Moc mirakulum dawała mu nadludzką siłę, ale nawet ona nie zniwelowała bólu, który czuł promieniujący z dolnych partii swojego brzucha. Mimo wszystko próbował wciąż się uśmiechać, byleby nie wzbudzić u dziewczyny choćby grama niepokoju. Po kwadransie spędzonym na wspinaniu się na coraz wyższe dachy paryskich domów, musiał jednak przystanąć. Znalazłszy w miarę bezpieczne miejsce, opuścił ją zaraz z własnych objęć.
Stanęła pewnie i swobodnie, mimo, że jeden nieostrożny ruch mógłby zakończyć ich wspólną przygodę. Zaraz też chłodny wiatr omiótł jej twarz, bawiąc się z kosmykami jej granatowych loczków. Przez moment miał wrażenie, że dziewczyna się zachwiała, ale musiało być to tylko złudzenie optyczne, chwilowy miraż, te tańczące włosy zmyliły jego wzrok. Była przecież silną i pewną siebie Marinette, Biedronką, prawda?
- Skąd wiedziałeś?
Zapytała, a on nie wiedział, co miałby odpowiedzieć - nagle wyrwany ze swoich przemyśleń.
Spojrzała na niego, a w oczach miała łzy.
- Ja... Marinette... - zaczął nieśmiało.
- Ostatnio tak bardzo marzyłam o tym, żeby znów móc spojrzeć na Paryż z tej perspektywy...
- Tęsknisz za byciem Biedronką?
Otarła łzę perlącą się w kąciku oka. Wtedy też dostrzegł jej wypalone na policzku znamię.
- Bardzo. Ale... tylko o tej stronie bycia superbohaterem. Wiem, to egoistyczne...
- Wcale nie, Marinette. Wcale nie...
Chciał podejść bliżej niej i przytulić ją, dać jej wsparcie... ale jego nogi zdawały się być przyspawane do poziomego, kamiennego dachu.
Cholera.
A miał ją tu oczarować na tyle, żeby w mig zapomniała o Luce.
- Więc...! - wzięła głęboki wdech i stłamsiła całe wzruszenie, które wypełniło jej serce. - Opowiesz mi o tym, co u ciebie słychać, Kocie?
Kiedy obróciła się w jego stronę i spojrzała na niego tymi przeraźliwie smutnymi oczyma, myślał, że zaraz utonie w ich głębi. W jednej chwili jego pewność siebie dosłownie wyparowała, zastąpiona drżeniem niespokojnego serca. Motywując swoje wszystkie siły, wyciągnął ku dziewczynie rękę, a gdy ta ją chwyciła, poprowadził ich na brzeg dachu i pozwolił usiąść na samym krańcu, do ostatniej sekundy obserwując wszystkie jej ruchy. Chyba zaczynał podświadomie obawiać się, że po tak długiej rozłące z Tikki, Marinette może zacząć zatracać swoje biedronkowe przyzwyczajenia. Wtedy na powrót stałaby się niezdarna, tak, jak doskonale pamiętał ją jeszcze z czasów szkolnych. Ale ku jego zdziwieniu, dziewczyna poruszała się całkiem swobodnie.
Usiedli na brzegu, zwieszając swobodnie nogi. Przepaść pod nimi ciągnęła się daleko w dół.
- Mój ojciec w głównej mierze poświęcił się naprawianiu relacji z mamą. W przeciągu tygodnia wróciła do pełni sił, z resztą czuwał nad nią sztab specjalnie zatrudnionych lekarzy. Podobnie było ze mną. Zakazali komukolwiek mówić o tych wydarzeniach. O tym, że... - złapał się za podbrzusze. - ...prawie bym umarł. Nie znaleźli żadnego lekarza, który byłby w stanie doprowadzić mnie do pełni zdrowia. I kiedy wydawało się, że mój los jest już przesądzony, do drzwi zapukał Mistrz Fu, podając się za chińskiego znachora. Zabronił komukolwiek wchodzić do pokoju, podczas gdy sam posiłkował się magią Barkk do uleczenia moich ran. Cieszę się, że jako Łowca nie zdążyłem wygadać nikomu jego prawdziwej tożsamości... - zaśmiał się cicho.
- Czyli to, co zrobiła dla ciebie Rose... wtedy, w piwnicy waszego domostwa...
- ...nie było wystarczające, zgadza się. Ledwie opóźniła zgniliznę, która toczyła moje ciało. Powoli i sukcesywnie... ból, który temu towarzyszył, był nie do zniesienia.
CZYTASZ
Miraculous: Motyl i Wąż [zakończone]
FanfictionJest to bezpośrednia kontynuacja Kryzysu Bohatera, ale każdy fan Miraculum powinien bez problemu się tutaj odnaleźć ;) --- Rzeczywistość bez Adriena była przytłaczająca. Po tym, gdy poznali już swoje wzajemne tożsamość i nawet zdążyli wyznać sobie m...