34. Urodziny

10K 414 13
                                    

Wczorajszy dzień spędziliśmy w rodzinnym gronie, razem z Marthą i Stacy — żoną Samuela i żoną Steve'a — zrobiliśmy obiad. Mimo głupich komentarzy Roxy i moim odgryzaniu się jej dzień minął spokojnie i był pełen śmiechów. Matt nie schodził z moich kolan, opowiadając coraz to nowe historie — w większości wymyślone, na przykład o tym, jak spotkał spider-mana i jak towarzyszył mu podczas walki z jaszczurowatym. Tato też się trochę otworzył i opowiedział kilka zabawnych historii z bliźniakami w roli głównej, przez chwilę nawet myślałam, że dostanę przepukliny od śmiechu, ale skończyło się tylko na bólu policzków i brzucha.

Kyle cały czas mnie obserwował, siedział blisko i nie spuszczał z oka, jakby bał się, że ucieknę, ale robił to w taki sposób, że nie czułam się skrępowana. Kiedy późnym wieczorem chciałam z nim spędzić trochę czasu — inaczej mówiąc, miałam ochotę uprawiać z nim seks — ten zniknął, mówiąc, że musi coś załatwić. Byłam zawiedziona, ale przecież obietnic żadnych sobie nie składaliśmy i po prostu poszłam spać, ale jeśli mam być szczera z Kylem obok jakoś łatwiej mi się zasypiało.

- Śnieżko. - Usłyszałam Kyle'a i mimowolnie się uśmiechnęłam. - Wstawaj.- Otworzyłam jedno oko i spojrzałam w prawo, skąd dochodził mnie głos mężczyzny. Siedział uśmiechnięty na łóżku i przyglądał się mi z zaciekawieniem.

- Co kombinujesz? - Zapytałam podejrzliwie i momentalnie podniosłam się, czekając na jakiś numer z jego strony.

- Wszystkiego najlepszego. - Powiedział i podał mi małe, czerwone pudełeczko.

Przez chwilę mój mózg starał się przetrawić informacje, ale kiedy do mnie doszło znaczenie jego słów, zdębiałam. Czy można zapomnieć o swoich urodzinach? Najwidoczniej można i ja jestem żywym dowodem.

- Dzisiaj...jest... - Zaczęłam dukać jeszcze zdezorientowana.

- Siódmy marca. - Oznajmił i uśmiechnął się szerzej. - Nie mów mi, że zapomniałaś. To chyba nie możliwe, wcześniej zawsze przez tydzień przypominałaś, że w tym dniu masz urodziny.

Kiedy byłam dzieckiem, a później nastolatką każdy wiedział dokładnie, kiedy mam urodziny, bo nie pozwalałam nikomu o nich zapomnieć. Wtedy wszystko było łatwiejsze, prostsze i nie miałam tylu rzeczy na głowie, nie martwiłam się o kolejny dzień — zanim zaczęły się bale, zanim zostałam oznaczona i zanim uciekłam.

Otworzyłam pudełko, w którym był srebrny łańcuszek, a na nim wsiał biały kamień w kształcie płatka śniegu. Był piękny. Spojrzałam na Kyle, który uśmiechał się delikatnie i musiałam przyznać, że był cholernie seksowny, kiedy to robił. W oczach szatyna zobaczyłam dumę, jak gdyby podarował mi najcenniejszą rzecz na ziemi — rozbawiło mnie to i uśmiechnęłam się szeroko.

- Śnieg? Serio? Ja nawet nie lubię zimna. - Narzekałam, choć bardzo podobał mi się wisiorek, jednak nie zamierzałam dawać mu tej satysfakcji i jawnie się do tego przyznać.

- Podoba ci się i to bardzo. - Oznajmił i wyciągnął biżuterię z pudełka, by po chwili założyć ją na moją szyję. Czułam jego delikatne palce, które muskały mnie po karku i poczułam ponownie ten dreszcz, który przyprawiał mnie o gęsią skórkę.

Wpatrywałam się chwilę w niego, jak cielak, a on milczał — tajemniczy przystojniak mu się włączył. Miałam się go zapytać, gdzie wczoraj był i kiedy zdążył kupić naszyjnik, bo wieczorami raczej jubiler nie jest otwarty, ale jedyne co zrobiłam, to pocałowałam go delikatnie w usta. Miałam ochotę na więcej, widziałam, że on ma ochotę na więcej, ale nie dane nam było dokończyć, bo Roxy zawołała nad do kuchni.

Zeszliśmy na dół, a tam ku mojemu zaskoczeniu byli wszyscy domownicy i moi bracia, którzy jak tylko mnie zobaczyli, zaczęli śpiewać ''sto lat''. Uśmiechnęłam się serdecznie do wszystkich i usiadłam do stołu, gdzie czekało na mnie urodzinowe, wypasione śniadanie — oni wszyscy dobrze się przygotowali i wiedzieli o moich urodzinach, jednak żadne nic nie pisnęło wcześniej. Kyle albo ojciec musieli puścić parę, choć wydaje mi się, że ''imprezy niespodzianki'', nie były w stylu Juliusa, więc sprzedał mnie Kyle. Niech no on tylko poczeka do swoich urodzin — pomyślałam, układając szatański plan.

- Oficjalnie jesteś już pełnoletnia na całym świecie. Nie mogę uwierzyć, że moja mała siostrzyczka tak wyrosła. - Samuel wytarł wyimaginowaną łzę, po czym podał mi pudełko. - Żartowałem tylko. - Zaśmiał się, kiedy przewróciłam oczami na tę scenę. - Od teraz na ''legalu'' możesz pić, więc pomyślałem, że przyda ci się najlepsza whiskey, jaką można dostać w tej części kuli ziemskiej.

- A ode mnie najlepsza wódka. - Wtrącił Steve i podał mi kolejny prezent, który był zapakowany w dość nieumiejętny sposób. Papier był pognieciony, gdzie nigdzie odstawały poszarpane kawałki i taśma. Przynajmniej było wiadome, kto będzie pakował prezenty pod choinkę w tej rodzinie i z pewnością nie będzie to Steve.

- Jak tak dalej pójdzie, to zostanie niedługo alkoholiczką. - Powiedział wesoło ojciec, na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem. - Jeszcze dajcie jej heroinę, kokainę, trawkę i będzie miała komplet idealny.

- Właściwie to mam trochę zioła... - Zaczęła Roxy, a kiedy Julius posłał jej mordercze spojrzenie wybuchła śmiechem, który ponownie udzielił się reszcie. On naprawdę traktował mnie, jakbym była dzieckiem, a przecież dzisiaj oficjalnie skończyłam dwadzieścia jeden lat i mogłam robić, co mi się żywnie podoba, byłam pełnoletnia na całym świecie, mogłam robić wszystko.

- Nie żartujcie sobie z taty... On ledwo znosi presje posiadania córki, a wy mu jeszcze dowalacie.

Stanęłam w jego obronie. Popatrzyłam na niego rozbawiona i na moment zapomniałam o reszcie, jego wzrok był skupiony na mnie, jakbym zrobiła lub powiedziała coś, na co wyczekiwał i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że nazwałam go ''tatą''. To słowo tak dziwnie brzmiało w moich ustach, nigdy nie używał tego zwrotu do nikogo, a teraz nieświadomie tak nazwałam Juliusa i chyba on nie spodziewał się tego bardziej niż ja.

- To ode mnie i Roxy. - Gi podał mi pudełko, którym znajdowała się przepiękna bransoletka. Wyglądała jakby gałąź z białymi różami, owinęła się wokół nadgarstka i wtopiła w skórę. Kiedy ją założyłam, poczułam przyjemne mrowienie i spokój. Spojrzałam pytająco na maga, a ten wyczuwając, o co chce zapytać, dodał. - Rzuciłem małe zaklęcie, które pomaga się uspokoić.

- Żeby nie było, że jesteśmy gorsi. - Nathan, Eve i Liam podali mi dwa prezenty i po samym ich kształcie byłam pewna, że to książki. Ucieszyłam się, bo czytanie, przed tym wszystkim było moim ulubionym zajęciem. - Widzieliśmy cię kilka razy w bibliotece. - Wzruszył ramionami Nathan, jakby chciał wytłumaczyć się z nietrafionego prezentu.

- Dziękuje wam wszystkim. - Odpowiedziałam z uśmiechem i kolejno przyjrzałam się każdemu z nich.

W tamtym momencie czułam się dobrze, czułam się na swoim miejscu, a przede wszystkim czułam się jak w domu. Przez tyle lat moje życie brałam za normę, tymczasem normalnie czułam się dopiero dzisiaj — wśród przyjaciół, rodziny z uśmiechem na twarzy i mile spędzonych chwilach. Brakowało tylko jednej osoby, bez której ten dzień nie był idealny — brakowało mamy.

- Jakie plany masz na później? - Zapytała Roxy, a ja wzruszyłam ramionami. Nic nie planowałam, bo kompletnie zapomniałam o swoich urodzinach.

- Właściwie, to ma plany ze mną. - Wtrącił się Kyle, a ja spojrzałam na niego pytająco, on uśmiechnął się szeroko i szepnął mi do ucha. - Dowiesz się na miejscu.

Nie wiedziałam, co planował, ale po jego minie widziałam, że mogłam się spodziewać wszystkiego. Niby cieszyłam się z tego, że spędzimy razem czas, ale nie lubiłam być trzymana w nieświadomości, bo doprowadzało mnie to do szału. Wtedy nie mogłam się skupić na niczym innym, niż myślenie o tym, co też się wydarzy, czy będzie dobrze, czy źle, czy powinnam jakoś się przygotować, czy może iść na żywioł.

*******

Rozdział zaczęłam pisać już jakiś czas temu, miałam jakiś pomysł, ale wszystko szlag trafił. W poprzednim miesiącu pożegnałam dziadka... był to ciężki czas nie tylko dla mnie, zresztą dalej jest, ale poukładałam sobie w głowie, przełknęłam pierwsze rozpacze i wracam do życia (jako tako).

 Nie jestem zadowolona z rozdziału, ale pomysł w mojej głowie wyparował i nie chcąc usuwać połowy rozdziału dopisałam coś, żeby miało to jakieś ręce i jakieś nogi. Mam nadzieję, że następny będzie miał wejście smoka :) 



MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz