Rozdział 36: Letnia burza

235 33 21
                                    

Zastanawiała się, czy podobnie musieli czuć się opętani przez Akumę, choć - z tego co zdążyła sama zaobserwować - żadna ofiara nie zachowywała wtedy własnej świadomości, niejako "nadpisanej" przez świadomość nowej tożsamości. Tymczasem ona czuła się nadal sobą... jakby nic się nie zmieniło. A jednak, gdy spojrzała na swoje ręce, widziała, że jej wygląd uległ znaczącym zmianom.

- Kiedy zrywałaś te nieszczęsne plakaty... wspominałaś coś o mirakulum Feniksa - mruknął, oglądając jej nowe wdzianko. No, musiał przyznać, że przeszedł siebie samego podczas jego projektowania i nadawania mocy Kodamie. - Pomyślałem, że to będzie dobry pomysł, by móc ci je poniekąd ofiarować.

- A-a-adrien... - szepnęła, nie mogąc wyjść z szoku. - T-t-t-to jest... wspaniałe...

Uśmiechnął się lekko tymi swoimi bladymi ustami. Pikanie mirakulum oznajmiło rozpoczęcie nieubłaganego odliczania do transformacji zwrotnej.

- Rety... - westchnął. - ...moc motyla jest beznadziejna w tej formie... co nam po tych pięciu minutach? Nawet nie zdążę ci się dokładnie przyjrzeć...

Ignorując jednak jego słowa, dziewczyna obróciła się tanecznym krokiem dokoła własnej osi, rozpraszając poła pomarańczowo-czerwonej sukni, które zafalowały wokół jej łydek niczym tańczące ognie. Z je ramion zwisały długie pasma atłasowego szalu zawijające się zmyślnymi serpentynami w dół, zaś kiedy tupnęła w swoim tańcu - spod obcasów wysokich butów uleciały delikatne iskry, unoszące się w podskokach wyżej i wyżej; na głowie miała wplecioną niewielką tiarę, uroczo błyskającą złotem w blasku mrugających do niej iskierek. 

Kiedy się zatrzymała, dostrzegła dłoń wysuniętą w jej kierunku.

Chwyciła ją nieśmiało, a potem oboje wyskoczyli przez balkonowe okno na zewnątrz.


Biegnąc wzdłuż wysokich dachów budynków mieli pewność, że umkną przed wścibskimi oczyma potencjalnych podglądaczy.

- Sam zaprojektowałeś ten strój?

- Mniej-więcej. Nie byłem pewny jak to dokładnie działa.

- Ale teraz już wiesz?

- Coś ty - przyznał ze śmiechem. - To był pierwszy raz, kiedy użyłem w ogóle jego prawdziwej mocy. Mam nadzieję, że jesteś zadowolona.

- Nie żartuj sobie nawet... to jest... najwspanialsza rzecz, jaką ktoś dla mnie zrobił w ciągu ostatniego... w ciągu ostatnich miesięcy!

Uśmiechnął się do siebie pod nosem. Czyżby właśnie strącił Lukę z piedestału?

- Żałuję tylko, że mogę dać ci ten prezent jedynie na tak krótki czas...

Dostrzegł, że spogląda na niego z ukosa. Nie mógł nie odwzajemnić tego gestu. Szczególnie, że tak pięknie się teraz uśmiechała...

- Cieszę się nawet z tych pięciu minut spędzonych razem.

Jego serce przyjemnie łupnęło w piersi.

Zabawne, że w tym samym czasie również zakomunikowało to ostrzegawcze piknięcie mirakulum.

Potem zaś szybka myśl przeleciała przez jego głowę.

Cholera.

Zostały im ostatnie trzy minuty.

- Zanim detransformuję się z powrotem, muszę wylądować u siebie w pokoju. Tak na wszelki wypadek.

- W takim razie... chciałabym zobaczyć, jaką prawdziwą mocą mnie obdarowałeś. Jeśli nie masz nic przeciwko, oczywiście.

Uśmiechnął się życzliwie. Dlaczego miałby mieć coś przeciwko?

- Korzystaj śmiało. Baw się do woli.

Kiedy skupiła się na swoich mocach, serpentyny zwisające z ramion buchnęły gorącym żarem, zaraz też zmieniając się w ogromne, ogniste skrzydła; potężna salwa światła przecięła niebo. Widząc to, Adrien zmrużył oczy i zasłonił twarz przedramieniem. Uch, chyba nieco przesadził z efektami. Plus ognie. Nie do końca dobrze mu się kojarzyły w połączeniu z supermocami... ale przecież kiedyś musiał znowu się do nich przyzwyczaić - nie mógł tkwić pośród swoich dawnych strachów. Nie był już Łowcą... i nigdy nim nie będzie.

Tymczasem Marinette poczuła, że niczym mydlana bańka - zaczyna frunąć w górę i w górę, unosząc się na falach gorąca; potężne skrzydła niosły ją w kierunku lazurowego nieba. Kiedy spojrzała w dół - na swojego towarzysza - zdała sobie sprawę, że coraz bardziej zaczyna się od niego oddalać. Czym prędzej wyciągnęła ku niemu rękę, a on chwycił ją mocno w ostatniej sekundzie. Chwilę później umocnił uścisk palców na jej przedramionach, bojąc się, że zaraz wyślizgnie się z jej objęć i poszybuje prosto na zaludnione uliczki Paryża.

Ale kiedy spojrzał pod siebie, zdał sobie sprawę, że przerażeni ludzie zaczęli chować się po kątach, a część z nich wyciągnęła nawet parasolki.

Zaśmiał się na ten widok.

Szczerze i ciepło, tak jak dawno nie miał okazji.

Najwidoczniej odzwyczajeni od ataków Władcy Ciem wrócili do swoich starych nawyków i przyzwyczajeń.

Cóż, na ich miejscu zachowałby się podobnie.

Ten potężny błysk towarzyszący jej transformacji faktycznie mógł zwiastować nadchodzącą burzę.

***

Miraculous: Motyl i Wąż [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz