Rozdział 35

55 6 0
                                    

CARA

    W końcu opuściliśmy port i popłynęliśmy w kierunku królestwa. Dowiedziałam się, że staruszek, który mi pomagał miał na imię Stephen i od lat pomagał czarodziejom dostać się na wyspę. Polubiłam go od razu, ale zauważyłam, że często kaszle.

- Jest pan chory? - zapytałam w końcu.

- Tak. - wychrypiał - Ale nie da mi się już pomóc... Powiedz lepiej, co sprowadza cię do królestwa.

- Mam bardzo ważną sprawę do królowej...

- Nie sądzę żeby chciała cię słuchać.. Królowa Rosaline to najbardziej upierdliwa i bezuczuciowa osoba, z jaką miałem styczność. Musisz mieć dobry argument żeby w ogóle cię wysłuchała, a co dopiero spełniła to, po co przyszłaś...

- Jestem przekonana, że mam naprawdę dobry argument. - uśmiechnęłam się pod nosem.

- No, to dobrze, bo już jesteśmy. - odchrząknął starszy pan i wskazał ręką mężczyznę, stojącego na małej bryle lodowej z kijem w ręku, postawionym pionowo na lodzie - Teraz musisz go tylko przekonać żeby cię wpuścił. Powodzenia.

     Pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się do kapitana, po czym przeszłam po łodzi na sam kadłub. Musiałam być gotowa na wszystko, ale sprawiać wrażenie rozluźnionej i pewnej siebie. Wyciągnęłam zza paska rozkładany sztylet i mocniej go ścisnęłam. Kilka dni temu Dante zaproponował mi małe ulepszenie. Znaleźliśmy kawałek paska i z pomocą Alexa przyspawaliśmy go do rączki sztyletu. Teraz wzięłam skórzaną pętelkę i zacisnęłam ją na lewym nadgarstku. Puściłam broń wisząco i podniosłam dłonie do góry, po czym wyskoczyłam z łajby.

     W momencie kiedy moje stopy dotknęły wody, pokrywa lodowa pod nimi zamarzła, a ja powolnymi krokami ruszyłam w kierunku strażnika. Cały czas patrzyłam na niego uważnie, jakby za chwilę miał mnie zaatakować.

- Ja na spotkanie z królową. - oznajmiłam, kiedy znalazłam się dwa metry od niego.

- Nic mi o tym nie wiadomo. - czarodziej nawet na mnie nie spojrzał.

- Nie byłam umówiona, ale potrzebuję z nią porozmawiać. - nalegałam.

- Nie mogę... - zaczął, ale nie dałam mu skończyć.

- To proszę przekazać jej moją wiadomość. Na pewno pozwoli mi wejść.

     Strażnik się nie odzywał, a ja coraz bardziej traciłam nadzieję. Musiał tylko przekazać tą wiadomość. Babcia mówiła, że tylko bardzo ważne osoby wiedzą o Eterze, więc jeżeli powiem królowej, że ja wiem, to...

- Co to za wiadomość? - wyrwał mnie z zamyślenia głos mężczyzny.

- To tylko jedno słowo. - zapewniłam - Eter.

     Czarodziej wody odwrócił się i nagle zniknął, a ja wróciłam na łódź. Stephen siedział pod pokładem, więc zeszłam do niego żeby się pożegnać.

- Zaraz będę mogła wejść, więc możesz wracać.

- No, to faktycznie miałaś dobry argument. - zaśmiał się i zakaszlał kilka razy.

- A co z zapłatą? - przypomniałam sobie.

- Niczego od ciebie nie chcę. Wystarczy, że spędziłaś ze mną prawie dwie godziny. - zaśmiał się.

- Dziękuję. - uściskałam go na pożegnanie i poświeciłam trochę oczkami.

     Czułam, że był chory. Miał raka płuc, więc pomogłam mu się wyleczyć. Przynajmniej tyle mogłam dla niego zrobić. Mężczyzna chyba coś poczuł, bo najpierw znieruchomiał, a potem mocniej mnie przytulił.

The Elements. Pierwsza misja (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz