Przed śniadaniem postanowiłam zebrać się na odwagę i stanąć twarzą w twarz z ojcem. Musiałam się dowiedzieć wszystkiego, bo inaczej bym ześwirowała. Poza tym chciałam, zrozumieć co kierowało matką, czemu tyle lat kłamała, czemu nie powiedziała mi wcześniej o ojcu i czemu nie byliśmy z nim.
- Dlaczego nie byliśmy tutaj z wami... bezpieczne? - Wydusiłam w końcu to pytanie, choć nie miałam odwagi patrzeć w jego oczy, nie dlatego, że się bałam... sama nie wiedziałam już dlaczego.
Ojciec postanowił porozmawiać podczas spaceru i jednocześnie pokazać mi wioskę. Nie mogłam odmówić miejscu uroku, zwłaszcza o tej porze roku, kiedy drzewa nabrały barw czerwieni i złota, kiedy las tworzył idealną kompozycję i niepowtarzalną atmosferę.
- Co powiedziała ci matka? - Zapytał i zaciągnął się jesiennym powietrzem. Musiałam zadzierać głowę, by spojrzeć na jego twarz, dlatego też nie robiłam tego często, przynajmniej miałam jakąś wymówkę.
- Nie wiele. Miałeś być człowiekiem. - Powtórzyłam to, co zawsze mówiła mi mama. Nie było mowy o żadnym wilkołaku czy braciach. Zawsze byłyśmy tylko we dwie.
- Człowiekiem? - Zapytał zdziwiony i zatrzymał się na chwilę. - Nie wiem, dlaczego ci nic nie powiedziała, widocznie miała ku temu powody... - Zaczął spokojnie, nie zachowywał się, jak ktoś o kim mówili w opowieściach. Był spokojny, wręcz, nienaturalnie spokojny i nie mówił nic, dopóki nie uznał tego za odpowiednie. - Wiem, że wydaje ci się, że was zostawiłem... - Trafił w punkt, dokładnie tak myślałam, więc teraz byłam jeszcze ciekawsza tego, co mi powie. - Ciebie i Sophie złapali, kiedy nie było mnie z wami, to miejsce... - Rozłożył ręce i wskazał na budynki i las dookoła. - Jeszcze było w trakcie budowy.
Kopnęłam kamień i wsadziłam dłonie do bluzy, którą przywiózł mi jeden z bliźniaków. Należała do jego żony, ale dopóki nie miałam nic swojego, pożyczyła mi swoje ubrania. Było chłodno, ale to nie z powodu zimna miałam dreszcze, a z powodu prawdy, którą miałam w końcu usłyszeć.
- Nie mogłem się zbliżać, ale z tego, co się dowiedziałem... - Zaczął i zerknęłam na niego. - To twoja matka nie mogła wrócić, nie było to możliwe z powodu uroku, który rzuciła czarownica, blisko współpracująca z alfą. - Zatrzymałam się i spojrzałam na niego jak na idiotę. Czy on się za dużo si-fi naoglądał? - Nie patrz tak na mnie, alfa dysponuję rzeczami, które wydają się niemożliwe.
Pokręciłam głowa i westchnęłam. Co, jeśli mój biologiczny ojciec jednak ma coś z głową? Chwilę szliśmy w milczeniu, a ja starałam się, jakoś przetrawić to co mówił, choć brzmiało to idiotycznie.
- Mi nie musisz wierzyć, ale zdaje się, że z Kyle'm jest inaczej. - Przewróciłam oczami, kiedy wspomniał o szatynie. Wcale nie ufałam mu tak bardzo! - Kilka lat temu, miał pomóc wam uciec, ale sama wiesz pewnie, jak się skończyło.
Wymieniliśmy się jeszcze kilkoma zdaniami i musiałam przyznać, że pulsował sobie u mnie na każdym kroku. Nie całkiem tak sobie go wyobrażałam, ale jeśli to, co mówił było prawdą, to nie było źle. Oczywiście, nikt nie zwróci nam lat, które straciliśmy, ale na razie możemy, choć próbować spędzać czas razem. Chciałam też bardzo poznać braci i ich rodziny, chciałam poznać wioskę i jej mieszkańców, bo z tego, co mówiła Roxy to miejsce, o jakim marzyłyśmy, a na pewno ona i Giovanni.
- Dobra my się zbieramy. - Oznajmiła blondynka i złapała maga za dłoń.
Własnie kończyliśmy jeść śniadanie i zebrali się prawie wszyscy. Poznaliśmy w końcu imię i trochę historii szatynki z lasu, co prawda historia, jak każda inna ale słuchałam razem z resztą. Dziewczyna nazywała się Eva i mieszkała stosunkowo niedaleko wioski. Kiedy w tym samym dniu oznaczyli ją i jej przyjaciółkę Lisę, postanowiły uciec, wiedząc, że tamci faceci do wspaniałych nie należeli, a wręcz do wcielenia zła. Resztę znamy, bo wtedy trafiły na nas i niestety nie skończyło się to ''happy endem''.
- Ja też muszę załatwić kilka spraw. - Ojciec zostawił nas w mgnieniu oka i nawet się nie obejrzał.
- Coż, ja obiecałem Evie, że pokaże jej cmentarz. - Nathan spojrzał na szatynkę i uśmiechnął się słabo w jej stronę.
Zaczęłam grzebać w talerzu, żeby zająć czymś swoje ręce, bo inaczej już dawno zaciskałabym je w pięści. Nie chciałam psuć im planów, wiadome było, że Avila jak zawsze gra bohatera i TYLKO pociesza dziewczynę, ale na mnie działało to, jak płachta na byka.
- Śnieżko, może pomożesz mi przygotować sale na imprezę powitalną? - Zagadnął Kyle, który usiadł koło mnie i cały czas się we mnie wpatrywał.
Skinęłam głową, bo w sumie nic innego mi nie zostało, a nie zamierzałam siedzieć sama w czterech ścianach, kiedy każdy miał jakieś plany. Odprowadziłam wzrokiem znajomych i westchnęłam głośno, oni odnajdywali się w nowej sytuacji zdecydowanie lepiej niż ja.
- Hej, nie jestem taki zły. - Powiedział wesoło Kyle i szturchnął mnie w ramie.
- Nie wiem, jeszcze się nad tym zastanawiam. - Odpowiedziałam bez namiętnie, ciągle grzebiąc w jajecznicy, która za cholerę nie wyglądała apetycznie. Kyle prychnął i oparł głowę na jednej dłoni.
- Chyba po tylu latach nie masz mi za złe, że nie reagowałem na twoje nastoletnie zaloty? - Zaskoczył mnie tym i wcale nie chodziło, o to, że miałam mu za złe, po prostu nie spodziewałam się, że nawet je zauważał.
- Nie pochlebiaj sobie staruchu. - Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się mimowolnie pod nosem. - Byłam młoda, głupia i z pewnością pijana, bo teraz nie wyobrażam sobie, że mogłabym na ciebie spojrzeć inaczej, niż jak na dziadka.
Kyle wybuchł śmiechem, który i mnie się udzielił. Nie wiedziałam, o co chodziło z nim, ale potrafił poprawić mi humor, nawet kiedy tego nie chciałam, nawet kiedy nie chciałam z nim spędzać ani chwili.
- Założymy się? - Zapytał w końcu poważenie i spojrzałam w jego oczy, teraz przybrały ciemniejszy kolor niż zwykle. Pod jego intensywnym spojrzeniem zaczęłam się wiercić niespokojnie, nie podobał mi się ten pomysł.
- Nie jestem desperatką. - Oznajmiłam wesoło i wstałam od stołu. - Nie masz szans.
Wrzuciłam talerz do zmywarki. Oczekiwałam, że coś odpowie, rzuci jakąś kąśliwą uwagę, ale on tylko mnie obserwował, jak drapieżnik, jak wilkołak szukający swojej ofiary. Trochę mu zajęło, ale w końcu wstał i zapytał, czy zdecydowałam się mu pomóc w tym przyjęciu. Wzruszyłam ramionami i podążyłam za nim. Jak tylko uchylił drzwi, uderzyło we mnie zimne powietrze, pachnące jesienią i glebą, która pachniała deszczem. Szliśmy w milczeniu i w końcu mój wzrok spoczął na Nathanie i Evie, stali kilkanaście metrów dalej. Avila ściągnął bluzę i podał dziewczynie, która uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę, wyglądali, jakby zdążyli złapać ze sobą dobry kontakt. Moim zdaniem zbyt dobry.
- Idziecie z nami?! - Zawołał brunet, kiedy dostrzegł nas i pomachała, jakbyśmy mieli trudność z zobaczeniem ich i tego ''miziania''.
- Nie, musimy coś zalatiwć. - Wypaliłam szybko i przyspieszyłam kroku. Nie zamierzać ich oglądać razem. Nathan, bohater uciśnionych wzruszył ramionami i ruszył w stronę, w którą zmierzał wcześniej. Prawda była taka, że był z nią bliżej, niż my kiedykolwiek byliśmy.
Budynek, w którym miało odbyć się przyjęcie, był ogromny, ale nie odstraszał. Kyle powiedział, że organizowane są tam wszystkie najciekawsze imprezy, jak bal halloweenowy czy świąteczny. Wnętrze było przytulne, a z pomocą dodatków zmieniało się odrobinę, w zależności od potrzeb, wyglądało kompletnie inaczej niż miejsca, w których organizował bal alfa. Jednak mimo usilnych prób w głowie miałam Nathana, cholera nie mogłam na minutę wyrzucić go z głowy, aż w pewnym momencie przyszedł ratunek, przyszła odskocznia, której potrzebowałam i nie ukrywam, iż miałam nadzieje, że pomoże mi zapomnieć o nieszczęsnym brunecie.
- Mam nadzieję, że to ze mną przyjdziesz na przyjęcie. - Oznajmił i spojrzał na mnie błękitnymi oczami, tak innymi od zielonych Nathana, jednak ciepłych i w tym momencie jedynych, które patrzyły się na mnie w ten sposób.
- To zależy. - Odpowiedziałam oschle i zaczęłam dmuchać powietrze w balona, setnego balona dzisiaj.
- Od czego? - Podłapał temat i wziął jakiś transparent, który namalowały dzieci z przedszkola. Swoją drogą nikt raczej nie spodziewał się, jak ta wioska dobrze funkcjonuje, bo znajdowało się tu przedszkole i szkoła, nauczyciele byli mieszkańcami. Oczywiście mieli odpowiednie wykształcenie i chęci, by pomóc temu małemu społeczeństwu funkcjonować.
- Od tego, czy zmieniłeś zadanie na temat czarodziejek.* - Uśmiechnęłam się przebiegle, kiedy widziałam, jak wykrzywia usta.
- Oczywiście, to mój ulubiony serial. - Odpowiedział, co doprowadziło mnie do napadu śmiechu.
Kyle nie lubił tego serialu, zawsze się ze mnie nabijał, kiedy oglądałam losy sióstr, ale teraz miałam na niego haka i nie zamierzałam przepuścić okazji, by trochę go podręczyć. Dzisiaj na ekranie ''czarodziejki'', tyle odcinków ile zdołamy obejrzeć, zanim padniemy.
- To dobrze, bo miałam dzisiaj chęć coś obejrzeć.- Jego mina była bezcenna.
*****
* Czarodziejki (Charmed) - Pewnego dnia trzy młode kobiety dowiadują się, że należą do pokolenia czarownic, a ich przeznaczeniem jest walka z demonami (1998-2006).
CZYTASZ
Mrok
Fantasy''Nie ma żadnej więzi mate, jest tylko ON - ten, który cię wybierze i oznaczy... i wtedy do końca swojego życia - o ile przeżyjesz oznaczenie - będziesz od niego uzależniona, jego jad będzie twoim narkotykiem...'' ''Nigdy nie chciałam zostać oznaczo...