No dobra, wiedziałam, że wilkołaki do specjalnie szarmanckich i opiekuńczych nie należą, ale nie sądziłam, że Nathan i Marshall chętnie przystaną na pomysł, że prześpię się na paskudnej kanapie w kolorze wymiocin. Nikt nie zaprotestował, a na ''gołąbki'' nie miałam co liczyć, bo jedyne dźwięki, jakie wydawali, to było mlaskanie podczas wymiany śliny.
- O boże! - Wyjęczałam, zakrywając uszy poduszką.
Nie sądziłam, że kobieta może tak chrapać, a fakt, że sprężyny na kanapie wbijały mi się w każdą część ciała, wcale nie pomagała mi zasnąć. Usiadłam i westchnęłam głośno, nie miałam szans na sen, może i zachowywałam się jak księżniczka, ale wolałabym już spać na styropianie niż na tej przeklętej kanapie.
- Winter? Czemu nie śpisz? - Usłyszałam zaspany głos Nathana, który delikatnie podniósł się na łóżku.
- Jakbyś się położył na tej kanapie, to byś się dowiedział. - Naskoczyłam na niego zła.
- Dobra... - Usłyszałam głośne westchnienie i zobaczyłam, jak przesuwa się na łóżku. - Chodź, położysz się koło mnie.
- Chyba sobie kpisz. - Oznajmiłam i skrzyżowałam ręce. Nie zamierzałam spać obok niego, aż taka zdesperowana nie byłam.
- Jak chcesz. - Ziewnął i przewrócił się na bok.
No dobra, może byłam zdesperowana, ale trochę się obawiałam. Niby nie zrobił mi jeszcze krzywdy, ale jednak był wilkołakiem, a im nie ufałam.
Siedziałam i myślałam tam dobre kilka minut, przemyślałam za i przeciw i wyszło, że lepiej się położyć obok niego, niż nie spać wcale.
- Spróbuj mnie dotknąć to zobaczysz... - Starałam się brzmieć groźnie, ale Avila tylko się zaśmiał pod nosem i odwrócił plecami do mnie.
Dobra uznajmy to za wyczyn, skoro zmieściłam się na pojedynczym łóżku z wilkołakiem gabarytów Nathana. Musiałam się trochę ścisnąć, nie była to idealna pozycja do zaśnięcia, ale lepsza niż każda inna na kanapie. Wiedziałam, że Avila nie śpi, ale postanowiłam ignorować tą niezręczną sytuację - bo co innego miałabym zrobić?
Sen przyszedł dość szybko, a z nim koszmar, ten sam co ostatnio, choć okoliczności były inne.
Siedziałam z mamą w domu, jadłyśmy śniadanie i żartowałyśmy, było tak jak zawsze, kiedy żyła. Spojrzałam w jej błękitne oczy i zobaczyłam, jak szeroko się otwierają w przerażeniu, mogłam usłyszeć ten niemy krzyk, który malował się na jej twarzy. Chciałam wstać, ale nagle okazało się, że jestem przywiązana do krzesła, nie byłam, w stanie się wyszarpać, mimo usilnych prób.
- Teraz masz powód do rozpaczy! - Głos Zachary'ego zadudnił mi w głowie, kiedy jednym zwinnym ruchem skręcił mojej mamie kark.
Wrzeszczałam z całych sił, a po policzkach spływały mi łzy. Ponownie ją zabił, zostawiając ogromną dziurę w mojej duszy, zostawiając pustkę i gniew, tak silny, że nie dało się go opisać.- Winter?
Otworzyłam oczy, kiedy usłyszałam jak Nathan mnie woła, pamiętałam, że zasnęłam obok niego, ale kompletnie nie wiedziałam, jak udało mi się wtulić w niego w czasie snu. Jego mina, była bezcenna, choć moja prawdopodobnie wyglądała jeszcze lepiej. Nie pomagał fakt, że spał bez koszulki, a ja miałam głowę wtuloną w jego nago tors.
- Przep... sory... - Odsunęłam się od niego i wstałam najszybciej jak potrafiłam. To było żenujące, naprawdę żenujące.
- Ktoś mi wytłumaczy, dlaczego spaliście w jednym łóżku, przytuleni do siebie? - Shaw wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia.
Zignorowałam pytanie i poszłam do łazienki, przemyć twarz i zmyć z siebie resztki nocnego koszmaru. Lodowata woda skutecznie mnie orzeźwiła, choć dłonie wciąż trzęsły mi się na wspomnienie obrazów wyimaginowanych przez mój mózg.
- Ej, papużki, wstajemy! - Głos Marshalla zbudziłby każdego więc nic dziwnego, że Roxy i Giovanni zerwali się na równe nogi.
- Shaw prowadzisz. - Oznajmił Nathan, kiedy zbierał swoje rzeczy. - Ja się jeszcze prześpię w aucie.
Nie wiem, jak to się stało, ale wylądowałam na przednim siedzeniu jako pasażer obok zadowolonego Marshalla. Co chwilę zerkał w moją stronę, rzucał jakimiś głupimi uwagami, raz nawet udało mu się mnie rozśmieszyć. Droga mijała nam dość spokojnie i nawet udało nam się znaleźć supermarket, w którym zaopatrzyliśmy się na najbliższe kilka dni, choć moim zdaniem ilość kupionego jedzenia starczyłaby dla całego stada, ale nie protestowałam, bo tym razem płacił Avila.
- Wasz pierwszy pocałunek? - Zapytała Roxy. - Może Gi będzie pierwszy tym razem. - Uśmiechnęła się szatańsko w stronę swojego chłopaka.
Nie wiem już kto wpadł na pomysł, ale zaczęliśmy zadawać sobie pytania i każdy po kolei opowiadał. Płakałam już ze śmiechu, ale oni nie przestawali, mimo że ledwo oddychałam.
- Miałem sześć lat. Tak się wczułem, że moja DZIEWCZYNA zwymiotowała.
Zakryłam dłonią usta, a po moich policzkach spływały mi łzy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś tak bardzo mnie rozśmieszył. Mimo że znaleźliśmy się tutaj przypadkiem, to naprawdę atmosfera zaczęła się rozluźniać, a każdy z nas poczuł się swobodniej.
- Winter? - Zapytał mnie Shaw i spojrzał ukradkiem w moją stronę.
Opanowałam napad śmiechu i wytarłam łzy, w sumie nie pamiętałam tego, nie przywiązywałam do tego uwagi, bo nie miało to znaczenia. Dopiero kiedy nadwyrężyłam swoje wspomnienia, coś mi śmignęło przed oczami. Zakład z moja dziecięcą przyjaciółką, że pocałuje jednego ze starszych chłopaków — ona wybrała, ja wykonałam zadanie.
- Nagroda należy do Nathana. - Zaśmiałam się głośno. - Sory Avila, miałam siedem lat i założyłam się z koleżanką. Jeśli cię to pocieszy, to nie ja wybierałam. - Uniosłam dłonie na znak poddania się.
- Ej pamiętam to! Miałem wtedy ze trzynaście lat...- Nathan wyprostował się natychmiast i zmarszczył brwi, udając złego. - Z miesiąc się ze mnie nabijali.Gi i Roxy znowu wpadli w swoje objęcia, naprawdę miałam wrażenie, że oni obrastają w bluszcz, bo coraz rzadziej widziałam ich osobno — to znaczy, odklejonych od siebie. Spojrzałam na Marshall'a, który całą uwagę skupił na prowadzeniu auta i muszę przyznać, że kiedy się nie wydurniał był bardziej pociągający.
- Dobra robimy postój i niech ktoś teraz przejmie kierownice. - Marshall przetarł dłonią kark i zatrzymał się na poboczu.
Wysiadłam z auta i wzięłam głęboki wdech. Dookoła nic tylko las i szosa, co było trochę przerażające, bo od jakiejś godziny nie minęliśmy ani jednego auta, jednak dla nas to akurat było na plus, bo to mniejsza szansa na spotkanie innych wilkołaków.
- Winter pójdziesz ze mną?
Spojrzałam na blondynkę, która przeskakiwała z nogi na nogę. Zrozumiałam aluzje i przytaknęłam, w sumie mi też przydałoby się załatwić potrzeby fizjologiczne, a że w okolicy był tylko las, to wcale nie zdziwiła mnie jej prośba.
- Mogę iść z wami jako forma ochrony. - Shaw jak zwykle pospisywał się, ale denerwowało mnie to mniej niż na początku.
- A kto ochroni cię przed nami? - Zapytała Roxy i pociągnęła mnie za dłoń.
Szłyśmy tym nieszczęsnym lasem, komary brzęczały mi nad uchem i wcale nie cieszyłam się z warunków, jakie oferował nam las, ale to było jedyne, co miałyśmy i dzięki Bogu, że nie przycisnęło mnie na dwójkę, bo nie wiem co bym zrobiła.
- A więc co tam się między tobą a Shaw'em dzieje? - Zapytała nagle Roxy i uśmiechnęła się w moją stronę.
- A co ma być? - Zapytałam zaskoczona jej pytaniem.
- Nie udawaj, cały czas na ciebie zerka, rzuca jakieś głupie uwagi...
No dobra może miała racje, ale ja nie byłam nim zainteresowana, ani żadnym innym wilkołakiem. Może i nam pomagali, może i z nami uciekali, ale nie znaczyło to nic, w świetle tego co przeżyłam.
- Nie jestem zainteresowana, żadnym wilkołakiem. - Przerwałam jej ostro, na co ona przewróciła oczami.
- Wiem, co masz na myśli, ale nie uważasz, że są inni od reszty... to znaczy Nathan i Marshall?
Obserwowałam ją chwilę i zastanawiałam się, nad tym co powiedziała, co jeśli miała racje? Może zbyt ostro ich traktowałam, w końcu Marshall starał się mi pomóc choćby i w hotelu. Czy powinnam trochę wyluzować i nie myśleć o tym, że są wilkołakami?
W drodze do auta intensywnie o tym myślałam, to ostatnio chyba jedyne co robiłam, ale doszłam do wniosku, że może powinnam trochę odpuścić. Może nie każdy wilkołak był taki sam, może powinnam po prostu przestać patrzeć się na Marshall'a przez pryzmat innych wilkołaków, które spotkałam wcześniej.
- Gdzie Shaw? - Zapytała moja kompanka od wycieczek w las.
- Poszedł za potrzebą. - Nathan nie zwrócił nawet na nas uwagi, bo cały czas wlepiony był w telefon i mapę. - Gi chcesz przejąć ster? - Zapytał Maga i spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.
- Nie ma sprawy. - Odpowiedział, kiedy Roxy się w niego wtulała.
Nie zamierzałam rozdzielać gołąbków, więc wpakowałam się na tylne siedzenia i czekałam, aż ekipa się zbierze. Trwało to chwilę, bo Marshall zaginał w akcji, ale kiedy wrócił, był prze szczęśliwy, że znowu będzie siedział koło mnie i posłał mi szeroki uśmiech, a ja go odwzajemniłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/190505116-288-k311096.jpg)
CZYTASZ
Mrok
Fantasy''Nie ma żadnej więzi mate, jest tylko ON - ten, który cię wybierze i oznaczy... i wtedy do końca swojego życia - o ile przeżyjesz oznaczenie - będziesz od niego uzależniona, jego jad będzie twoim narkotykiem...'' ''Nigdy nie chciałam zostać oznaczo...