Winter
- Winter proszę cię, uspokój się... - Kyle głaskał mnie po plecach i mocno trzymał w ramionach, jak gdybym zaraz miała paść bezwładnie na ziemie. - Jestem tutaj, nic ci nie grozi. - Powtarzał te słowa jak mantrę, ale ciężko mi było w nią uwierzyć, kiedy pod samymi drzwiami domu ojca, znajduję taką płytę, jawną groźbę w moim kierunku.
- Co si tu dzieje? - Usłyszałam głos ojca, który wszedł do salonu i od razu zamarł, prawdopodobnie wpatrując się w ekran. - Skąd to macie? - Jego głos się zmienił, mroził krew w żyłach, na co jeszcze bardziej przywarłam do Kyle.
- Znalazła to pod drzwiami. - Oznajmił chłodno szatyn i westchnął.
W pokoju zrobiło się cicho, tak cicho, że słyszałam, jak biją nam serca i czekałam na reakcje ojca. W milczeniu podszedł do odtwarzacza i wyciągnął płytę, kątem oka widziałam, jak zaciska na niej palce, jakby miał ochotę ją zgnieść. Z moich oczu wciąż leciały łzy, ale nie wydawałam z siebie żadnych dźwięków oprócz nierównego oddechu, przerywanego głośnymi wdechami.
- Zostań z nią. - Rozkazał Julius. - Ja każe przeszukać wioskę.
- Jak znajdziesz tego kogoś, kto to podrzucił, to daj mi znać. - Zażądał Kyle, po czym ciszej dodał. - Wypruje mu flaki.
Ojciec nie odpowiedział nic więcej, tylko wyszedł z pomieszczenia, a po chwili usłyszałam trzask drzwi. Huk był tak głośny, iż miałam wrażenie, że wyleciały z zawiasów, ale nic takiego się nie stało. Nie chciałam się ruszać z miejsca, w którym stałam z Kylem, jego ciepło sprawiało, że czułam się trochę lepiej, a jego ramiona owinięte wokół mnie dodawały mi poczucia bezpieczeństwa. Zacisnęłam mocniej pięści na jego koszuli i wzięłam kilka głębokich wdechów, musiałam się trochę uspokoić, bo zaczynałam odczuwać skutki napadu histerii. Cała klatka piersiowa paliła mnie od środka, a serce zaczynało bić nieregularnie i bardzo utrudniało mi to oddech.
- Winter... - Głos Kyle miał już normalną barwę, więc niepewnie spojrzałam w górę. Jego oczy patrzyły na mnie z troską i strachem jednocześnie, a skoro on się bał to i ja powinnam.
Zaprowadził mnie do pokoju w ciszy, która teraz była mi tak potrzebna. Nie chciałam teraz nic mówić, bo nagranie, które dostałam, bardzo mną wstrząsnęło. Same złe chwile, zostały uwiecznione na nagraniu, prawie wszystko to, co śniło mi się w koszmarach i nawiedzało w myślach w dzień.
Położyłam się do łóżka i nakryłam szczelnie kołdrą, jednak ona nie pomogła mi drżenie ciała. Nie było zimna, a ja trzęsłam się z nerwów, ze strachu. Usłyszałam, jak Kyle zrobił kilka kroków i zerwałam się automatycznie, wpatrując się w jego zdziwioną twarz.
- Połóż się koło mnie. Nie chcę być sama. - Wypaliłam szybko, a w moim głosie słychać było wręcz błaganie.
Nie czekałam długo, kiedy Kyle położył się obok mnie i przyciągnął do swojego torsu. Tak było zdecydowanie lepiej, niż gdybym miała być tu sama, jego obecność dobrze na mnie działała i zdecydowanie czułam się bezpieczniej. Poczułam jego ciepły oddech na czubku głowy, gdzie po chwili złożył pocałunek i wtuliłam się jeszcze mocniej, a nogi zaplotłam wokół jego nóg. Między nami nie było już nawet milimetra przestrzeni, przywarłam do niego, jakby od tego zależało moje życie, a on delikatnie głaskał mnie po plecach. Wsłuchałam się w bicie jego serca i zasnęłam, chciałam zapomnieć, a sen był moim jedynym wybawieniem.
- Nie zostawiaj mnie. - Wyszeptałam cicho.
- Nie miałem takiego zamiaru. - Odpowiedział i ponownie pocałował mnie w czubek głowy.
Kyle
Kiedy zobaczyłem to nagranie, kiedy zobaczyłem, przez co przeszła Winter i jak ten skurwiel podnosił na nią rękę, to miałem ochotę zmienić się i zabić każdego, kto stał mi na drodze. Wcześniej nie pytałem, skąd ma bliznę na łuku brwiowym i policzku, ale sądziłem, że nie miało to nic wspólnego, teraz widziałem, w jak wielkim błędzie byłem. Katował ją, bardziej niż można to sobie wyobrazić, robił jej krzywdę mojej Winter, a ja nic nie zrobiłem. Ostatkiem sił panowałem nad sobą i swoja wilczą naturą, nie mogłem zrobić nic gwałtownego, nie kiedy ona wtulała się w mój tors i spała.
Odsunąłem kosmyk jej włosów, który wleciał na jej twarz. Była taka bezbronna, a jednak dotarła aż tutaj sama, nikt z wewnątrz jej nie pomagał. Uciekła od tego skurwiela, nie poddała się po oznaczeniu i przeżyła, teraz była tutaj ze mną i to ja musiałem ją ochronić, nikt więcej nie położy na niej łap.
- Nie zostawiaj mnie. - Wyszeptała, a moje serce zabiło szybciej.
- Nie miałem takiego zamiaru. - Odpowiedziałam i pocałowałem ją w czubek głowy.
Zasnęła, a ja nie mogłem przestać myśleć o tym, co się stało. Nie mogłem przestać myśleć i zastanawiać się kto z naszych ludzi był na tyle głupi, by pomóc Sandersowi i jego psom. Musiał to być ktoś niespełna rozumu, żeby wykonać tę misję, bo byłem pewien, że za chwilę jego tożsamość zostanie ujawniona, a ja nie będę miał żadnych zahamowań przed zrobieniem z niego miazgi.SMS OD JULIUSA: Mamy go, jesteśmy w piwnicach w starym domu. Wysłałem ludzi do pilnowania Winter, zaraz u ciebie będą.
Zacisnąłem pięści do tego stopnia, ze zbielały mi knykcie. Byłem gotowy na to, żeby osobiście przesłuchać tego idiotę i zakopać jego zwłoki przy zbiorniku z gnojem.
Uwolniłem się z objęć brunetki, kiedy tylko usłyszałem kroki za drzwiami. Strażnicy przyszli więc mogłem być spokojniejszy, kiedy ją zostawiałem. Julius przysłał dwóch dobrze wyszkolonych mężczyzn, znałem ich bardzo dobrze i wiedziałem, że moja Winter była bezpieczna. Andy był w moim wieku i miał dużo doświadczenia w walce, a oprócz tego był naszym zaufanym człowiekiem. Był łysy i mierzył jakieś dwa metry, raczej odstraszał, niż przyciągał wyglądem, ale w życiu prywatnym był dobrym ojcem i mężem. Rick był z nami krócej, ale jak do tej pory można było na nim polegać. Był niższy i mniej zbudowany niż jego kolega, ale w walce to była bestia, której nikt nie mógł zatrzymać. Nikt nie przedostanie się do tego pokoju w jednym kawałku i to mi wystarczyło.
- Na zewnątrz też ktoś jest? - Zapytałem, na co oboje przytaknęli. Wiedziałem, że Julius nie był głupi, ale musiałem się upewnić, że Winter była bezpieczna.
Wybiegłem z domu i po pięciu minutach znalazłem się w starym domu głównym, pierwszy, jaki powstał, ale teraz to było bardziej więzienie niż dom. Rzadko, ale zdarzało się, że trzeba było przesłuchać kogoś w dość nieciekawy sposób, a wtedy robiło się głośno, więc dom na uboczu idealnie do tego pasował, zwłaszcza że miał spore piwnice. Zacząłem schodzić w dół, do dobrze znanego mi miejsca, a do moich nozdrzy dostał się zapach stęchlizny i krwi, Julius zaczął beze mnie, co nie zdarzyło się wcześniej.
- Kto ci pomagał? - Usłyszałem pytanie, a po chwili trzask kości. Jednak odpowiedziała mu cisza.
- Ja się tym zajmę. - Zmierzyłem mężczyznę wzrokiem, a w moim ciele wezbrała się nagle fala złości, tak mocna, że tylko zmasakrowanie jego mordy, pomoże mi się jej pozbyć.
Spojrzałem na dorosłego mężczyznę w średnim wieku, znałem go z widzenia i nawet zamieniłem z nim kilka słów. Zaczął już siwieć, a na jego twarzy tworzyły się nowe zmarszczki, jednak to jego nieobecny wzrok był czymś nowym i czymś, co jeszcze bardziej mnie doprowadzało to furii. Wyglądał, jakby nic go nie obchodziło, to że zdradził i jak gdyby nie obchodziło go, co zrobił Winter.
Pod siłą moich ciosów kości zdrajcy łamały się jak zapałki, a krew tryskała na wszystko, co było wokół, w tym na moje ubrania i twarz. Nie przejmowałem się i raz za razem, pytałem i biłem, a kiedy nie chciał się ugiąć, to zacząłem go podtapiać. W końcu miał dość i powiedział to, co chcieliśmy wiedzieć, w zamian za marne życie w piwnicznych celach.
- Jeden z jego ludzi zagadnął mnie w mieście. Powiedzieli, że wiedzą gdzie jest wioska i że niedługo się tu pojawią. - Wypluł krew, która wezbrała mu się w ustach. - I jeśli podrzucę to pod dom, to mnie oszczędzą.
- Ktoś jeszcze ci pomagał? - Zapytałem twardo.
- Nie. A przynajmniej ja nic o tym nie wiem.
Jego twarz wyglądała gorzej niż gdyby spotkała się z rozpędzonym tirem, wątpiłem, by szybko mu to zeszło, a ja nie zamierzałem ulżyć mu w cierpieniu. Kazałem innym zapakować go do celi i dać wody tyle, żeby nie umarł, ale na luksusy to niech nie liczy. Niech się cieszy, że go nie zabiłem, bo jeśli chodzi o Winter, to mógłbym to zrobić bez mrugnięcia okiem.

CZYTASZ
Mrok
Fantasy''Nie ma żadnej więzi mate, jest tylko ON - ten, który cię wybierze i oznaczy... i wtedy do końca swojego życia - o ile przeżyjesz oznaczenie - będziesz od niego uzależniona, jego jad będzie twoim narkotykiem...'' ''Nigdy nie chciałam zostać oznaczo...