Rozdział 37: Nie kłam

217 31 25
                                    

Nim jej (a właściwie jego) moc się wyczerpała, zdążyła usadowić go na tyłach rezydencji, na tyle bezpiecznie, by nikt nie był w stanie ich zauważyć. Podczas lotu poinformował ją, że jego rodzice będą przez cały weekend poza domem, miał więc większą swobodę w poruszaniu się po Paryżu. Ale Marinette nie czuła się do końca komfortowo z tą informacją. Wolała nie zbliżać się do tego przeklętego domu.

Ledwie ich stopy dotknęły ziemi, a z ciała Adriena ulotniły się całe pokłady magii. Maleńkie, fioletowe Kwami wyfrunęło z broszki, przysiadając w zmęczeniu na ramieniu chłopaka.

- Nooroo - szepnął konspiracyjnie. - Nikomu ani słowa o tym, co dzisiaj się zadziało. Okej?

- Jak sobie życzysz, mój p... - istota wciąż nie mogła przyzwyczaić się do tej zmiany. - Jak sobie życzysz - poprawił się zaraz.

- A więc to jest Nooroo... - mruknęła Marinette, przyglądając się maleńkiemu Kwami.

- Możecie się poznać. Oczywiście pod obietnicą, że nigdy nikomu się z tego nie wygadacie.

- Bardzo mi miło - rzuciła na przywitanie dziewczyna, a Kwami spojrzało na nią z lekką nutą przerażenia.

- Czy... czy to... że ona wie o moim istnieniu... - zaczęło nieśmiało.

- Nie pamiętasz Marinette? Wcześniej była właścicielką mirakulum Biedronki - wyjaśnił naprędce.

- Ooooch... - westchnął Nooroo. - W takim razie jestem już spokojniejszy.

Uznając sprawę za zamkniętą, Adrien wsparł się ręką o kamienny filar tylnego wejścia prowadzącego do rezydencji, i wziął głęboki wdech.

Właściwie dopiero ten gest spowodował, że dziewczyna skupiła na nim swoją uwagę. Przez sekundę pozwoliła sobie na zapomnienie o jego stanie zdrowia, a teraz w jej głowie pojawiło się mnóstwo wyrzutów sumienia.

- Adrien...! Wszystko w porządku? - podeszła bliżej niego i nachyliła się nieco w jego kierunku.

Z tej perspektywy widział jedynie kawałek jej małego, zadartego nosa i malinowe usta, które poruszały się w ten najbardziej rozkoszny sposób - wyrażający o niego troskę. Czując napływającą falę stresu, wziął kilka kolejnych głębokich wdechów.

- Spokojnie... uspokój się...! Zaraz wszystko będzie dobrze!

Widząc jego pogarszający się stan zdrowia, spanikowała. Nie wiedziała co powinna teraz zrobić. Ratować go? Ale jak?! Odsunąć się? Pozwolić mu oddychać? A może od razu przejść do pozycji bocznej-ustalonej?!

- Jest... jest dobrze - mruknął wreszcie zachrypniętym głosem, nie wiedząc, skąd właściwie pochodziła ta chrypka. Boże. Marinette. Idź już sobie. - Dz-dziękuję...

Po tych słowach wyprostował się i raz jeszcze spojrzał w jej twarz.

Była przerażona. I niepewna. Rozbawiło go to, ale zamiast uśmiechu - na jego twarzy wykwitł grymas bólu.

- Widzę, że wcale nie... nie oszukuj mnie, proszę - podeszła bliżej i chwyciła go za rękę, oplatając sobie ją za karkiem. - Zaprowadzę cię pod drzwi... boję się, że zasłabniesz po drodze.

Nie podobał mu się ten pomysł.

Bynajmniej nie dlatego, że wprowadzał ją na teoretycznie martwy i wyjęty z życia publicznego teren.

Jej bliskość najzwyczajniej w świecie działała źle na jego biedne, schorowane serce.

- Dziękuję...

Ale jakkolwiek nie skróciłaby mu tym życia, nie mógł przecież odmówić. Był kompletnym idiotą.

Wspierając się o jej ramię - choć oczywiście doskonale dałby sobie radę bez jej pomocy - pokuśtykał w stronę małego, tylnego wejścia prowadzącego do środka domostwa. Mieli szczęście, że nikt inny ich nie przyuważył.

- Dasz sobie dalej radę? Nooroo... opiekuj się nim, proszę. A w razie czego odszukaj mnie i... i daj mi znać!

Adrien zaśmiał się cicho. Cała Marinette.

- Leć już, Księżniczko - mruknął, stając na szczycie schodów. - Mówiłaś, że masz plany na popołudnie, a ja zabrałem ci jednak więcej, niż obiecane pięć minut.

- Nawet tak nie mów! - zaperzyła się. - To... to było najlepsze pięć minut, jakie ostatnio spędziłam...

Spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem, spod brwi pobłażliwie uniesionych aż po samo czoło. Jego usta wyginały się w delikatnej namiastce wyrozumiałego uśmiechu.

- Kłamiesz.

Skomentował krótko wciąż się uśmiechając, a potem uniósł rękę i pożegnał się z nią, wchodząc do środka domu.


Ale nawet jeśli kłamała... to czy nie poczuł się dzięki temu choć odrobinę lepiej?

***

Miraculous: Motyl i Wąż [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz