Schodząc ze stopni wciąż nie mogła zrozumieć zachowania Luki podczas wspólnego posiłku na stołówce. Był... inny. Jakby coś go opętało. Nigdy nie pokazał jej się od tej strony i musiała przyznać, że niezbyt przypadła jej ona do gustu. Nawet Juleka była zaskoczona jego reakcją, a to już musiało coś znaczyć.
Kiedy znalazła się na dziedzińcu przed szkołą, dostrzegła chłopaka stojącego w bramie, opartego o jeden z kamiennych filarów. Miał ugiętą lewą nogę i ręce wepchnięte głęboko w kieszenie kurtki; poza tym, co rzadko się zdarzało, na głowę zdążył zaciągnąć sobie kaptur, obszerny na tyle, że zdołał schować pod nim całą swoją bujną czuprynę. Zdawało się, że na kogoś czekał - ale przecież nie na nią, prawda?
- Och, hej, Marinette. Ja... miałabyś chwilę?
Szlag. Jednak na nią.
Dziewczyna przystanęła w bramie i spojrzała na niego, dostrzegając, że na twarzy odmalowaną miał chłodną obojętność. Maska? Czy prawdziwe uczucie? Jeśli to drugie, to nie była pewna, czy chce z nim dalej rozmawiać.
- Zrobiłem dziś straszną głupotę, wtedy, na stołówce. I chciałem cię za nią przeprosić - nie odpowiadała zbyt długo, by mógł to zignorować. Musiała się go obawiać, i wcale jej się nie dziwił.
- Miałeś pełne prawo do swojego zachowania - mruknęła, uznając, że ta oziębłość była jednak wyłącznie jego maską. - Nie zachowałam się wobec ciebie fair. W pełni zasłużyłam sobie na takie traktowanie.
- Przestań tak mówić... nikt nie zasługuje na takie traktowanie. A w szczególności ty, Marinette.
Dostrzegła, że próbował uciekać wzrokiem gdzieś na bok, najwidoczniej czując wstyd i niepewność w stosunku do jej osoby. Rzeczywiście musiał przejąć się swoim zachowaniem na stołówce. Och, Luka... wyglądał tak rozkosznie i zarazem zabawnie w tej formie zagubionego chłopca. Dotychczas zdążył ją przyzwyczaić do zupełnie innej strony swojej osobowości - zdecydowanej i pewnej siebie. To... w jakiś sposób była bardzo miła odmiana. Z dnia na dzień odkrywała kolejne elementy układanki, które ostatecznie składały się na całokształt jego - bądź co bądź - skomplikowanego charakteru.
- Więc jakim prawem ja traktowałam cię w ten sposób przez cały ostatni czas? - mruknęła, kopiąc leżący nieopodal kamień. - Przepraszam. Powinnam bardziej wziąć pod uwagę twoje uczucia... a tymczasem...
Nim dokończyła, paczka ich wspólnych przyjaciół przekroczyła bramę szkoły.
- Dajesz dajesz! - Nino półgębkiem dopingował Lukę, mając nadzieję, że chłopak odczyta wiadomość z samego ruchu warg. Było coś w dziewczynach, że dostawały automatycznej alergii na silną, męską komitywę. Wolał więc nie utrudniać mu zadania przekonania Marinette do swojej racji.
- Nie będziemy wam przeszkadzać, ale pamiętajcie, żeby skończyć o jakiejś rozsądnej godzinie - powiedziała mimochodem Alya, ignorując wygłupy swojego chłopaka.
- Właśnie. Mama będzie niezadowolona, jak znowu nie wrócisz na noc - dodała Juleka, i właśnie te słowa uratowały Lukę i Marinette przed dalszymi komentarzami, bo dziewczyna skupiła na sobie uwagę resztę idących obok przyjaciół. Nie potrzeba było im dużo, by zmienić obiekt zainteresowań, a wychodziło na to, że Juleka posiadała w arsenale kilka ciekawych, pikantnych ciekawostek. Musieli wyciągnąć z niej wszystko.
Kiedy oddalili się na stosowną odległość, Luka odepchnął się stopą od kamiennego filaru i dwoma krokami zbliżył w stronę Marinette. Nie był pewien, czy skracanie dystansu jest w tej chwili dobrym posunięciem, ale w zasadzie nie miał nic do stracenia. Jeśli nie chciała go znać, to lepiej, żeby powiedziała mu o tym teraz.
- Posłuchaj...
Zaczęli oboje w tym samym momencie, a potem spojrzeli na siebie zaskoczonym wzrokiem, który zaraz przerodził się w czyste rozbawienie.
- Ty pierwszy.
- Niech to... ale wiesz, panie mają pierwszeństwo.
- Jesteś pewien?
- Zawsze.
Odchrząknęła znacząco.
- Nie chciałam, żebyś pomyślał, że bawię się twoimi uczuciami. Wtedy, w galerii handlowej, cała ta rozmowa... poszła nie tak, jak miała. Chociaż nie. To nie rozmowa była zła. To moje zachowanie tuż po jej skończeniu. Powinnam cię była zatrzymać, wytłumaczyć wszystko co i jak... a nawet jeśli nie dałam wtedy rady, to chociaż zadzwonić, napisać wiadomość z wytłumaczeniem, cokolwiek... tymczasem ja... wybrałam ucieczkę. Ale nie chcę już więcej uciekać. Nie przed... tobą... Luka.
Wysłuchał jej w spokoju, choć ciężko było mu ukrywać uśmiech. Naprawdę cieszył się na jej słowa. Czy to znaczyło, że jednak daje im szansę na zaistnienie tego związku?
- Również chciałem przeprosić cię za tamtą sytuację. Wywarłem na ciebie zbyt duży nacisk, nie pozostawiając pola do reakcji. Jak widzisz... to mój największy mankament. Zreflektowałem się za późno, by mój głupi, wewnętrzny honor pozwolił mi wrócić i przeprosić za moje zachowanie. Jestem skończonym idiotą. W dodatku to, jak się dzisiaj do ciebie odniosłem... jest mi potwornie źle z samym sobą. Czekałem tu na ciebie od dobrej godziny, z nadzieją, że wciąż jesteś na zajęciach. Posiłkowałem się planem Juleki, ale każda z was może mieć przecież jakieś indywidualne zajęcia na koniec dnia. Wierzyłem, że się tu zjawisz, bo musiałem ci to powiedzieć. Inaczej chyba umarłbym jeszcze przed wieczorem.
I stali dalej w milczeniu, nie wiedząc jak się wobec siebie zachować. Mógłby wyciągnąć ku niej rękę, przybić sztamę i zapomnieć o sprawie. Tak, gdyby była jego kolegą. Mógłby też przyciągnąć ją i zatopić w połach własnego swetra, tak jak poprzednio, przytulając ją do własnej klatki piersiowej. Ale na to chyba było za wcześnie.
- No to... chcesz wpaść do mnie? W zasadzie mam ci coś do pokazania.
- Byłbym skończonym głupkiem, gdybym się teraz nie zgodził.
***
CZYTASZ
Miraculous: Motyl i Wąż [zakończone]
FanfictionJest to bezpośrednia kontynuacja Kryzysu Bohatera, ale każdy fan Miraculum powinien bez problemu się tutaj odnaleźć ;) --- Rzeczywistość bez Adriena była przytłaczająca. Po tym, gdy poznali już swoje wzajemne tożsamość i nawet zdążyli wyznać sobie m...