Rozdział 40: Szczypta magii

219 30 17
                                    

Kiedy skończyli ze sobą rozmawiać, na dworze zdążyło zrobić się naprawdę ciemno. Ciężko im było stwierdzić, ile właściwie czasu poświęcili na tę konwersację, ale z drugiej strony mogli się tylko cieszyć, że tak swobodnie czuli się przy sobie.

- Chcesz się jeszcze przejść? - zapytał z żywym zainteresowaniem.

- Muszę powoli wracać, moi rodzice będą się martwili.

- Czy nie mówiłaś mi, że byliby spokojniejsi, gdybyś znalazła sobie chłopaka?

Zaśmiała się pod nosem, sprzedając mu delikatnego kuksańca w ramię.

- Nie łap mnie za słówka! Po prostu... jestem zmęczona.

- Zawsze możesz położyć się spać tutaj - przyznał z rozbrajającą wręcz szczerością.

- Uh! Moi rodzice chyba by mnie zabili...

- Patrząc trzeźwo na fakty, to ja już miałem okazję spać w twoim łóżku i nic strasznego się nie stało.

- Ale... Luka! - westchnęła ciężko. - Wiem, że mnie podpuszczasz, ale i tak ci to wytłumaczę - uniosła rękę w górę i złączyła kciuk z dwoma palcami niczym typowa Włoszka. Gest ten miał dodać więcej powagi do jej kolejnych słów. - To była sprawa zupełnie innej kategorii!

- Innej kategorii?

- W ogóle się wtedy nie kontrolowałam! Tak bardzo zmęczona byłam... wciąż czuję wyrzuty sumienia z tamtego wieczora...

Chłopak uśmiechnął się na jej tłumaczenie.

- Zupełnie niepotrzebnie, Marinette. Zupełnie niepotrzebnie.


Kierując się w stronę jej domu, natknęli się jeszcze po drodze na obwoźną budkę z lodami Mistrza André. W tak ciepły wieczór żal było nie skorzystać z jego usług.

- Granatowe jak jej włosy - zaczął, nakładając sporą gałkę lodów na spód. - Czerwone jak jej rumiane policzki! I niebieskie jak oczy, w których odbija się całe niebo...!

André zawsze przejmował się swoją pracą na wyrost. Ostatecznie nie na darmo nazywali go Swatką Dusz.

Kiedy wręczył lody Luce, przeniósł roześmiane spojrzenie na towarzyszącą mu osobę. Przez chwilę analizował ją, jakby próbując rozgryźć jej myśli, ale ostatecznie zapytał uprzejmie:

- A dla ciebie, dziewczynko?

- Eee... - zawahała się. Gdyby nie zachęcający wzrok Luki, pewnie by się wycofała z tego szalonego pomysłu. - Jasne, poproszę! - powiedziała pierwsze, co przyszło jej do głowy.

André skrzywił się delikatnie, nie takiej przecież oczekiwał odpowiedzi! Ale niech będzie! Najwidoczniej ta granatowowłosa dziewczyna nie lubiła niczego ułatwiać!

- W takim razie... w takim razie... - mężczyzna ścisnął mocniej łyżkę do lodów w swojej dłoni, przyglądając się uważnie Marinette. Z jakiegokolwiek kąta jednak by nie patrzył, nie mógł znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. - André ma wielki problem... może sama wybierzesz sobie smaki...?

Marinette poczuła wstępujący na jej policzki rumieniec. Musiała zareagować, nim ktokolwiek domyśliłby się jej minimalnego rozdarcia.

I przez "ktokolwiek" miała na myśli oczywiście Lukę.

- Zanim nałoży mi pan wszystko w jednym smaku, pozwolę sobie panu pomóc, mistrzu André!

Dziewczyna uśmiechnęła się przepraszająco, a potem podeszła do szyby i oparła na niej dłonie, zaglądając do środka budki. Po chwili namysłu wskazała na lody miętowe, słony karmel i... nie mogła się zdecydować. Powinna wybrać coś neutralnego, zanim okaże się, że sama stworzyła sobie podobiznę lodowego Adriena.

- Ten wydaje się ciekawy - powiedziała, gdy André uformował drugą kulkę. - Co to za smak?

- Guma balonowa, drogie dziecko!

Perfekcyjnie.

Niebieski wcale nie pasował do Adriena!

Odebrała z rąk swoje zamówienie, które zostało upstrzone wisienką na samym szczycie.

Kiedy oddalili się na kilka kroków, Luka nachylił się w jej kierunku.

- To tak specjalnie?

Spojrzała na niego zaskoczona i lekko zestresowana.

- Te lody - wyjaśnił. - Mówią, że André umie wyczarować podobiznę twojej sympatii. Nie mów, że o tym nie słyszałaś?

- Jaaaa? Coooo? E-he-he! - poczuła się zakłopotana. - Nigdy w życiu nic takiego nie słyszałam!

Wciąż spoglądał na nią podejrzliwie.

- W takim razie pozostaje mi pogratulować ci doskonałego wyboru smaków - zaśmiał się i wrócił do konsumpcji swojego deseru. - Jeśli to rzeczywiście nieświadomie, to szczęście musi mi wyjątkowo sprzyjać. I powiedz mi... faktycznie jest ze mną tak źle, że obawiałaś się dostać lody w jednym smaku?

Jakby szukając potwierdzenia swojej teorii, Luka spojrzał w dół na swoje dżinsowe spodnie i niebieską bluzę, a potem pomyślał też o równie niebieskich oczach i niebieskich włosach - nie mógł znaleźć nic na swoją obronę. No chyba że ten czarny t-shirt, który zdecydował się dzisiaj ubrać. A tak poza tym... cóż. 

Chłopak prychnął do siebie rozbawiony. 

Brak odpowiedzi ze strony Marinette odebrał jako nieme potwierdzenie, jako coś bardzo oczywistego. 

Tymczasem serce Marinette jeszcze nigdy nie biło tak szybko w obawie przed zdemaskowaniem jej poplątanych myśli.

***

Miraculous: Motyl i Wąż [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz