Rozdział 37

38 5 0
                                    

CARA

      Byłam w jaskini. Dookoła mnie wszędzie były skały, z których skraplała się woda, a przede mną rozciągało się źródełko. Byłam sama, a w pomieszczeniu było ciemno. Tylko zbiornik z wodą wydawał się być podświetlany. Kusiło mnie żeby wejść do wody i pozwolić jej mnie pieścić. Była taka kusząca...

     Chociaż nie wiedziałam, co się dzieje, czułam, że ktoś mnie ściga, a ja uciekam. Kiedy tylko usłyszałam jakieś głosy za rogiem, czym prędzej wskoczyłam do źródełka. Na początku myślałam, że zaraz się uduszę, ale... umiałam oddychać pod wodą. Unosiłam się w wodnej przestrzeni, czując tę cudowną ciecz dookoła.

     Strażnicy wbiegli do pomieszczenia, ale woda mnie ukryła i żaden z nich mnie nie zauważył. Odetchnęłam z ulgą i już miałam się wynurzać, kiedy płyn przede mną zaczął bulgotać, a wśród bąbelków zauważyłam postać. Kobieta spojrzała na mnie i się uśmiechnęła, a potem jej oczy zajarzyły się na niebiesko, tak jak moje. Nie zdążyłam nic do niej powiedzieć, bo już po chwili woda w miejscu, gdzie znajdowała się kobieta, znowu zaczęła bulgotać, a ja nie mogłam jej zatrzymać.

     Czarodziejka wody gorączkowo próbowała mi coś pokazać, ale jej nie rozumiałam. Nagle woda wokół mnie także zaczęła zamieniać się w ogromne bańki powietrza, a ja tonąć...

     Mama. Wiedziałam, że to była ona, bo już wiele razy miałam ten sam sen. Czasami pojawiał się w nich Kai, Alex lub Alyssa, czy babcia, ale zawsze kończyło się tak samo. Kobieta chciała mi coś powiedzieć, a potem znikała...

     Martwiło mnie jednak to, że już od jakichś dwóch tygodni nic mi się nie śniło, a teraz, kiedy odwiedziłam królestwo sny wydają się... prawdziwsze. A może po prostu zwariowałam, bo jestem zmęczona nowym otoczeniem.

     Wygrzebałam się z łóżka i odruchowo się skrzywiłam, kiedy poczułam lekki, kujący ból w lewym rogu. Może i moje ciało goiło się samo, ale widocznie nie w wystarczająco szybkim tempie. Zaświeciłam oczka i pomogłam mojemu ciału się zregenerować.

     Podeszłam do wieszaka, na którym Martha zostawiła mi dzisiejszy strój i szybko się ubrałam. Na sam koniec spojrzałam w lustro i doszłam do wniosku, że wyglądam, jak jakaś księżna. Granatowa suknia z głębokim dekoltem i okrągłym wycięciem na plecach pięknie opinała mnie w talii. Do pasa była obcisła, a reszta luźno opadała na dwie strony. Przez chwilę bałam się, że przez ten przecięty materiał będzie mi z tyłu widać bieliznę, ale peleryna w tym samym odcieniu zakryła cały tył. Z jednej strony obejmowała całe moje ramię, a z drugiej kończyła się równo z ręką. Do tego dostałam czarne kozaki pod kolana, oczywiście na grubym obcasie.

      Tym razem po obu stronach głowy splotłam dwa warkocze i spięłam je z tyłu, a resztę włosów zostawiłam rozpuszczone. Założyłam czarny pasek, który znalazłam w plecaku i przypięłam na nim z tyłu sztylet. Po kilkunastu minutach byłam wreszcie gotowa.

     Wyszłam z pokoju i udałam się do najbliższej stołówki dla służby. Nie miałam pojęcia, gdzie zjeść śniadanie, ale czułam, że znajdę tam Marthę. Nie myliłam się. Dziewczyna siedziała przy jednym stoliku z jakimś chłopakiem. Od razu rozpoznałam w nim łucznika z dnia poprzedniego.

- Mogę się dosiąść? - zapytałam niepewnie.

- O, Cara. - uśmiechnęła się czarodziejka - Śmiało siadaj. To Blase, mój brat.

- Tego bym się nie spodziewała. - zaśmiałam się i podałam dłoń chłopakowi - Zawsze widziałeś siebie w armii?

- Właściwie, do niedawna jeszcze, nigdy bym o tym nie pomyślał. - chłopak wstał od stołu i ucałował wierzch mojej dłoni.

The Elements. Pierwsza misja (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz