SANJŪSAN

388 30 3
                                    


-Ponieważ moja alfa to Kertar.

-A moja omega to Luna. 

Po naszych słowach nasze tęczówki spotkały się nie wdziałem po za nim nic. Przez moje ciało przeszedł dziwny prąd. Nagle rzuciłem się na chłopaka, lecz ja tylko to widziałem to co moje ciało robiło. Tym razem się nie szarpałem. Tym razem nie wyrywałem. Tym razem nie próbowałem odebrać mu kontroli. Wiem jak bardzo go kocha i chce mu dać tę chwilę. Czułem, jak zaczął agresywnie całować Shuna a on z taką samą zachłannością oddawał mu pocałunki. Wiedziałem, że Shun też oddał mu na tę chwilę swoje ciało.

-Luno mój kochany. -Jego głos nie należał do niego.

-Kertar najdroższy.

-Twe słowa się spełniły.

-Twe również. Przez lata mnie szukałeś.

-Szukałem, gdyż zabrany został mi. Przez lata znaleźć cię nie mogłem łez szukasz szukałem. Obiecałem, że nawet jak za tysiąc gór, tysiąc lasów, tysiąc wód wywieziony zostaniesz rozniosę wszystko w pył by znaleźć cię.

-Obietnicy dotrzymałeś ukochany. -Mówiłem wtulając się w niego.

-Lecz i tak los odebrał mi cię. -Warknął.

-Wiedziałeś dobrze, że dla ciebie życie swe poświęcę i tak też się stało. Lecz ty i tak obiecałeś, że nawet za tysiące lat odrodzimy się w naszych potomkach, odnajdziemy i pokochamy na nowo. Obietnicy dotrzymałeś choć nie powiem, że Twoje niewyżycie nie skrzywdziło tej drobnej istotki, w której ciele się odrodziłem.

-Wiem najdroższy, że skrzywdziłem, ale zrozum mnie jak mogłem się powstrzymać, gdy miałem ciebie tak blisko i to jeszcze w tak cudownym wydaniu. -Odsunął mnie w lekko od siebie. -Żałuję tylko, że użył jakiejś dziwnej rzeczy i twoje śnieżne włosy są niebieskie.

-Nie chciał być rozpoznany z tego co widziałem. -Zaśmiał się. -Kertar?

-Tak najdroższy?

-Kocham cię i kochać będę nawet i za miliony lat.

-Luno najdroższy zawsze cię kochałem i zawsze kochać będę. -Po jego słowach nasze usta znów się połączyły. Usłyszałem wiwaty a ja w końcu otrzymałem kontrolę nad własnym ciałem. Jednak się nie odsunąłem wręcz przeciwnie wskoczyłem mu w ramiona oplatają go w biodrach nogami. Kontynuowałem wpijanie się w jego usta a on swoje dłonie ułożył na mojej pupie na co się od niego odsunąłem i warknąłem.

-Gdzie te łapska alfuniu?

-No ale przecież twoja piękna pupcia jest moja.

-Chcesz z patelki? 

-NO ALE! -Zaczął, lecz ja Cmoknąłem go w usta.

-Może i jesteśmy razem, ale dalej nie lubię jak przy kimś macasz mnie po pupci.

-Czyli w piątek, sobotę i niedzielę w naszym pokoju będę mógł ją dotykać, ile będę chciał.

-O czym ty pitolisz? -Muszę wspomnieć, że dalej byłem na jego rękach.

-Przecież twoja ruja zaczyna się w piątek. -Odparł a ja myślałem, że go zabije. Trzepnąłem go pięścią w głowę po czym warknąłem.

-Ty cholerny idioto czy chociaż na biologii słuchałeś kiedy było o układzie rozrodczym!? Omega w ciąży nie przechodzi gorączki.

-Ale jak to!?

-Boże kocham debila. -Westchnąłem.

-Aaaaaaaa przyznałeś się, że mnie kochasz i to przy ludziach! -Zaczął kręcić się wokół własnej osi.
-No debil no.

-Dobra to może udamy się wszyscy na jakąś kolację! -Zawołał Misu przerywając Shunowi zabijanie mnie w swoim uścisku.

-Dobry pomysł skarbie zwłaszcza, że mój mały Koushiko potrzebuje teraz sporej dawki jedzenia! Jeżeli jest taki jak Momo a naprawdę są do siebie podobni to na pewno Shun nie będzie miał łatwo. Dobrze pamiętam jak razem z Karo w środku nocy lataliśmy po sklepach by znaleźć sernik bez rodzynek z cukrem pudrem oraz bitą śmietanę, wiśnie i lody czekoladowe! -Mój wzrok zabłysły spojrzałem z uśmiechem na Shuna po czym Powiedziałem słodziutkim głosem.

-Skarbie co ty tu dalej robisz? -Zatrzepotałem rzęsami.

-Nie rozumiem. -Odparł na co wujek zaśmiał się jak reszta.

-Nie rozumiesz? Zapierdalaj po serniczek bez rodzyneczek z bitą śmietaną i wiśniami oraz malinkami do tego lody czekoladowo miętowe. Nawet nie warz się wracać bez tego, bo cię nie wpuszczę a spać będziesz na wycieraczce. -Mój głos był naprawdę słodki a wyraz jego twarzy był cudowny. Podszedł do nas Takahiro po czym ułożył dłoń na ramieniu alfy.

-Nie martw się młody wszystko co wymienił mamy, bo ostatnio Misu coś dziwne ma zachcianki.

-Ja mam dziwne zachcianki!

-To nie ja kazałam sobie wypieprzać z łóżka wczoraj podczas pewnych rzeczy, bo zgłodniałem i chce lody.

-Wyciągasz nasze łóżkowe sprawy?

-Jakbym śmiał. -Odpowiedział nerwowo mężczyzna.

-Masz celibat n tydzień! -Powiedział czarnowłosy mężczyzna po odwrócił się w stronę jadalni.

-Ale kochanie! -Zawył Taki lecąc za ukochanym. Na co ja zacząłem się śmiać i wtulać w ciało ukochanego.

Wszyscy się zaśmiali my po czym ruszyliśmy w stronę jadalni. No wszyscy ruszyli ją byłem niesiony. Widziałem na twarzach wszystkich współczucie, gdy na mnie spoglądali. Nawet na twarzach zazdrosnych omeg i bet dziewczęcych z mojej klasy, które zawsze na mnie patrzyły zazdrosnym wzrokiem o to jakie mam cudowne życie. Teraz wiedzą jakie jest naprawdę.

Zostałem posadzony na kolanach alfy a przede mną jak i przed Misu który siedział obok nas dostał to samo co zamówiłem u mojego alfy. Oboje podziękowaliśmy skinieniami głowy becie, która przygotowała dla nas posiłek. Wiem, że wujek zatrudnił na nasz przyjazd kilka osób by gotowała posiłki by tak nie obciążać Misu. W równym tempie zaczęliśmy jeść nasz serniczek, ale gdy tylko reszta zaczęła jeść swoje naleśniki mężczyzna pobladł i jak strzała poleciał do łazienki. Mi również zrobiło się lekko niedobrze. Wuj już się podnosił, lecz go zatrzymałem.

-Ja pójdę. Chyba wiem co jest. -Szybkim krokiem ruszyłem w stronę łazienki. Nawet nie pukałem tylko wszedłem do łazienki i podtrzymałem jego włosy. -W porządku prze Pana?

-Tak i żaden pan mów mi po imieniu. -Odparł, gdy skończył już zwracać.

-Często wymiotujesz? -Zapytałem, gdy już wstał z klęczka.

-Czasem się zdarza. -Odparł podchodząc do umywalki.

-Masz dziwne zachcianki? Potrzebujesz czułość i obecność swojej alfy? Gdy inna alfa się zbliża chcesz się schować w jego ramionach? Najlepiej to byś schował was w waszej sypialni zabrał całe jedzenie i jego ciuchy i zaszyć się na łóżku? -Pytałem wiedząc co on czuje. -Masz zmiany nastrojów?

-Tak...

-Więc najprawdopodobniej jesteś w ciąży.

-Co!? Ale my się zabezpieczamy!

-Najwyżej wujek nie kuma i nie umie sprawdzać czy gum nie jest dziurawa. -Westchnąłem po czym otworzyłem drzwi. -SHUN DO NOGI! -Po kilku sekundach chłopak już był przy drzwiach za to czarnowłosy zaśmiał się a z jadalni dało się usłyszę również głośne śmiechy.

-Co się stało skarbie?

-Marsel kupił mi dwa testy ciążowe więc przynieś mi test z torby.

-A jak on wygląda? -Powiedział drapiąc się po karku.

-Kocham debila. -Westchnąłem. -Białoróżowe opakowanie Z wielkim napisem test ciążowy.

-Lecę a buziaka dostane?

-Z kapcia chyba. -Na szczęście długo czekać nie musieliśmy i po kilku sekundach alfa wpadł do łazienki z opakowaniem i moim testem naprawdę jest idiotą. -Proszę. -Podał obie rzeczy.

-No a teraz wypad za drzwi. -Wypchałem go po czym podałem Misu opakowanie z testem. -Mam wyjść?

-Zostań tylko się odwróć.

-Jasne. -Odparłem spełniając jego prośbę. Po kilku minutach usłyszałem pytanie.

-Ile trzeba czekać?

-Około pięciu minut. Chcesz może o czymś porozmawiać?

-Jak się poczułeś jak się dowiedziałeś, że jesteś w ciąży?

-Szczerze na początku byłem zszokowany. Później strasznie wkurzony, bo nasze poczęcie nie było miłe.
-Co jak to? -Zapytał.

-Shun pod wpływem alkoholu i Kertara wykorzystał mnie. -Na moje słowa jego oczy zrobiły się wielkie. -Wiem teraz, że to nie on kierował swoim ciałem, no przynajmniej po części.

-A ty mu tak po prostu wybaczyłeś?

-Bardzo tego żałował, starał się naprawić błędy. Wybaczyłem mu, bo sprawił, że się w nim zakochałem. Roztopił moje serce i się do niego wprosił. Sprawił, że mu wybaczyłem. Teraz za to zrozumiałem, że on wiedział o naszej więzi. Bardzo chciał bym go pokochał i sprawił, że nie zakochałem się w nim przez więź tylko zakochałem się w nim. -Mówiłem a na moich ustach gościł uśmiech. -Pamiętam, jak zrobiłem test i wyleciałem z łazienki dokładnie kilkanaście godzin temu. Zły zacząłem się na niego wydzierać. A on po prostu to znosił a później jak zrozumie tak się ucieszył, że mnie prawie zmiażdżył. Wiem, że będzie dobrym ojcem. Znosi moje zachcianki i cały czas stara się jak najbardziej mnie zadowolić.

-Mam nadzieję, że Takahiro tak samo się zachowa.

-Na pewno Misu nie masz się o co martwić. -Powiedziałem. -No a teraz spójrz, ile jest kresek.

-Nie dam rady zobaczysz. -Powiedział błagalnym tonem głosu. 

-Dobrze. -Odparłem biorąc w dłoń jego test. Tak jak myślałem dwie kreski. -Jesteś w ciąży. -Powiedziałem a chłopak pobladł i poleciał do tyłu. Rzuciłem się by go złapać jednocześnie wydzierając się na cały dom. -MISU! -Po dosłownie sekundzie Shun był w łazience a kilaka sekund po nim Takahiro.

-Co się mu stało? -Zapytał przerażony. Podniosłem chłopaka na co zostałem skarcony wzrokiem przez obie alfy.

-Nie Patrzcie tak tylko się ruszcie. Wujku to ważne i mamy do pogadania. -Westchnąłem idąc z mężczyzną na pannę młodą.

Każdy był zainteresowany tym co się stało ja jednak szedłem w stronę sypialni wuja. Przekroczyłem próg jego sypialni po czym ułożyłem chłopaka na łóżku. Poczekamy aż się ocknie w końcu tylko zemdlał z nadmiaru emocji. Shun, Marsel, Masaru i mój wuj byli w pokoju. Resztę trener odesłał do swoich pokoi.

-Mów co się stało z moim słoneczkiem. -Zażądał wujek siadając obok nieprzytomnego. 

-Powinien sam ci to powiedzieć.

-Proszę powiedz co się stało. -Błagał ze łzami w oczach.

-Kochasz go nad życie? -Zapytałem.

-Tak, ale co to ma do rzeczy?

-Misu jest w ciąży. Nie jest to pewne potwierdzi to lekarz, lecz test mówi, że będziesz ojcem. -Odparłem a on zdębiał by zaraz rzucić się na chłopaka i zacząć go przytulać i całować po twarzy.

-Moje kochanie będzie mi rodzić szczeniaczka! -Wydarł się na co Shun aż zasłonił uszy.

-Daj mu odpocząć. -Warknąłem patrząc znacząco na Shuna.

-Dobra choć, bo za chwilę oboje zginiemy zabici przez Kou. -Powiedział na co fuknąłem. 

-Kou? -Tak zapytałem Marsela przenosząc na niego wzrok z nieprzytomnego mężczyzny. Przyjaciel podszedł do mnie i usiadł mi na kolanach wtulając się we mnie. Spojrzałem na niego pytająco.

-Skoro Ty byłeś na tyle silny by wszystkim wyjawić prawdę to ja bym chciał powiedzieć Masaru czemu boję się alf.

-Jesteś pewny? -Zapytałem na co on pokiwał głową. Objąłem go szczelnie po czym wzrokiem wskazałem by brązowowłosy zajął miejsce obok nas. Marsel siedział na moich kolanach bokiem więc był przodem do swojej alfy. Dodawałem mu otuchy i otulałem uspokajającym zapachem, gdy zaczął opowiadać swoją historię.



Perspektywa Marsela


Spojrzałem na chłopaka, do którego zacząłem w sumie czuć coś więcej. Spojrzałem w jego cudowne tęczówki po czym zacząłem opowiada coś co zapewne go załamie i już nie będzie mnie chcieć.

-Gdy miałem dziesięć lat po raz pierwszy wracałem tamtego dnia do domu sam. Papa nie mógł przyjechać więc wracałem sam. Przechodziłem akurat obok ciemniejszej uliczki, gdy poczułem jak jakieś ręce wciągają mnie do tej uliczki. Jakiś alfa po czterdziestce przygwoździł mnie do ceglanej ściany. Nie panowałem w tedy zbyt dobrze nad swoim zapachem. A ten mężczyzna zaczął rozdzierać moje ciuchy i dotykać.... całował mnie po szyi i... i wkładał dłoń do bokserek. Krzyczałem, lecz zatykał mi usta. -Mówiłem z każdym słowem trzęsąc się coraz bardziej. Kou kiwał nami na boki by mnie uspokoić. -Gdyby nie pewien chłopak o czerwonych włosach o niebieskich tęczówkach pewnie by mnie wykorzystał. Jedyne co zapamiętałem to właśnie te czerwone kosmyki oraz niebieskie oczy, gdy wołał bym nie odlatywać. -Zobaczyłem jak na moje słowa jego oczy robiły się większe. W tych pięknych tęczówkach zbierały się łzy.

-Kochanie czy to było dwudziestego maja? -Pokiwałem tylko głową na co on wstał po czym uklęknął łapiąc mnie za dłoń. -Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mi to powiedziałeś, że mi zaufałeś. Cieszę się też, że tamtego dnia pojechałem z rodzicami na wycieczkę i się zgubiłem, cieszę się, że tego dnia przechodziłem obok tej uliczki. Cieszę się, że cię usłyszałem. Już w tedy wiedziałem, że jesteś tym jedynym, lecz musiałem zaraz po zabraniu cię do szpitala wyjechać. Jednak nie straciłem nadziei, że cię odnajdę. -Przez jego słowa łzy pociekły z moich oczu. Bardzo chciałem spotkać tamtego chłopaka, gdyż zakochałem się w jego oczach.

-Cieszę się, że Ci się udało. -Powiedziałem schodząc z kolan przyjaciela po czym przytulając mężczyznę, który okazał się moim bohaterem. Chłopakiem, w którym się zakochałem od pierwszego wejrzenia w jego niebiańskie tęczówki. -Ten chłopak dla mnie wiele znaczył. Chciałem mu podziękować i powiedzieć, że nawet w takiej sytuacji oczarowały mnie jego oczy. -Powiedziałem po czym poczułem lekkie popchnięcie i wpadłem na mężczyznę łącząc nasze usta w pocałunku. Może nie długim, ale słodkim i przyjemnym. Usłyszeliśmy śmiechy dwóch osób i przybicie piątki. Oderwałem się od mężczyzny i spojrzałem za siebie. Misu i Kou uśmiechali się do siebie w znaczący sposób.

-No co? Gdyby nie my nigdy byś się na to nie zdobył. -Odparł Kou.

-Właśnie ja musiałem pierwszy pocałować Takiego. -Powiedział Misu.

-Jeżeli mamy mówić o pierwszym, pierwszym pocałunku to u mnie Shun zaczął, lecz był pijany a tak no wybaczcie, ale ja go pocałowałem pierwszy.

-Liczy się ten pijacki! -Zawołałem.

-Nieprawda!    


Złączeni kajdanami przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz