42. Kolejna ofiara

7.6K 346 26
                                    

- Śnieżko, obudź się. - Poczułam przyjemny dotyk na brzuchu i usta, które muskały mnie po karku, sprawiając, że moje ciało przeszył przyjemny prąd.

- Co?! Dlaczego?! - Jęknełam głośno niezadowolona.

- Zaraz mamy iść do Dr. Aubrey. - Otworzyłam leniwie jedno oko i zerknełam w stronę brutala, który śmiał przerywać mi sen. 

Kyle jak zwykle spał w samych bokserskich, dzięki czemu mogłam podziwiać jego wysportowane ciało i idealne rysy twarzy. Jego prawie, że śniada karnacja mocno kontrastowała z moją śnieżną, ale dzięki temu jego błękitne oczy były jeszcze jaśniejsze, czasami zdawało mi się, że świecą. Przy każdym ruchu jego mięśnie się napinały, ale tylko kiedy mnie obejmował czułam się bezpiecznie. Często kiedy spał, przyglądałam się i zastanawiałam czy można było być, jeszcze bardziej prefekcyjnym. Nie chodziło tylko o wygląd, ale i charakter - był zabawny, inteligentny, ale nie był ciepłą kluchą, wiedział czego chce i chyba tu się najbardziej różniliśmy. Ja chodziłam po omacku, nie wiedząc czego oczekiwać, on zawsze wiedział i do tego dążył. 

- Usg i te sprawy. - Przypomniał o uśmiechnął się ciepło.

Ciągle do mnie nie docierało, że ten test wyszedł pozytywny. Myśl o tym, że byłam w ciąży, byłaś tak odległa jak księżyc, a jednak wszystko wskazywało na to, że to prawda. Zostaje mamą. Będę miała dziecko z Kylem. O Boże!

Zerwałam się z łóżka jak poparzona i poszłam do łazienki się umyć i ogarnąć. Piętnaście minut w samotności sprawiło, że przez moją głowę przeleciało tysiąc myśli, a te powodowały silny niepokój. Co jeśli dziecko nie jest zdrowe, dopiero przeszłam przemianę, żadna kobieta przed mną tego nie przechodziła w ciąży. Co jeśli stracę dziecko? Co jeśli nigdy nie będę mogła utrzymać ciąży? 

- Śnieżko? - Podskoczyłam przestraszona i spojrzałam w stronę drzwi w których, pojawił się Kyle. - Spokojnie, to tylko ja. - Przyjrzał się mojej twarzy i zrobił kilka kroków w moją stronę. - Wszystko ok? - Zapytał z troską. 

- Tak. - Skłamałam, ale kiedy zgromił mnie spojrzeniem westchnęłam i dodałam. - Boję się... Nie wiem czego się spodziewać... - Wtuliłam się w niego, a on mocno mnie objął. - Żadna kobieta po przemianie nie była w ciąży, co jeśli dziecko jest chore, albo nie utrzymam ciąży, albo...

- Hej... Spokojnie... - Jego dłoń powędrowała na moje plecy i delikatnie zaczęła muskać moją skórę. - Wszystko będzie dobrze. - Złożył czuły pocałunek na moim czole i odsunął się kawałek. - A teraz chodź coś zjeść i idziemy na badania. To ważne. - Dodał stanowczo. 

Dr. Aubrey była kobietą w średnim wieku, z twarzy wyglądała na miłą osobę, a kiedy zobaczyła mój stres rzuciła kilkoma żartami na rozluźnienie atmosfery. 

Przyglądałam się jej z uwagą kiedy nakładają zimny żel na końcówkę usg i przeszły mnie ciarki, mimo iż obiecywała, że wszystko będzie dobrze. Dr. Aubrey Kazała mi się rozebrać od pasa w dół, co wcale mi się nie podobalo, ale po obliczeniach wyszło, że to wczesna ciąża i na zwykłym usg nie będzie nic widać. Byłam. Cholernie skrępowania ta sytuacją, ale jeśli badanie w ten sposób miało pomoc, to byłam gotowa przełknąć gorycz i przejść przez to z godnością. Mimo, że byłam rozebrana, to lekarka mnie przykryła jasnym materiałem, tak żeby Kyle nie widział procesu badania, ale mógł podziwiać ekran, na którym miał pojawić się obraz z naszym dzieckiem.

- Tutaj. - Wskazała na ekranie plamkę. - Widać jak bije serce, ale żeby zobaczyć więcej musicie trochę poczekać.

Wstrzymałam oddech kiedy dotarło do mnie, że patrzę się na moje dziecko. Ta mała fasolka za kilka miesięcy miała przewrócić moje życie do góry nogami.

- Kyle? - Spojrzałam na niego, ale on wpatrywał się w ekran, jak zaczarowany, dopiero po chwili spojrzał na mnie i ścisnął moją dłoń. 

Dr. Aubrey wydrukowałem zdjęcia z usg i oceniła ciążę na około szósty tydzień. Wyszłam z gabinetu lekarki i jeszcze przez chwilę układałam swoje myśli.

To działo się naprawdę. Byłam w ciąży.

- Kyle! - Zatrzymałam się gwałtownie, kiedy wszystko do mnie dotarło. - Będziemy mieć dziecko. - Oznajmiłam oczywisty fakt i spojrzałam w jego świecące oczy.

- Wiem kochanie. - Zaśmiał się w głos i przytulił mnie mocno.

Matrix - jedynie tak mogłabym określić to co się działo. Wydawało się rzeczywiste, ale i jednocześnie nieralne, jakbym sama sobie wszystko wymyśliła. 

W domu Roxy, Gi, tato i moi przyrodni bracia czekali na nowiny i gdy tylko stanęliśmy w progu, zlecieli się, jak muchy do gówna i zaczęli nas przesłuchiwać. Blond jędza zdążyła zaplanować nam kolor pokoiku dla dziecka i zaproponować imiona , bo jak twierdziła matka chrzestna musiała mieć coś do powiedzenia. 

- A Ty się nie zapędzasz? - Zaczęłam się jej odgryzać. - Zrób sobie swoje i planuj co chcesz. - Wstawiłam w jej stronę język, a ona zrobiła to samo. 

Ojciec nie mógł na spokojnie przetrawić informacji o mojej ciąży, więc chłopcy nalali jemu i sobie whiskey i zaczęli debatować. Ich rozmyślaniom nie było końca, więc po jakiś piętnastu minutach przestałam ich słuchać i zajęłam się gotowaniem. Na początku ich rozmowa zagłuszyła ciche pukanie, ale mój nowy ulepszony słuch wychwycił je i od razu skierowałem się w stronę drzwi. Pomyślałam nawet, że może to żona któregoś z bliźniaków, albo ktoś z wisoki , bo Roxy już powiedziała chyba wszystkim o mojej ciąży, w promieniu kilkuset kilometrów. 

- Tak? 

W drzwiach stała młoda, na oko dwudziestoletnia dziewczyna, miała piękne zielone oczy i niesamowicie rude włosy. 

- Winter? - Zapytała nieśmiało i zaczeła bawić się skrawaniem swojego czerwonego płaszcza. 

- Tak. - Odpowiedziałam i wlepiłam w nią wzrok. Zachowywała się dziwnie - jej dłonie drżały, a oczy nerwowo rozglądały się po okolicy. 

- Mam na imię Stacie... - Jej dolna warga zadrżała, ale nie przestała mówić. - Zachary... - Na dźwięk jego imienia natknęłam wszystkie mięśnie i z zamiarem narobienia hałasu, otworzyłam usta. - On wie co planujesz. Przyszłam Cię ostrzec. - Dodała, a ja wypuściłam całe powietrze z płuc i ponownie jej się przyjrzałam. Jej zachowanie wskazywało na czysty strach, a panika i bałaganie w jej oczach było prawdziwe.

- Ciebie też oznaczył? - Wyszeptałam do siebie, ale ona przytakneła, prawie wybuchając płaczem. Widziałam, jak dużo ja kosztuje powstrzymywanie emocji i z całego serca chciałam ją przytulić. Czułam wręcz obezwladniajacą potrzebę by ją pocieszyć, ale zamiast tego otworzyłam drzwi na oścież i pozwoliłam wejść do środka. 

- Winter? - Usłyszałam rozbawiony głos Kylea. Wszedł do korytarza i uważnie przyglądał się nowo przybyłej, tak jakby oceniał zagrożenie. 

- To Stacie. Kolejna ofiara Zacha. - Powiedziałam z wyczuwalnym smutkiem w głosie.

**************

Walentynkowy rozdział już jest, a ja czekam na prezent w postaci komentarzy. :) 

PS- Przepraszam za błędy, pisanie na tablecie mi nie służy, ale jak dorwę laptop, to wszystko naprawię. 

PS2-  Mam urlop, więc spodziewajcie się jakiegoś rozdziału już niedługo. 😃😜



MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz