Chłód wieczora łagodził gorąc trawiący jego twarz, wysuszał oczy, które mimowolnie zdążyły zaszklić się porcją łez.
Ale przecież nie miał o co płakać.
Był dojrzałym chłopakiem, który umiał znieść porażkę - nie pierwszą i nie ostatnią w jego życiu.
Problem w tym, że nie umiał poradzić sobie ze wspomnieniami o tych jej fałszywych uśmiechach, które brał do siebie, mimo, że były adresowane do Adriena.
- Idiota.
Mruknął.
Od początku przeczuwał, że młody Agreste będzie chciał wywinąć mu jakieś świństwo, w centrum którego postawi Marinette.
Ale tak bardzo ufał jej, że nie sądził, by zabiegi blondyna odniosły jakikolwiek sukces.
Parsknął ze śmiechu.
On i ta jego głupia naiwność spowodowana nadmierną wiarą w uczciwość innych ludzi.
Kiedy wreszcie oduczy się mierzyć innych swoją własną miarą?
Zacisnął zęby i zmrużył wilgotne oczy.
Wiedział przecież, że Marinette ma bzika na punkcie Adriena... kto więc był głównym przegranym w tej sytuacji?
On? Że w ogóle porwał się z motyką na słońce?
Ona? Że do końca życia będzie walczyła z zatrutym sumieniem?
Adrien? Że postanowił zbyt prędko wrócić z powrotem do jej domu?
Zaśmiał się do siebie samego, ale w jego śmiechu nie było ani grama szczerości.
Szczególnie, że usłyszał za swoimi plecami rozpaczliwy krzyk z jej ściśniętego żalem gardła.
Nie zatrzymał się.
Nie mógłby teraz na nią spojrzeć.
***
CZYTASZ
Miraculous: Motyl i Wąż [zakończone]
FanficJest to bezpośrednia kontynuacja Kryzysu Bohatera, ale każdy fan Miraculum powinien bez problemu się tutaj odnaleźć ;) --- Rzeczywistość bez Adriena była przytłaczająca. Po tym, gdy poznali już swoje wzajemne tożsamość i nawet zdążyli wyznać sobie m...