Rozdział 43

46 6 2
                                    

CARA

     Znowu sen, znowu jaskinia, znowu mama. Stałam naprzeciw kobiety, która mnie urodziła, wychowała i zostawiła, a teraz... Chyba próbowała mi pomóc. To właśnie dlatego przed snem wzięłam kilka tabletek nasennych. Musiałam mieć pewność, że nie obudzę się w niewłaściwym momencie.

     Unosiłam się w wodzie, która była najcudowniejszą rzeczą, jaka spotkała mnie w życiu. Wpatrywałam się w czarodziejkę wody, a ona wpatrywała się we mnie. Po chwili wyciągnęła lusterko zza materiału i wystawiła je tak, że potrafiłam dostrzec siebie.

     Chciałam coś powiedzieć, ale słowa tonęły w wodzie i znikały niczym bąbelki. Cisza. Wszędzie panowała cisza, dlatego strasznie się wystraszyłam, kiedy usłyszałam głośny pisk w głowie. Pierwsze, o czym pomyślałam, to Eter. Podobny dźwięk słyszałam w momencie, kiedy próbował ukraść esencję ziemi.

     Jednak dźwięk staje się coraz głośniejszy i bardziej bolesny. Moja rodzicielka pozostaje niewzruszona, ale jej usta zaczynają się ruszać, jakby próbowała coś powiedzieć. W końcu pisk jest nie do zniesienia, a ja odruchowo łapię się za głowę. Woda wokół mnie wrze, ale przecież nic z nią nie robię.

     Wierzgam się w swoim żywiole, jakby przed nim uciekała, walczyła z nim. Wiję się z bólu i próbuję odciąć ten cholerny dźwięk, ale nie potrafię. W końcu słyszę dwa słowa:

- Skup się! - głos brzmi, jak syczenie węża.

     Czuję, że z oczu leją się łzy, ale nie jestem ich w stanie dostrzec ze względu na wodę. W jednej chwili zaczynam żałować, że brałam te leki. Chcę się obudzić. Natychmiast!

- Skup się!

- Skup się!

- Skup się!

     Oczy mam zamknięte, więc nie widzę mamy, ale mam wrażenie, jakby w źródle znajdował się ktoś jeszcze. Słyszę tyle głosów... Nie potrafię ich odciąć, wyłączyć... Chcę się obudzić! JUŻ!

- Skup się!

     Budzę się z krzykiem i twarzą mokrą od łez. Przez kilka ostatnich dni narzekałam na ten sen i naśmiewałam się z niego, ale teraz pragnęłam tylko tego żeby się skończył. Chciałam ciszy. Potrzebowałam jej, a zamiast tego cały czas słyszałam pisk.

- Wszystko gra? - usłyszałam głos, ale wydawał się odległy.

     Nie za bardzo rozumiałam, co się dzieje. Oddech miałam urywany, a czoło spocone. W oczach cały czas czaiły się łzy. Nie miałam pojęcia skąd dochodzi głos, ale po chwili zrozumiałam. W palcach lewej ręki trzymałam bransoletkę od mamy, a właściwie jeden z kluczy.

"Wszystko gra?" - tym razem byłam w stanie zauważyć, że głos dochodzi ze środka głowy.

"Ja... Nie... Cholera..." - jąkałam się, łapczywie wciągając powietrze.

"Cara, czy wszystko w porządku?" - męski głos się nie poddawał.

"Alex?" - zaskoczyłam nagle.

"Nie, Święty Mikołaj..." - zakpił chłopak - "Oczywiście, że Alex. Nie wiesz, o kim myślisz?"

"Nie myślałam o tobie..." - zdziwiłam się - "Po prostu..."

"Nie zmyślaj." - powiedział znudzony - "Klucz nigdy nie kłamie, wie z kim potrzebowałaś porozmawiać."

"Ja wcale... Nie... Zresztą dobra." - warknęłam - "Nie wierzysz mi, spoko. Nie potrzebuję cię!"

"Hej!" - krzyknął w mojej głowie, zanim zdążyłam puścić bransoletkę - "Powiedz, co się stało?"

The Elements. Pierwsza misja (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz