Rozdział 38

40 5 0
                                    

CARA

     Martha z lekką niechęcią zgodziła się wskazać mi drogę do królowej i zaprowadziłam mnie do jadalni. Jej wysokość siedziała na honorowym miejscu, a przy stole znajdowali się jeszcze inni ważni dyplomaci.

- Witam wszystkich serdecznie. - uśmiechnęłam się sztucznie.

- Cara! - Jej wysokość niechętnie oderwała wzrok od człowieka, który właśnie opowiadał jakąś nędzną historyjkę - Siadaj, może zjesz z nami?

- Z przyjemnością, Wasza wysokość. - ukłoniłam się i zajęłam wolne miejsce przy stole.

- Jak minęła noc? Spałaś spokojnie?

- Tak, dziękuję. - uśmiechnęłam się - Przepraszam, ale czy mogłaby Wasza wysokość zapoznać mnie z wszystkimi?

     Kobieta spojrzała na mnie spod byka, ale po chwili zaśmiała się i zaczęła mówić o każdym członku tegoż śniadania, jakieś dobre słowa.

- To Dina, moja córka i przyszła następczyni tronu. - wskazała dziewczynkę po lewej stronie - Obok niej siedzi Francis, mój syn i przyszły generał naszego wojska.

- Wie już Wasza wysokość dokładnie, co będą robić w przyszłości? - zdziwiłam się.

- Nie planuję im planować całego życia, ale to są podstawowe sprawy... - machnęła ręką, a moje usta jeszcze szerzej się otwarły - Ale wracając do tematu... To William, obecnie najlepszy żołnierz i generał.

     Spojrzałam na umięśnionego mężczyznę, wyglądającego na dobrze po trzydziestce. Ciemne włosy i broda dodawały mu jeszcze lat, ale był całkiem przystojnym facetem. Spojrzenie jednak miał bez wyrazu, tak jakby połączyć brak uczuć Dantego i złość Alexa. Nieźle...

- Reszta osób nie jest ważna. - królowa dziwnie mi się przyjrzała - Tak sobie pomyślałam, że może skoro masz walczyć po naszej stronie, to William mógłby cię trochę podszkolić.

- Wydaje mi się, że nie potrzebuję trenera. - zaprzeczyłam od razu, już nie chciałam wspominać o tym, że nie zostanę tu długo.

- Och, każdy go potrzebuje. - zaśmiała się Jej wysokość - Poza tym nasz generał jest najlepszym znanym mi nauczycielem. No, dalej nie każ się prosić...

- No..., dobrze... - zaśmiałam się nerwowo - Kiedy zaczynamy?

- Myślę, że jutro z samego rana. - kobieta uśmiechnęła się do mnie sztucznie i wróciła do posiłku.

     Super. Miałam po kryjomu szukać proroczego lustra, a tym razem całe dnie będę spędzać z generałem całych zastępów żołnierzy. Zapowiadały się bardzo długie dni, a najlepsze w tym wszystkim było to, że obiekt zainteresowań ani razu się nie odezwał. Cudnie...

- Piękna bransoletka. - usłyszałam nagle cieniutki głosik dziewczynki.

     Zaśmiałam się nerwowo i spojrzałam uważnie na Dinę. Byłam ciekawa,czy zauważyła delfinka, bo nie zdążyłam jeszcze sprawdzić, jak zadziałało zaklęcie rzucone przeze mnie i moją (nie)babcię.

- Dziękuję.

- Rzeczywiście bardzo ładna. - zaciekawiła się Jej wysokość - Skąd ją masz?

     Cholera. Miałam nadzieję, że nie będę musiała się za bardzo rozpowiadać, zwłaszcza, że nie wiedziałam, czy władczyni odkryła prawdę. Spojrzałam na nią uważnie i przez chwilę obie się nie odzywałyśmy.

- Przyjaciółka kupiła mi ją na jednej ze szkolnych wycieczek. - uśmiechnęłam się - Od tamtej pory za każdy mój sukces przywieszam kolejną zawieszkę.

The Elements. Pierwsza misja (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz