- Mówię wam, to naprawdę był KTOŚ.
- Ale przecież czas super-bohaterów i super-złoczyńców już się skończył, nieprawda? - Nino nie dawał za wygraną.
- Nigdy nie mów nigdy - skontrowała go Alya, nakłuwając na widelec ziarno zielonego groszku. - Warto będzie się temu bliżej przyjrzeć.
- Nie wydaje ci się, że szukasz wszędzie sensacji? - Chloé przyznała z chłodną obojętnością; nawet nie spoglądała na swoją rozmówczynię.
- Masz rację, może powinniśmy rozmawiać o tym bez ciebie przy stole - fuknęła Alya, oskarżycielsko kierując widelec z groszkiem prosto w twarz blondynki. - Znowu coś ci strzeli do głowy i będzie z tego więcej problemów...
- Hej, hej, dajcie spokój - wtrącił się Ivan. - Jeśli trzeba będzie, to przytrzymam którąś z was.
- Ivan ma rację - mruknęła Marinette, spoglądając jednocześnie na Lukę; ten spokojnie przeżuwał obiad i słuchał wszystkich uważnie. - Nie popadajmy w skrajność... Chloé zdążyła nam udowodnić, że jest po naszej stronie...
- Wtedy też miała być - Alya uderzyła widelcem o talerz. - I co?
- I zachowujesz się, jakby wcale nie zależało ci na lepszej przyszłości - odpowiedział jej Nino.
Widok Chloé, która poczuła się bezpiecznie wśród tylu głosów broniących jej osoby, dodatkowo rozsierdził Alyę. Nim jednak zdążyła coś powiedzieć, głos zabrał Luka.
- Jeśli chcemy dobrze wejść w przyszłość, musimy pogodzić się z przeszłością. Wieczne utarczki w niczym nam nie pomogą. Jeśli macie ze sobą problem, to lepiej, jeśli o nim ze sobą porozmawiacie. Wieczne kłótnie przy stole nie tylko wpływają źle na waszą dwójkę, ale również na całą resztę - spojrzał na zwaśnione strony konfliktu, a potem ze spokojem wpakował do ust kawałek ugotowanej marchewki. Odpowiadała mu rola arbitra.
- Możemy skupić się na sprawach ważniejszych? - sapnął Ivan, zaniepokojony, że znowu jakieś zło czyha na nich w Paryżu.
- Naprawdę chciałabym wam powiedzieć coś więcej na ten temat... ale nie jestem w stanie... sama nie widziałam zbyt wiele. Niemniej jestem pewna co do tego, że ten ktoś tak po prostu zeskoczył sobie z mojego dachu prosto na ulicę! - gestykulacja rąk miała dodać odrobinę więcej dramatyzmu do jej opowieści, ale nie założyła, że przez przypadek może wypuścić z uścisku swój widelec. Sekundę później głośny brzdęk rozległ się na stołówce, ale nikt zbytnio nie zwrócił na niego uwagi.
- Przede wszystkim musimy podejść do sprawy bez nadmiernych emocji - powtórzył się Luka, niemalże mimochodem wstając z miejsca, by podnieść wypuszczony przez dziewczynę widelec. - Rozwiązanie tej sprawy nie musi być jedno. Po prostu... Marinette. Zwróć proszę większą uwagę na swój pokój, przynajmniej dzisiejszego wieczora. W weekend nie wszyscy będziemy dostępni, by móc się spotkać, ale jeśli zadzieje się coś niepokojącego, daj znać tym osobom, które będą w stanie ci pomóc - oparł się przedramieniem o blat okrągłego stołu i sięgnął po chusteczkę, by wytrzeć sztuciec. Kiedy to zrobił, wycelował nim w twarz dziewczyny. - Rozumiesz? Masz zachować bezwzględną ostrożność. Żadnego wychodzenia po zmroku... no chyba, że po mnie zadzwonisz - uśmiechnął się w ten swój nonszalancki sposób, a Alya tylko parsknęła śmiechem.
- Jasne, już widzę jak po ciebie dzwoni - mruknęła.
- Nie musisz w to wierzyć, ale to się czasem naprawdę dzieje, że wychodzimy razem, we dwoje, bez ciebie - mruknął kąśliwie w odpowiedzi, na co Marinette tylko zarumieniła się po same uszy. - Ona ma przed tobą naprawdę dużo sekretów.
Po co to powiedział? Nie był pewien. Chyba tylko dlatego, żeby rozładować atmosferę przy stole. Tak, lubił być arbitrem, niezależnym słuchaczem i opiniotwórcą. Ale czasami musiał wyrwać się ze swojej bezpiecznej strefy komfortu i wejść w komitywę z innymi byłymi super-bohaterami. A może po prostu wiedział, że Marinette bardzo zależało na tym, by jej przyszły chłopak miał doskonały kontakt ze wszystkimi jej przyjaciółmi. Adrien był w tym przypadku automatycznym zwycięzcą, wszyscy oni należeli przecież do tej samej klasy. Musiał się więc postarać, by zrzucić go z piedestału.
- W takim razie wrócimy do tematu w poniedziałek, tak? - wtrąciła się Chloé. Już od początku wychodziła z założenia, że nie spotka się z nimi w ciągu weekendu, a przecież nie mogła pozwolić na to, by jakakolwiek informacja ominęła jej ucho.
- Tak, no chyba że Marinette postanowi spotkać się z kimś, ekhem, wcześniej - dodał Nino, podczas wymownego kaszlnięcia spoglądając na swoją rudowłosą dziewczynę. Za swój chamski uśmieszek oberwał od niej soczystego kuksańca w ramię. - Auć!
W tym samym czasie Luka i Marinette spoglądali na siebie bez żadnego wypowiedzianego słowa. Wszyscy przy stole zreflektowali się, że słowa Nino nie muszą być wcale tak dalekie od rzeczywistości.
***
CZYTASZ
Miraculous: Motyl i Wąż [zakończone]
FanfictionJest to bezpośrednia kontynuacja Kryzysu Bohatera, ale każdy fan Miraculum powinien bez problemu się tutaj odnaleźć ;) --- Rzeczywistość bez Adriena była przytłaczająca. Po tym, gdy poznali już swoje wzajemne tożsamość i nawet zdążyli wyznać sobie m...