Podły plan Kamila; rzekoma śmierć Borysa Jóźwiaka i porwanie Oli Wysockiej

164 7 2
                                    

Do Mikołaja Białacha, który chce wyjechać już z rancza do pracy podchodzi pewien mężczyzna, to ten sąsiad, który podczas ich pierwszego spotkania o wszystko wypytywał policjanta
Sąsiad: Dzień dobry
M: Dzień dobry
S: Pamięta mnie pan?
M: A powinienem?
S: No byłem kiedyś u pana, mówiłem, że będziemy sąsiadami. Kupiłem spory kawałek ziemi obok
M: A rzeczywiście, teraz pana kojarze
S: Dostałem właśnie pozwolenie na budowę
M: No to super
S: To będzie bardzo duża inwestycja...
M: Wie pan co, tylko nie mam teraz zbytnio czasu, ponieważ śpiesze się do pracy
S: Stanie tu stacja paliw z parkingiem, ale jest jeden mały problem
M: Jaki?
S: Pański dom, proponuję, odkupić od pana te ruderę, cenę pan ustali, jest do uzgodnienia. Dam panu trzy dni do namysłu
M: Przykro mi, ale nie jestem zainteresowany
S: To jest bardzo dobra oferta, nigdzie indziej pan takiej nie dostanie
M: Rozumiem, ale drugi raz powtarzam nie skorzystam
S: Ale niech się pan zastanowi jeszcze nad tą propozycją
M: A czy pan rozumie po polsku?
S: Wie pan co...
M: Ja wiem, że tam jest wyjście proszę bardzo
Mężczyzna opuszcza teren posesji Mikołaja. Po chwili spotyka się on z Kamilem, okazuje się, że mężczyźni się znają i facet działa na jego zlecenie
Kam: Jak poszło?
S: A jak myślisz? Nieźle się wkurzył
K: Czyli to bardzo dobrze
S: Nie ma szans, żeby podpisał te umowę
K: Wiem...
S: To skoro wiesz, to po cholerę to wszystko?
K: Próbowałem prośbą, ale nie wyszło. To muszę teraz siłą doprowadzić do tego, aby z tej rudery nic nie zostało
S: Nie podoba mi się to wiesz
K: Nie obchodzi mnie twoje zdanie, nie za to Ci płace. Wykurze go stąd gdzie pieprz rośnie
S: Założy Ci sprawę w sądzie i pójdziesz za to siedzieć. Naprawdę warto?
K: Jak się chce na kimś zemścić, to trzeba się zdobyć na poświęcenia i wyrzeczenia
S: A za co ty się chcesz mścić?
K: Zabrał mi moją miłość i tak nie zrozumiesz
W trakcie kolejnej wspólnej służby, która jest bardzo trudna dla obojgu bohaterów Karolina chciała przez cały dzień poruszyć temat swojego związku z Mikołajem. Jednak Białach się wyraźnie od niej odsunął i woli z nią utrzymywać jedynie zawodowe stosunki. To bardzo irytuje policjantkę, która bardzo tęskni za swoim niedawnym chłopakiem. Złość i zazdrość o Olę już jej trochę przeszły i chciałaby ona odzyskać swojego ukochanego, jednak nie jest to oczywiście takie łatwe. Jednak udaje się jej w końcu nawiązać z Mikołajem konwersacje, podczas przerwy obiadowej, którą policjanci spędzają w terenie
K: My się zachowujemy jak dzieci Mikołaj
M: To nie ja zacząłem
K: Ale możemy już oboje to skończyć? Wiem, że popełniłam poważny błąd i nie powinnam była się spotkać z Kamilem, przynajmniej powinnam Ci była o tym powiedzieć
M: To prawda, powinnaś
K: Ale przeprosiłam Cię za to i mogę to zrobić jeszcze z tysiąc razy. Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję i ile bym dała, żeby cofnąć czas. Zrobię wszystko, żebyś mi wybaczył i żeby było jak dawniej. Bardzo cierpię i pewnie ty też. Posłuchaj, dam sobie z tym spokój, jeżeli tylko mi powiesz, że przekreślamy to wszystko co było między nami ostatecznie i zapominamy o tym
M: Karolina, ja już naprawdę nie wiem co czuje, co mam powiedzieć i co mam robić
Rachwał ma łzy w oczach
K: Nie brakuje Ci mnie?
Mikołaj po dłuższej chwili zastanowienia odpowiada
M: Cholernie mi ciebie brakuje
Bohaterowie łapią się za ręce, obojgom zbiera się na sentymenty i płacz, jak dobrze im było razem
W międzyczasie na komendzie Juliusz Poniatowski chce pokazać Adamowi Kobielakowi, z którym współpracuje, że z nudów schodząc do starego magazynu, znalazł tam torbę, a w niej kupę kasy. Początkowo profos nie chce mu uwierzyć, jednak kiedy widzi kasę na własne oczy, przeżywa szok
Adam: Ja Cię chrzanię, ale numer! A one na pewno są prawdziwe?
J: Najprawdziwsze, sprawdzałem dokładnie!
A: Jezus Maria, skąd one się tutaj wzięły?
J: Idziemy to zgłosić komendantce?
A: Zwariowałeś? Ja jej nie ufam
J: To co chcesz z tym zrobić?
A: Przeprowadzimy własne śledztwo i dowiemy się, kto tutaj przyniósł te kasę
J: Ale Adaś, tyle forsy tak po prostu tu zostawiamy?!
A: Tu ją znalazłeś i tu ją zostawisz, zrozumiałeś?! Będziemy mieć to miejsce na oku, żałożymy tu kamerę czy coś takiego i zobaczymy kto po to przyjdzie, a teraz to chowamy
Policjanci nie mają pojęcia, co to za pieniądze. Mają oni podejrzenia, że to na jakiś okup, porachunki czy coś w tym stylu. Nawet nie wiedzą oni, jak fatalne skutki będzie miało ich znalezisko.
Po skończonej służbie bohaterowie szykują się do wyjścia. Są oni w wyjątkowo dobrych nastrojach
K: No skończyłam, czas do domu. A co dzisiaj robisz Mikołajku:)?
M: A nic szczególnego, a co?
K: No bo stęskniłam się bardzo za twoim devolajem ze szpinakiem, może bym do ciebie wpadła, zjemy razem kolacje i porozmawiamy na spokojnie?
M: Karolina, bardzo Cię przepraszam, ale dzisiaj nie mogę. Ola na mnie czeka, wiesz o co chodzi
Rachwał kiedy słyszy to imię, to od razu jej dobry humor pryska
K: Rozumiem, cześć
M: Ale poczekaj, to nie tak przecież...
Rachwał wychodzi. Mikołaj jest także wściekły, że stało się jak się stało i że na razie stracił on szansę na powrót do swojej największej miłości. Mikołaj tego samego dnia jeszcze dostał telefon od swojego kolegi z kryminalnego, mężczyzna potwierdził mu, że po sprawdzeniu danych, przeprowadzeniu sekcji zwłok i badań genetycznych, że na 100 procent trup znaleziony nad Odrą to Borys Jóźwiak. Białach jest w szoku. Ola Wysocka, która jest po tym co usłyszała jest jeszcze bardzej rozbita, zostaje poproszona o udanie się do prosektorium, aby rozpoznać ciało. Aleksandra z wielkim trudem następnego dnia bierze specjalnie wolne w pracy i z ogromnym trudem idzie we wskazane miejsce. Potwierdza ona tożsamość denata. Załamana wybiega z krematorium. Tego samego dnia wieczorem do Oli Przychodzą dwaj mężczyźni, Mikołaj Białach w trosce o jej bezpieczeństwo powiedział, że załatwił dwóch ochroniarzy, aby mieli ją na oku. Wysocka jest pewna, że to właśnie oni. Nie ma pojęcia, że to Tapir i Morda, dwóch bandytów, którzy zamierzają ją i jej syna uprowadzć
Tapir: Dzień dobry, młodszy aspirant Witaszewski i sierżant sztabowy Kojot, ABW (Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego)
Mężczyźni pokazują swoje legitymację
O: Dzień dobry
Morda: Mamy panią przewieść w bezpieczne miejsce
O: A dobrze, zaczekają panowie chwilę, tylko wezmę swoje rzeczy
Wysocka i jej syn Marek ufająć dwóm facetom udaje się z nimi do samochodu i odjeżdżają. Nie wie ona, że dała się złapać w pułapkę
Marek: Mamo, gdzie my tak właściwie jedziemy?
O: Nie wiem kochanie, ale nie ma powodu do obaw, Ci panowie są  po to, aby zapewnić nam bezpieczeństwo
M: No dobrze, ale to dadzą nam coś, bo jestem głodny
O: Przepraszam bardzo, kiedy dojedziemy na miejsce, ponieważ od rana nic nie jedliśmy
Tapir: Jak dojedziemy to będziemy!
O: No ale spokojnie po co te nerwy, chyba mogę grzecznie zapytać
Mężczyzna się irytuje i przykłada kobiecie broń do skroni
T: Gówno możesz! Zamknij lepiej ryj, bo będziesz jechać w bagażniku!
Kobieta przytula się do swojego synka, dopiero teraz zdaje sobie ona sprawę, że oboje zostali porwani. Po kilku godzinach wszyscy docierają na miejsce, na opuszczone gospodarstwo. Tam Ola i Marek zostali uśpieni. Budzą się oni związani w starej stodole. Przychodzą do nich bandyci
T: Dobrze się spało?!
O: Zajebiście
T: Pa stary, jak jej humor dopisuje! Uważaj, bo zaraz Ci mogę powiększyć ten twój piękny uśmiech. Pogadamy sobie teraz, jeśli pozwolisz. Gdzie jest forsa?
O: Nie wiem
T: Nie wiesz?! To w takim razie Ci nie zależy na dziecku, morda dawaj go
Mężczyzna zabiera Marka od jego matki. Ten zaczyna krzyczeć z przerażenia
Marek: Nie, mamo, pomocy, ratuj!!!
O: Zostaw go, puszczaj złamasie!!!!
T: Posłuchaj, masz godzinę, żeby wszystko sobie przypomnieć i nam powiedzieć, inaczej zobaczysz swojego synka w trochę innym wydaniu
O: Jak coś mu zrobisz, to Cię zabije, kumasz!!!
T: No dawaj śmiało, działaj coś, zakneblowana na Amen!
Do poszukiwań starszej sierżant Aleksandry Wysockiej i jej syna zmoblilizowana jest cała wrocławska policja. Cała komenda z trudem musi wykonywać swoje obowiązki, martwiąc się bardzo tym samym o swoją koleżankę. Adam i Juliusz muszą ustalić co zrobić ze znaleziskiem, jakie ostatnio odkryli
A: Słuchaj, musimy ustalić jakiś plan działania co dalej robić
J: No to prawda, ja bym sobie za taką forsę kupił te moją wymarzoną brykę...
A: Ale co ty gadasz Julek?! Zejdź ty na ziemię chłopie, to są bardzo poważne sprawy
J: No to co robimy z tym do cholery?!
A: To co trzeba
J: Czyli zgłaszamy?
A: Ani mi się waż. Musimy przede wszystkim zabrać stamtąd te pieniądze i schować je w bezpiecznym miejscu. Podmienimy je na jakieś fałszywki. Następnie odkryjemy do kogo one należą, złapiemy może jakiegoś groźnego bandytę i zobaczysz, wtedy na pewno zostaniemy na komendzie porządnie docienieni
J: Może jakiś awansik, podwyżka?
A: No i to mi się podoba, dobrze gadasz. Do dzieła więc!
W międzyczasie do Wysockiej, która próbuje wszelkimi siłami się uwolnić, wraca Tapir
O: Gdzie jest mój syn ty gnido, gdzie on jest?!
T: Zamknij mordę suko i zacznij teraz myśleć. Krótka piłka, jeżeli chcesz jeszcze zobaczyć gówniarza żywego to do wieczora kasa ma się znaleźć, inaczej dzieciak będzie gryzł ziemię
Aleksandra z bezsilności wpada w głośny płacz
Następnego dnia dalej nic nie wiadomo w sprawie porwania Wysockiej. Białach jest wstrząśnięty takim obrotem sprawy i obwinia się o całą sytuację. Mikołaj cały czas próbuje się dodzwonić do Oli, jednak ta ciągła ma wyłączony telefon. Rachwał było bardzo żal Białacha, widzi jak mężczyzna się wykańcza, nie mogła patrzeć jak jej ukochany się męczy, ale no cóż nie mogła nic zrobić, ponieważ policjant nie chciał żadnej pomocy. Tymczasem do Wysockiej, która ciągle jest związana przychodzi Tapir. Daje on jej kanapki
T: Żryj to raz dwa, więcej nie dostaniesz!
O: Gdzie jest mój syn? Błagam powiedz mi, że nic mu nie jest!
T: O niego się nie martw, żryj mówiłem! Nie mam całego dnia do cholery!
Ola powoli skubie chleb
O: Dlaczego zabiliście Borysa?
T: Jeżeli jeszcze raz powiesz imię tego psa przy mnie, to Cię uduszę, rozumiesz?! Miał przywieźć forsę na prochy z Rosji. No i przewiózł, tylko cholera zapomniała się z nami rozliczyć i nas wykiwała!
O: Powiem wam gdzie są te pieniądze, tylko nas nie zabijajcie!
T: No, grzeczna dziewczynka!
O: Jest na komendzie
T: Żartujesz sobie szmato?!
O: Nie, przysięgam, jest w miejscu, gdzie nikt nie wchodzi. Schował ją tam mój kolega i tylko on może ją stamtąd zabrać!
T: Dobrze, to teraz dzwoń do niego, niech przywiezie torbę i wtedy was puścimy, zrozumiano?!
O: Zrozumiano
W międzyczasie na komendzie podczas przerwy obiadowej Mikołaj nie je nawet kęsa z nerwów. Karolina chce go jakkolwiek uspokoić
K: Nie jesz?
M: Nie, nie mogę jakoś
K: Znajdą ją, zobaczysz, mówię Ci. Wszystko się ułoży
M: Oby tylko nie w kawałkach, nie no co ja gadam. W ogóle nie ogarniam tego, cała policja postawiona na nogi i nic, przecież chyba nie rozpłynęła się w powietrzu?
K: Ja też już jakoś straciłam apetyt
Mimo napiętych relacji Rachwał z Wysocką, Karolina i tak była bardzo zaniepokojona, tym co się dzieje. Poszukiwania zorganizowane na szeroką skalę, nie dawały pożądanych rezultatów. W międzyczasie Juliusz odkrył, że pieniądze znalezione na komendzie należą do Mikołaja Białacha, ponieważ nagrał on się na kamerze, kiedy sprawdzał czy torba jest na swoim miejscu, nie zaglądał on do środka. Postanawia więc on po konsultacji z Adamem śledzić go i zobaczyć, co policjant z nimi zrobi. Kobielak kazał mu tylko na siebie uważać i nie dać się złapać. Do Mikołaja, który jest już po służbie dzwoni Ola
O: Mikołaj, to ty?
M: Ola? Matko Boska, gdzie jesteś? Nic Ci nie jest?!
O: Słuchaj oni natychmiast chcą tą forsę rozumiesz?!
M: Ale powiedz mi gdzie jesteś?!
O: Oni zabiją Marka, jeśli jej nie dostaną. Błagam Cię, nie zadawaj żadnych pytań, tylko po prostu przywieź tą kasę
M: Spokojnie, zajmę się tym
O: Tylko nie rób żadnych numerów, to nie są żarty, tu chodzi o życie mojego syna!
Białach jak najszybciej, nie mówiąc nic nikomu, rusza Oli na ratunek. Bierze on torbę z piwnicy i wyjeżdża spod komendy. Nie ma on pojęcia, że w środku znajdują się fałszywki. Juliusz jedzie za nim. Kiedy Mikołaj jest w drodze, dzwoni do niego Karolina
M: Nie teraz, Karolina
Po chwili dzwoni Wysocka
M: Ola, halo?!
O: Masz?
M: Tak mam wszystko, powiedz mi gdzie Cię przetrzymują, gdzie mam jechać?!
O: Zaraz Ci przyślę na SMS adres
M: Nic Ci nie jest Ola?! W porządku?!
O: Błagam Cię, pośpiesz się!
Po 30 minutach Mikołaj dociera na opuszczone gospodarstwo, razem za nim przyjechał Juliusz. Z ukrycia obserwuje on wszystko co się dzieje. Po chwili ze stodoły wychodzą bandyci razem z Olą i Markiem. Przy nich trzymają oni bronie
O: Mikołaj!
T: Żadnych gwałtownych ruchów, bo oni zginą rozumiesz?!
M: Okej, co mam robić
T: Przynieś forsę! W tej chwili!
M: Dobrze, tylko nie róbcie krzywdy kobiecie i dziecku!
Mikołaj bierze torbę z bagażnika i rzuca ją w stronę bandytów
M: Teraz ich puśććie!
T: Zaraz! Co nagle to po diable! Morda, sprawdź to
Gangster otwiera torbę, tam wszyscy widzą fałszywki. Mężczyźni bardzo się wkurzyli. Chcą oni zastrzelić Olę i Marka
T: O nie, co to do cholery ma być?! Doigraliście się oboje!!!
M: Ale przysięgam wam, jak tam to chowałem to były prawdziwe pieniądze, ktoś musiał to podmienić, nie oszukałbym was!
T: Już za późno!!!
M: Wszystko wam przywiozę, tylko błagam was, dajcie mi trochę czasu, nie róbcie im krzywdy. Przyjadę sam i wszystko odkręcę naprawdę!
T: Mówisz ty psie, jakoś Ci do cholery nie wierzę!!!
Tapir oddaje strzał w stronę Mikołaja
O: Mikołaj!!!! Nie!!!
Policjant pada na ziemię
Juliusz: Jezu, co myśmy najlepszego narobili...







Rachwałach ❤️Od niczego do wszystkiego Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz