Stanął pod murami piekarni równo o godzinie osiemnastej. Tak, jak się wcześniej umówili. Kiedy otworzył z trudem drzwi, dzwoneczek oznajmił jego przybycie.
- Marinette! Masz... och - wypadło z ust mamy, kiedy zamiast standardowego Luki, dostrzegła jakąś ludzką abominację. - ...gościa?
- Dzień dobry - sapnął z trudem, próbując wygrzebać się z objęć potężnego węża, który oplatał zarówno jego szyję, jak i tors. - Słyszałem, że Marinette uwielbia duże zwierzęta. Mam nadzieję, że ten wpasuje się w jej gusta.
Sabine uniosła dłonie do ust i zasłoniła delikatny, choć szczery uśmiech, jaki rozciągnął się na jej twarzy.
- Chłopcze! Czy ty aby nie przesadzasz?! - Tom był rzeczywiście zaskoczony wielkością pluszowego stwora. - Nasza córka jest już dostatecznie mocno rozpieszczona... o proszę! O wilku mowa!
Na schodach pojawiła się Marinette, która z wyrazem żywego przerażenia spojrzała na maleńką głowę Luki wyzierającą spomiędzy splotów zielonego węża.
- Na Boga! - zakrzyknęła. - Czyś ty oszalał?!
- Nie ma takiej rzeczy, której nie byłabyś warta, Marinette! Zdążyłem zauważyć, że przydałoby się wymienić twoją poprzednią poduszkę... a ta chyba sprosta oczekiwaniom! - zrobił ostrożny krok w przód, uważając, żeby nie strącić nic z blatów. Świeże wypieki pachniały tak wspaniale! - Ale będziesz musiała pomóc mi ją przetransportować... najmocniej państwa przepraszam... nie sądziłem, że nastręczy to tyle problemów...!
Sabine i Tom odsunęli się na boki, pozwalając Luce przejść wprost pod schody, na których już czekała na niego Marinette. Wyciągając ręce ostrożnie w kierunku chłopaka, chwyciła za łeb pluszowego węża i zaczęła wciągać go na górę, oswobadzając Lukę z jego niebezpiecznych splotów.
Chwilę później pluszowa zabawka bezpiecznie wylądowała na jej łóżku.
- Do końca oszalałeś... - parsknęła śmiechem, zawijając węża wokół swojego posłania. Kiedy to zrobiła, stanęła z boku i spojrzała na całokształt zabawki, jednocześnie podpierając się dłońmi pod boki. Wyglądała tak, jakby fachowo oceniała gabaryty pluszaka i zastanawiała się, czy przypadkiem nie zarwie jej podłogi.
Jedna myśl zaczęła krążyć wokół jej głowy.
To było prawdziwe bydlę, a nie zabawka.
- O, wypraszam sobie. To wcale nie był impuls szaleńca. Nie tak łatwo jest znaleźć dobrej jakości pluszaka w podobnym rozmiarze! Proszę, doceń moje starania!
Marinette uśmiechnęła się szeroko.
- No przecież doceniam, ale... zobacz... przecież on prawie nie mieści się na łóżku!
- Taki był zamysł. Wiem, że sypiasz już lepiej niż ostatnio... ale na wypadek, gdybyś znowu miała problemy, pomyślałem, że możesz obwarować się tym wężem dokoła i wyobrazić sobie fakt, że leżysz w kojcu. Wiesz. Jak maleńki bobas... którym faktycznie jesteś, ale wciąż nie możesz się pogodzić z tym faktem - na jego ustach wymalował się ogromny, perfidny uśmiech.
- Ha ha - zaśmiała się prowokująco. - Jeszcze ci się nie znudziło?
- Takie sympatyczne dogryzanie ci? - podszedł do niej i objął ją w pasie. - Nigdy.
- I zakładam, że wybór akurat tego zwierzęcia nie był przypadkowy, hm? - mruknęła zaczepnie.
- Oczywiście, że nie. Przecież wszyscy wiemy, że węże są najlepszymi stworzeniami na świecie. Bez problemu mogą pożreć nawet kocura! I to w całości!
- Hej! - obruszyła się. - To było niemiłe...!
- Ale prawdziwe...!
Śmiejąc się, pocałował ją w usta. Przynajmniej tym razem miał pewność, że nikt im nie przeszkodzi.
***
CZYTASZ
Miraculous: Motyl i Wąż [zakończone]
FanfictionJest to bezpośrednia kontynuacja Kryzysu Bohatera, ale każdy fan Miraculum powinien bez problemu się tutaj odnaleźć ;) --- Rzeczywistość bez Adriena była przytłaczająca. Po tym, gdy poznali już swoje wzajemne tożsamość i nawet zdążyli wyznać sobie m...