Rozdział 41: Wata cukrowa

221 28 42
                                    

Podświadomie wiedziała, że po tamtym piątku nie będzie mogła liczyć na ponowne, wcześniejsze niż umówione, spotkanie z Adrienem. Ale kiedy nie zjawił się ani w sobotę, ani w niedzielę, ani przez dwa kolejne dni - Marinette zaczęła odczuwać pewien bliżej nieokreślony dyskomfort. Zupełnie tak, jakby zaczęła oglądać w zwolnionym tempie wystrzał korka szampana albo wkłuwanie igły w nadmuchany balonik - wiedziała, że musi dojść do nieuniknionej katastrofy, ale nie mogła oszacować kiedy dokładnie się to stanie. W wyniku tego odczuwany stres był po dwakroć mocniejszy, a każde wejście do pokoju przynosiło mrożące krew w żyłach przerażenie, szczególnie, jeśli ciągnęła ze sobą Lukę.

Adrien był zbyt nieprzewidywalny i wprowadzał w jej życie chaos.

W dodatku miała wrażenie, że zaczyna niepotrzebnie wariować i nie do końca umiała sobie poradzić z tą sytuacją.

Ale, jakkolwiek by nie odpychała od siebie tych myśli, w głębi serca brakowało jej nutki szaleństwa, od której zdążyła uzależnić się podczas bycia Biedronką. Pięć minut z mocą Feniksa przypomniało jej o tym doskonale.


Spoglądając na Lukę, który właśnie śmiał się z naprędce skleconego dowcipu, Marinette próbowała podchwycić jego dobry nastrój, ale coś nie do końca wyszło tak, jak powinno.

- Wszystko w porządku, Mari? - zapytał, podchodząc bliżej. - Ostatnio wydajesz się być myślami zupełnie gdzie indziej.

- Tak - odpowiedziała szybko, ale to nie mogło uspokoić podejrzeń Luki. - Po prostu... trochę kiepsko się czuję. Sama nie wiem dlaczego. Chyba to przez to zmęczenie. I nie patrz tak na mnie! Śpię doskonale, odkąd sprawiłeś mi pluszowego węża! Ale... mam trochę za dużo obowiązków na głowie. Szkoła, rodzice, a jeszcze muszę wcisnąć w to wszystko moje prywatne praktyki związane z projektowaniem... 

Czemu wciąż go okłamywała? Albo raczej... czemu wciąż okłamywała siebie samą? Nie chciała, by to wszystko wyszło na jaw... nie chciała się z nim dzielić tą informacją... pragnęła zachować swój sekret w zupełnej tajemnicy.

Przecież zdawała sobie sprawę z faktu, że Luka stara się ze wszystkich sił pomóc jej zapomnieć o przeszłym życiu superbohaterki... tymczasem ona... jak totalny ćpun brnęła po kilku miesiącach czystości z powrotem w to magiczne gówno.

I to wszystko było winą Adriena - oczywiście. 

- Może wata cukrowa poprawi twój nastrój?

Zaproponował, wciąż mając w pamięci uwagę Juleki na temat pozytywnego wpływu cukru na emocje kobiet. Przy bubble tea może nie do końca to wszystko zadziałało w odpowiedni sposób, ale próba badawcza musi się składać z większej ilości testów, tak przynajmniej uczyli go na biologii i chemii.

Nie czekając na odpowiedź, kupił jedną, potężną porcję waty o smaku jagodowym, tak wściekle niebieską, że aż miał obawy, czy po jej zjedzeniu oboje nie będą przypadkiem świecić w ciemności.

Marinette z czystą przyjemnością oderwała dla siebie cienką warstwę cukrowej powłoki, zaraz też wpychając ją sobie do ust i oblizując palce. Na ich opuszkach zdążyły sperlić się ciemnogranatowe perełki cukru.

- I jak? - zapytał z nadzieją w głosie.

- Lepiej.

Punkt dla ciebie, Juleka.

Teraz tylko zobaczymy, na jak długo.

- Chcesz iść na kolejkę górską? Albo trampolinę? - chwycił ją mocniej za dłoń i uniósł do swoich ust, żeby delikatnie ucałować. Dzisiejszego wieczora pozwalał jej swobodnie wybrać atrakcje.

- Diabelski młyn? - zaproponowała. - A potem strzelnica.

- S-s-strzelnica...? - zapytał nieśmiało.

- Jeśli wygrasz coś dla mnie, tylko wtedy będę mogła zasnąć spokojnie.

- Marinette! - oburzył się ze śmiechem. - To jest szantaż!

Wzruszyła ramionami, również się uśmiechając, tyle że ten rodzaj uśmiechu wzbudził w nim pewną dozę podejrzliwości i niepewności.

- Czasami mam ochotę wyrwać z ciebie twojego wewnętrznego demona - mruknęła. - Pokaż na co cię stać.

- Mój demon nie nadaje się do strzelania - przyznał szczerze. - To całkiem potulny baranek, no chyba, że naprawdę dasz radę go rozsierdzić. Ale... nie mogę zamiast tego zagrać ci jakiejś kołysanki do snu?

Kiedy posłała mu karcące spojrzenie, znał już odpowiedź.

Westchnął.

Wata cukrowa zadziałała chyba aż za mocno.

- Niech ci będzie. Ale tylko, jeśli potem zagrasz razem ze mną. Albo zaśpiewasz. Jestem miłym chłopakiem. Pozwolę ci wybrać.

- Kontr-szantaż? - zaśmiała się. - Niech będzie.

***

Miraculous: Motyl i Wąż [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz