczułam, jak ciepłe ramiona przyciągają mnie bliżej ciała Nathana i na początku chciałam krzyczeć, żeby mnie puścił, ale nie zrobiłam tego, kiedy poczułam, jak się uspokajam. Może tego właśnie potrzebowałam? Do moich oczu napłynęły łzy, które po cichu plamiły poduszkę i tylko one były dowodem na to, że w końcu nie wytrzymałam. Wiedziałam, że Nathan zdaje sobie sprawę z tego, że płaczę, ale nie miałam siły już ich powstrzymywać, nie teraz.*********
W końcu naskrobałam coś, a nie było łatwo.
Pomijając powrót do mamy na dwa tygodnie, bo remontowali mi łazienkę, nową pracę to jeszcze dzisiaj jak usiadłam, moja kotka zaczęła rodzić i no cóż... nie mogłam zostawić jej samej, zwłaszcza że przychodziła i mnie do swojej ''miejscówki'' prowadzała cały czas.
Mam nadzieję, jednak, że rozdział ma moc. Napiszcie kilka słów w komentarzach o odczuciach — doda mi to paliwa, by pisać kolejne rozdziały :)
![](https://img.wattpad.com/cover/190505116-288-k311096.jpg)
CZYTASZ
Mrok
Fantasy''Nie ma żadnej więzi mate, jest tylko ON - ten, który cię wybierze i oznaczy... i wtedy do końca swojego życia - o ile przeżyjesz oznaczenie - będziesz od niego uzależniona, jego jad będzie twoim narkotykiem...'' ''Nigdy nie chciałam zostać oznaczo...