Uwaga powróciłam do tej książki!
W medianie Shun
Westchnąłem na jego słowa, po czym opuściłem pomieszczenie. Podszedłem do czarny drzwi z naklejoną piłką do koszykówki. Gdy tylko złapałem za klamkę wspomnienia zaczęły napływać. Pierwszy kosz, pierwszy uraz, pierwszy trening, pierwszy mecz. Potrząsnąłem głową by je odgonić i uchyliłem wrota. Ukazał się mój azyl, czyli przestronny pokój w ciemnogranatowym kolorze. Pokój był duży z wyjściem na balkon oraz wielkim oknem, którego parapet służył, jako kanapa. Po prawej stronie od wejścia stała wielka czarna szafa z lustrem. Obok niej były drzwi do łazienki, która jest łącznikiem z pokojem, obok czyli jak dobrze kalkuluje nowym pokojem Shuna. Eh jak moje życie mnie nienawidzi! Łóżko stało pod ścianą. Oczywiście dwuosobowe obok niego szafeczka i wspomniany parapet. A na ściennie przeciwległej były półeczki, pod którymi stało biurko. Ściany obklejone plakatami z koszykówką bądź moimi idolami muzycznymi. Na środku pokoju leżał biały puchaty dywan. Uśmiechnąłem się gdyż nic się tu nie zmieniło. Zaraz jednak przypomniałem sobie o obecności chłopaka. Natychmiast uśmiech zastąpiła obojętność.
-Twój pokój jest naprzeciw. To te brązowe drzwi. Układ jest podobny tylko jaśniejsze meble. Łazienka niestety jest wspólna. –Westchnąłem obracając się w jego stronę. Od razu rzucił mi się w oczy jego szeroki uśmiech.
-Cudowna wiadomość. –Odpowiedział. –Gdzie położyć walizkę księżniczki? –Zapytał a we mnie aż się gotowało na to przezwisko. Ja mu kurna dam.
-Dla twojej wiadomości nie jestem jakąś księżniczką a torbę postaw koło szafy i możesz iść. Nie zatrzymuję cię. –Machnąłem na niego ręką. Odłożyłem plecak na biurko koło piłki do koszykówki. Były na niej podpisy mojej drużyny szkolnej. Czekali na mój powrót z utęsknieniem byśmy mogli znowu zdobyć razem boisko, a teraz, co ja im powiem? Wiem, że mama i tata nic im nie mówili. Więc jak ja im powiem, że już nigdy nie zagram!? W końcu jutro mam już pierwszy dzień po powrocie a oni mają przyjść! Co ja zrobię no, co!? Moje jakże cudowne rozmyślania i darcie się na siebie w myślach przerwała para rąk na moich biodrach.
-Nawet nie wiesz jak twój zapach na mnie działa kruszynko. –Wymruczał wprost do mojego ucha.
-A na mnie twój nie robi wrażenia, więc z łaski swojej prośby mojej wypad za drzwi! –Wkurzyłem się no!
-Kouuuuuu! –Krzyknął brat by zaraz potem wybuchnąć płaczem. Jak poparzony wyrwałem się z objęć Shuna i biegiem ruszyłem do pokoju małego. Zastałem go siedzącego na łóżeczku i pochlipującego. Za mną do pokoju wpadł Shun, ale to teraz nieważne. Szybko podbiegłem do małego chłopca i wziąłem go na ręce. Przytuliłem malca zaczynając nucić uspokajającą kołysankę. Po kilku minutach Max z powrotem zasnął. Ułożyłem brata w łóżku, opatuliłem go kołdrom i ucałowałem jego czółko.
Skierowałem się do wyjścia przymykając drzwi. Tak na wszelki wypadek. Minąłem zaintrygowanego moimi poczynaniami Shuna. Skierowałem się do kuchni. No cóż jak się jest głodnym trzeba coś zjeść nieprawdaż? Wyjąłem telefon z kieszeni spodni. Przez chwilkę wybierałem, jaką by tu muzykę puścić. Jak mam gotować to tylko do muzyki. W końcu zatrzymałem się na najnowszym utworze mojego idola kpop-u. Mianowicie chodzi mi o Min Yoonngiego Shadow! Gdy już z głośników umieszczonych w kuchni zaczęły lecieć pierwsze słowa piosenki moje biodra automatycznie zaczęły swój taniec.
No co ja poradzę na to, że ubóstwiam jego muzykę. Moim zdaniem jest najlepszym raperem, piosenkarzem, tancerzem, tekściarzem, twórcą muzyki na świecie! Tanecznym krokiem podszedłem do lodówki. Po chwili na blacie zostały przeze mnie wyłożone wszystkie składniki do przygotowania mojego ukochanego makaronu z mozzarellą i świeżymi pomidorkami. Gotowałem równocześnie tańcząc i podśpiewując tekst piosenek mojego idola. Kręciłem ochoczo pupcią w rytm piosenek dopóki nie poczułem obcych, ale już znajomych męskich dłoni na mojej pupci. Moje ruch momentalnie się wstrzymały, krew zaczęła buzować ze zdenerwowania. Wkurzony wziąłem pierwszą lepszą rzecz, jaką miałem pod ręką a była to jeszcze nie użyta przeze mnie czarna teflonowa patelnia z czerwoną rączką. Jedna z moich ulubionych. Wziąłem ostry zamach i przywaliłem mu w twarzyczkę moją małą dziewczyneczką. W pomieszczeniu było słychać głośny huk uderzenia oraz upadającego ciała. Uśmiechnąłem się, gdy z jego nosa poleciała strużka krwi. Jego wyraz twarzy zdradzał wiele emocji. Złość, szok, ból. Szybko się jednak pozbierał wstał z podłogi chwiejąc się podszedł do mnie, przez co się cofałem, aż nie trafiłem pupcią na blat. Jego ręce wylądowały po obu stronach mojej osoby. Patrzyłem w jego oczy hardo w dłoniach ściskając patelkę.
CZYTASZ
Złączeni kajdanami przeznaczenia
Romance~Uciekałem ile sił miałem w swoich drobnych łapkach. W duchu dziękowałem i zarazem strasznie się zamartwiałem o mą opiekunkę. Może i miałem piętnaście lat, ale na ślub jest zdecydowanie za wcześnie. Oczywiście to nie interesowało alfy stada, który k...