Rozdział 52: 22:15, Adrien

201 30 30
                                    

Stał w pokoju i patrzył, jak Luka postanawia ich opuścić.

Nie mógł go za to winić.

Nie miał prawa go zatrzymać.

Mimo, że chciał wszystko wyjaśnić od początku do końca.

Mimo, że chciał uratować jej życie...

...ich życie.

Zacisnął powieki i przygryzł mocno dolną wargę, walcząc z kotłującymi się w głowie myślami.

Boże.

Po co on w ogóle dał się w to wciągnąć?

Czemu nie zachował należytej ostrożności?

Przecież motyw jego zachowania zdążył diametralnie zmienić się od momentu, kiedy pierwszy raz skonfrontował się z Luką na jej balkonie.

Przecież nie chciał rozdzielać ich od siebie...

Dlatego pragnął, by uwierzyła w jego historię o umieraniu...

Po dzisiejszym wieczorze miał się wycofać i zniknąć z ich wspólnego życia.

Ale nie.

Bo oczywiście ten cholerny Luka musiał wszystko zepsuć!

- Idź za nim.

Mruknął.

Spojrzała na niego przerażona.

- Biegnij, zanim jego ciemne myśli nie pozwolą ci już więcej przemówić do jego rozsądku.

Wciąż stała w miejscu.

- IDŹ!

Ruszyła się.

Odetchnął z ulgą.


Kiedy opuściła pokój, wstał spokojnie z miejsca i podszedł do biurka, zastanawiając się, czy powinien wziąć ze sobą figurkę motyla z origami, ale ostatecznie zdecydował się zostawić go na swoim miejscu.

Potem zaś wyszedł na balkon.

Nie mógł przecież dotrzymać słowa i tu na nią poczekać.

Spojrzał w jaśniejące na niebie gwiazdy.

- Nooroo... wracamy do siebie.

Potem zaś ostatni raz wspiął się na szczyt dachów paryskich domów, zmierzając w stronę swojego osobistego więzienia.

Taka była umowa zawiązana między nim, a jego własnym sumieniem.

To był ten czas, kiedy Adrien Agreste nie mógł dostać tego, czego chce.

Jeden, jedyny raz w życiu.


Najważniejszy raz w życiu.

***

Miraculous: Motyl i Wąż [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz