Kiedy odprowadził ją na wyższe piętro do jej pokoju, wciąż nie mógł przestać się śmiać.
- Ciesz się, że w ogóle nie pogonili cię z domu... - mruknęła.
- Nie sądziłem, że moja prośba zabrzmi aż tak źle - usadowił się na obrotowym krześle. - Auć - syknął, czując pod pośladkami jakiś uwierający przedmiot.
Kiedy go stamtąd wyciągał, nie mógł się nadziwić. Papierowa torebka ze schowanymi w środku łakociami. Jako, że czuł się wyjątkowo swobodnie w towarzystwie dziewczyny, pozwolił się sobie poczęstować bez żadnego pytania.
- Żelki? - zerknął do środka paczuszki. Miał rację. I to w bardzo dużej ilości.
- Aaa-uuuhm - zapowietrzyła się. - Mam ciężkie dni, dobra?
- Ciężkie dni? - powtórzył po niej, biorąc do ust kolejną żelkę. Jej kwaśność aż wywołała dreszcz na jego karku, a ślinianki rozbolały od nadmiernych bodźców. - Brrr... chyba nie chcę wiedzieć.
- Lepiej dla ciebie - mruknęła z przekąsem, a potem rzuciła się na łóżko.
Kiedy zanurzyła głowę w splotach pluszowego węża, wtedy też do jej ucha dobiegł stłumiony dźwięk SMSa.
Sięgnęła odruchowo po telefon, który dotychczas miała w tylnej kieszeni dżinsowych spodni.
Luka był zajęty swoimi sprawami i była mu za to wdzięczna, kiedy zdała sobie sprawę, że wiadomość pochodzi od Adriena.
jakbyś się go pozbyła, to już dziś byłbym cały twój ;)
Jakby od niechcenia przewróciła się na plecy i utkwiła spojrzenie w sufitowym oknie. Stojący za nim chłopak posłał jej szybkiego buziaka, a potem czmychnął w dół.
Jedyne, czym mogła w tej sytuacji nacieszyć oko, to nie do końca zerwany plakat modela, który wciąż znajdował się na suficie. Wydawało jej się, że jego jedno, soczyście zielone oko przewierca ją na wylot.
Ale Adrien nie miał już przecież zielonych oczu.
- To jak? Idziesz się wykąpać? - mruknął Luka, wracając swoim spojrzeniem na Marinette. Widząc, że ta patrzy się w górę, sam również powędrował tam wzrokiem, ale zupełnie nic nie dostrzegł. No, oprócz resztek plakatu, ale poprzysiągł sobie, że już nie będzie robił jej o niego awantury. - Czy od razu wskakujesz do spania? A może coś zgoła innego?
Myśli Marinette krążyły niebezpiecznie blisko sufitu, nieomal się o niego rozbijając.
Cholerny... cholerny Adrien Agreste!
Pojawia się kiedy chce, potem znika na kilka dni bez żadnej wiadomości, a teraz znowu łamie wiążącą ich umowę...
Obróciła głowę w bok i spojrzała na Lukę, który spokojnym wzrokiem przyglądał się jej twarzy.
Nie, dość wyrządziła mu krzywdy.
Nie mogła dalej pogrywać sobie z jego sercem.
- DZISIAJ JEST WTOREK, PRAWDA? - powiedziała bardzo donośnym głosem, z nadzieją, że uwaga nie ominie ucha Adriena.
Luka w pierwszej kolejności nie wiedział o co jej chodzi, ale może po prostu chciała zwrócić mu uwagę na fakt, że jutro ma na bardzo wczesną godzinę do szkoły?
- Mam sobie iść? - mruknął, woląc upewnić się co do swoich przypuszczeń.
- Nie... nie! - żachnęła się. Boże, Marinette! Znowu strzelasz sobie w stopę! I to wszystko wina Adriena! - Po prostu pomyślałam sobie... że może mimo to... chciałbyś... no wiesz... - zarumieniła się, próbując nieumiejętnie wybrnąć z tej sytuacji.
Aha. Czyli jednak chodziło o jego poranne wstawanie. Gdyby tylko wreszcie zrozumiała, że jego tryb życia różni się od innych ludzi... minimum północ na zegarku, nim w ogóle rozważyłby położenie się do spania, maksymalnie sześć godzin snu, a potem ewentualna drzemka po południu.
- Tak? - mimo wszystko spróbował pociągnąć ją za język.
Kiedy jednak w odpowiedzi wyciągnęła ręce w górę i spojrzała na niego zawadiacko, momentalnie zaschło mu w ustach.
Marinette rzadko kiedy dawała mu takie jasne sygnały.
- Chodź do mnie - mruknęła, walcząc ze swoją wewnętrzną nieśmiałością.
Nie musiała długo czekać.
I widziała, że on również jest nieśmiały w swoich ruchach.
Ale kiedy usiadł na brzegu łóżka i nachylił się w jej stronę, a ona mogła objąć go rękoma, czuła, że to była właściwa decyzja.
Adrien Agreste przyglądał się temu z jawnym obrzydzeniem.
***
CZYTASZ
Miraculous: Motyl i Wąż [zakończone]
FanfictionJest to bezpośrednia kontynuacja Kryzysu Bohatera, ale każdy fan Miraculum powinien bez problemu się tutaj odnaleźć ;) --- Rzeczywistość bez Adriena była przytłaczająca. Po tym, gdy poznali już swoje wzajemne tożsamość i nawet zdążyli wyznać sobie m...