◈Rozdział 3◈

152 9 6
                                    

Genevieve

Poprawiłam fryzurę i wygładziłam zielony materiał, na wieczór wybrałam sukienkę mamy. Kolor butelkowej zieleni pięknie podkreślał jasną karnację, a w połączeniu z eleganckimi szpilkami i srebrną, urodzinową bransoletką tworzył wspaniałą stylizację. Górę sukienki zaprojektowano na wzór zakładki, a długi rękaw zakończono ściągaczem. Dodatkowo w talii umieszczony został pasek, a długi fason i lejący, luźny dół był rozkloszowany.

Wszyscy już się zjawili, co wnioskowałam po coraz to głośniejszych rozmowach dobiegających z dołu. Jeszcze raz uśmiechnęłam się do swojego lustrzanego odbicia, bo czułam, że takie udawanie nie było moją dobrą stroną. Po raz pierwszy w całym swoim życiu miałam okłamać babcię, Ivy i wszystkich, na których mi zależało.

– Robisz to dla ich dobra. – powiedziałam na głos – Dla ich dobra...

Wspomnienia dzisiejszych wydarzeń pojawiły się nagle i uderzyły tak gwałtownie, że przytrzymałam się ramy łóżka, aby nie upaść.

Kręciło mi się w głowie i było mi niedobrze, ale robiłam wszystko, żeby na powrót nie zemdleć. Chociaż właściwie nie wiedziałam nawet, czy stan, w którym znalazłam się po spotkaniu z tym... nieznajomym, dało się w jakikolwiek sposób nazwać omdleniem.

Stworzenia, które zaatakowały szkołę, zaatakowały mnie... Wojownicy z najprawdziwszą w świecie bronią białą... Magia... Jak miałam uwierzyć i zaufać obcym ludziom? Osobom, które bez mrugnięcia okiem potrafiły zabić? Nic już nie wiedziałam...

– Tylko spokojnie, wciąż jesteś osłabiona. – usłyszałam słowa wojowniczki jak przez mgłę, nie dochodził do mnie także ich sens.

Tyle lat żyłam w nieświadomości. Każdego dnia przejmowałam się zadaniami domowymi, kłótniami z przyjaciółmi, problemami życia codziennego i nawet nie pomyślałam, że może być coś ponadto. Że mogą istnieć ludzie, którzy działają w cieniu, przez nikogo nie kontrolowani... Istoty zdolne zabić dla przyjemności...

Poczułam mrożące krew w żyłach zimno i osunęłam się na posadzkę. Jak to możliwe, że nikt tego nie zauważył? Tyle potężnych narodów, rządów, wojsk i broni... Wiedzieli? Ukrywali to? A może wciąż żyli w tej słodkiej nieświadomości?

Subsisto14... – podniosłam na wpół nieprzytomny wzrok i zobaczyłam, jak srebrnowłosa wojowniczka przykłada dłoń do czoła – Głowa mi pęknie od tych wszystkich pytań.

– Aileen. – spokojny głos chłopaka przywołał ją do porządku.

A więc miała na imię Aileen, jakby potwory w ogóle miały prawo takowe mieć. Bo właśnie tak widziałam tych ludzi, którzy próbowali wmówić mi, że magia istnieje. Nic nie różniło ich od szaroskórych, bezwłosych bestii, które próbowały pozbawić mnie życia. Zabijały tak samo i miały ten sam mord w oczach. Jedyne, czym mogli się pochwalić, w przeciwieństwie do zwierząt, to umiejętność rozmowy.

A i to najwyraźniej służyło im do głoszenia głupoty.

– Przystopuj trochę, dobra? – w oczach dziewczyny dostrzegłam płynne srebro i odruchowo cofnęłam się o krok. Aileen uśmiechnęła się jednak przyjaźnie i wskazała swoje ciało – Mamy też niezłe wyczucie stylu...

– Wystarczy.

Oczy wojowniczki na powrót stały się normalne, jeżeli tak właśnie można nazwać biało-szare tęczówki. Przynajmniej już nie świeciły. Obie odwróciłyśmy się w stronę bruneta. Do tej pory odezwał się może dwa razy?

– To i tak rekord, jeżeli o niego chodzi. – szepnęła srebrnowłosa, teatralnie zakrywając usta dłonią – nie uszło mojej uwadze, że miała zadbane dłonie i wzorzyście pomalowane paznokcie – widząc jednak karcące spojrzenie chłopaka, uniosła ręce w przepraszającym geście – Dobra, już skończyłam.

The Elements. Pierwsza misja (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz