Rozdział 33

54 5 0
                                    

CARA

     Po tym wyczerpującym dniu wróciliśmy wszyscy do mojego domu i od razu udaliśmy się do tajnego pomieszczenia. Babcia i Zoe stały przy stole i obserwowały królestwo Ziemi. Nawet nie zauważyłam, że przecież Zoe nie udała się z nami na wojnę. Została w Eswawarze z Elvirą.

     Po tym jakże ujmującym "przemówieniu" Pana ciemności było mi niedobrze i ciągle słyszałam ten okropny pisk w głowie. Nie miałam pojęcia, co ten facet nam zrobił, ale nie chciało mi się o tym dłużej myśleć. Bałam się natomiast o Dantego i Alexa. W końcu moja umiejętność telekinezy i umiejętność telepatii Abi w jakimś stopniu wpływały na siłę naszych umysłów. Mogłyśmy chociaż spróbować wyciszyć ten pisk. Gorzej z chłopakami...

- Jak on wygląda? - to było pierwsze zdanie mojej babci, jakie wypowiedziała po naszym powrocie.

- Nie wygląda, bo nie zdążyliśmy się przyjrzeć. - zaczął Alex - Wyobraź sobie, że miał na głowie kaptur.

- Bardziej ciekawi mnie powód jego przybycia do Królestwa Ziemi. - wtrącił Dante - Nie mam pojęcia, czego tam szukał...

- Tego już się pewnie nigdy nie dowiemy... - westchnęłam z nutą rezygnacji w głosie.

- Chyba, że wiemy dokładnie czego szukali jego powiernicy... - Abigail do tej pory milcząca, podeszła do drewnianego stołu i rzuciła na niego jakieś zdjęcie - Jeżeli się nie mylę, to jest to...

- Esencja... - moja babcia otworzyła szeroko oczy, a chwilę potem lekko się zachwiała. 

     Alex nie czekając na reakcje innych podbiegł do staruszki, używając swojej umiejętności. Złapał ją w ostatniej chwili, zanim upadła na ziemię. Momentalnie wstrzymałam oddech. Tylko co sprawiło omdlenie u najstarszej kobiety świata?

- Babciu, nic ci nie jest? - podbiegłam do chłopaka, trzymającego w objęciach moją opiekunkę - Babciu! Hej, babciu! Alice!

     Kobieta w końcu się ocknęła i spojrzała rozkojarzona na każdego po kolei. W jej oczach czaił się strach i roztrzęsienie. Nie miałam pojęcia, co miałam zrobić, więc spojrzałam błagającym wzrokiem na Dantego. Chłopak zrozumiał, o co mi chodziło i od razu do nas podbiegł. Chwilę potem jego oczy mieniły się zielonymi barwami, a oddech staruszki stawał się spokojniejszy.

- Dzięki. - wyszeptałam - Babciu?

- Już mi lepiej... - wzięła głęboki oddech - Dzięki, dzieciaki.

     Babcia Alice pozwoliła Alexowi pomóc jej twardo stanąć na ziemi i podeszła z powrotem do okrągłego, drewnianego stołu. Oparła się o niego jedną ręką, a drugą podniosła, leżące na środku zdjęcie.

- Chyba muszę wam coś wyjaśnić... - zaczęła po chwili - Matka natura oddając każdy z żywiołów swoim dzieciom, umieściła ich źródła w czterech fiolkach. Każda fiolka zawierała inną substancję. Ziemia kawałek gleby, kilka kwiatków i liści. Woda zawierała niebieską ciecz. W ampułce Powietrza szalał wiatr, a we fiolce Ognia widać było żywe płomienie. Każda z tych banieczek zawierała esencję danego żywiołu, czyli jego źródło.

- Chcesz powiedzieć, że Eter szuka esencji? - zapytała Abi - Ale przecież Eter jest jednym z żywiołów. On też ma swoją esencję?

- To nie do końca tak... - zaczęła moja babcia.

- Czyli, jeżeli zniszczymy esencję Eteru, pozbędziemy się go na dobre? - przerwał jej Alex.

- Nie...

- W końcu znaleźliśmy odpowiedź, której tak długo szukaliśmy. - uśmiechnęła się czarodziejka powietrza.

- Nie! - powtórzyła moja opiekunka - Jeżeli zniszczycie jego esencję, zniszczycie cały ten żywioł i wszystko co z nim związane. Wyobrażacie sobie planetę, która nie ma gdzie krążyć? Przecież Eter to kosmos!

The Elements. Pierwsza misja (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz