Rozdział 30: Kwaśne żelki

232 37 23
                                    

Kwadrans później wciąż żył.

Ale cóż to za życie, kiedy Marinette odsunęła się od niego na bezpieczną odległość pod pretekstem "udostępnienia mu większej ilości świeżego powietrza"?

Nie wiedział, czy ona to tak na poważnie, ale patrząc po jej przerażonej minie, to chyba faktycznie przejęła się stanem jego zdrowia.

Uh...

Będzie musiał popracować nad sobą, żeby więcej jej tak nie straszyć.

Albo...

...albo zmusić ją do zaprzestania dawania mu takich mało współczulnych tekstów o zakochaniu w stosunku do Luki.

Grrrrr! Luka!!!

- Znowu robisz tę swoją dziwną minę... - mruknęła przerażona, zachowując pewien dystans.

- To znaczy, że wracam do zdrowia.

Odpowiedział lekko jadowicie, wciąż rozpamiętując postać swojego rywala. Jednocześnie rozmasowywał okolice klatki piersiowej, gdyż ból był faktycznie doskwierający. Co prawda czuł się już o niebo lepiej (przynajmniej w porównaniu do stanu sprzed kwadransa), ale zdecydowanie powinien uważać w przyszłości. Eh, Marinette. Gdyby tylko wiedziała, jak często stawiała jego życie na szali...

- Jesteś pewien?

- Tak, zdecydowanie. Dziękuję za twoją troskę. Bardzo mi jej... brakowało...

- Wiesz, że to nic nadzwyczajnego...

- Och, domyślam się, że Luka ma dostęp do lepszych rzeczy...

Czy on to powiedział na głos?

Z grymasem niepewności zerknął na twarz dziewczyny.

Sądząc po jej ściągniętych brwiach i na wpół przymkniętych powiek, to tak, powiedział to na głos.

"Adrien... dlaczego jesteś takim cholernym pajacem...?!"

- Myślę... myślę, że to najwyższa pora, żeby wrócić do domu... - mruknęła. - Jest mi zimno i... czuję się zmęczona...

Przez sekundę próbował ocenić, czy były to faktyczne powody jej nagłej chęci powrotu, czy może użyła bardzo zmyślnego kłamstwa, byleby uwolnić się od jego towarzystwa. Ale dopóki siedziała tu, na dachu, była skazana na jego decyzje. Przez chwilę pomyślał sobie nawet, żeby omamić ją urokiem starego Adriena, albo dowcipem a'la Czarny Kot, ale po sekundzie uzmysłowił sobie, że żeby to zadziałało, najpierw musiałby wyglądać jak któryś z nich. W stroju Władcy Ciem, choć nieco różnił się od wersji jego ojca, mogło to zadziałać na jego niekorzyść. Och! No właśnie. Może to przez tę głupią maskę nie mogła przełamać swojej nieśmiałości wobec niego?

- Oczywiście, Księżniczko - zdecydował się na najbardziej neutralną opcję. - Wybacz, że tak długo cię tu przetrzymałem, ale... naprawdę dobrze mi się z tobą rozmawiało.

Uśmiechnęła się.

Odhaczył w pamięci maleńki sukces.

- Mi również, choć... wolałabym zobaczyć cię bez tej maski...

A jednak! Wiedział, że to ona nastręcza dodatkowych problemów! Nooroo! Będzie musiał porozmawiać ze swoim Kwami o alternatywnym wyglądzie jego magicznego stroju!

- Niestety to jest cena, którą muszę zapłacić za możliwość opuszczenia mojego prywatnego więzienia.

- Może... może następnym razem wezmę ze sobą coś do jedzenia? Żebyś mógł chociaż na chwilę... wiesz... się detransformować.

Jego obolałe po poprzednich ciosach serce nagle znowu zabiło mocniej. Wspaniale! Czyli nie przekreślała go po dzisiejszym wieczorze! I w dodatku chciała go zobaczyć, jakkolwiek by to nie brzmiało, bez ubrań! No, przynajmniej tych magicznych!

- Nie wiem ile będę w stanie wytrzymać bez wsparcia Nooroo, ale... możemy spróbować - posłał jej ciepły uśmiech. Ach, Marinette... jesteś taką wspaniałą dziewczyną! - Przygotuj w takim razie żelki.

- Żelki? - zapytała z pewną dozą zdziwienia.

- Ano, żelki. Najlepiej kwaśne. Po tym, kiedy okazało się, że mój ojciec miał zwyczaj trzymać Nooroo w głodzie, postanowiłem pokazać mu całą gamę różnorakich przysmaków. Nie patrz tak na mnie, Marinette. Dobrze wiesz, że nie podsunąłbym mu camemberta pod nos, w obawie, że jeszcze mu zasmakuje. Dość już przeżyłem z Plaggiem i nie chciałbym znowu przez to przechodzić - zaśmiał się.

- Czy to znaczy, że nie tęsknisz za swoim poprzednim Kwami?

W jednej chwili zgasiła całą radość, którą odczuwał w sercu. Na jego twarzy odmalowała się powaga i delikatny odcień bólu, mentalnego, nie fizycznego.

- Oczywiście, że tęsknię. Ale, jak to powiedziałaś, musimy nauczyć się żyć na nowo - po tych słowach kucnął i wyciągnął ręce w tył. - A teraz wskakuj, tak jak kiedyś wskoczyłaś na plecy Czarnego Kota. Kwadrans i będziemy u ciebie. Obiecuję.

***

Miraculous: Motyl i Wąż [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz