KU

474 35 2
                                    

-Puszczaj mnie niewyżyty zboku! – Warczał w jego stronę obnażając kły i błyskając czerwonymi tęczówkami.

-Tak na swoją alfę warczeć mały? – Zapytał flirciarskim głosem. No to będą dymy.

No nie powiem zaskoczyła mnie ta scena. Tak bardzo mi mówił jaki to jest cudowny a tu z dziela go po mordce i nazywa zboczeńcem.

Zasłoniłem oczy bratu, gdy po raz kolejny tego dnia pięść Marsel poszła w ruch. Tym razem jednak alfa ją złapał co zapewne było zamierzone przez mojego przyjaciela, bo jego noga idealnie wylądowała z dość mocną siłą na jego kroczu.

-Jeszcze raz mnie dotkniesz a wylądujesz na ostrym dyżurze! -Warknął wściekły i odwrócił się w moją stronę dalej błyskając czerwienią, co nie było dobre, bo wiem jak nieprzewidywalny jest, gdy się wkurzy. Jedynie ja wiem jak go z tego stanu wyprowadzić.

Postawiłem brata na podłogę i podszedłem do przyjaciela po czym mocno walnąłem w potylicę jednocześnie wypuszczając uspokajający zapach.

-Ogarnij się Marsel, bo będziesz spać na wycieraczce a jedzenie w psiej misce dostaniesz. -Powiedziałem jednocześnie obserwując jak jego oczy ukryte pod szkłem okularów na powrót przybieraj swój niebieski jak ocean kolor.

-Przepraszam już nie będę. -Powiedział spuszczając głowę w dół jak szczeniaczek.

-Kiedy ty w końcu nauczysz się panować nad gniewem? -Zapytałem biorąc brata w ramiona i ponownie patrząc na skruszoną alfę.

-Widocznie zasłużyłeś kuzynku. -Zaczął się śmiać Shun z jak mi się wydaje ubolewającego Masaru.

-Kou możemy już iść do domu? -Zapytał Marsel ściskając w dłoni pasek od torby.

-Już idziemy. -Powiedziałem patrząc na niego ciepłym wzrokiem. Dobrze wiem czemu jest taki nerwowy oraz czasem zmienny emocjonalnie i nastrojowo. Ten jeden mały sekret tylko ja znam. Może to być przez to, że to właśnie ja mu pomogłem z tym małym problemikiem.

Zostawiliśmy te dwie alfy, które swoim towarzystwem już oboje nas wkurzają i ruszyliśmy w stronę naszego domu. Oczywiście żywo rozmawialiśmy już nie o tym jakim cudownym przystojniakiem jest Masaru tylko jak bardzo wkurzają nas obie alfy.

Po dokładnie dwudziestu minutach niestety w piątkę przekraczaliśmy próg domu mego. Postawiłem brata na podłodze a ten od razu poleciał do salonu by pobawić się zabawkami rozstawionymi w pomieszczeniu. Sam udałem się z przyjacielem w stronę swojego pokoju ignorując osoby w postaci pozostałych alf. Zamknąłem za nami drzwi na klucz a drzwi od łazienki zastawiłem krzesłem by nie weszli przez to pomieszczenie.

-Dobra mów mi -Zacząłem pchając go na łóżko by usiadł i kładąc mu dłoń na czole. -co się stało? Leki jakie zrobiłem nie działają?

-Działały, ale przez to co on zrobił chyba przestały. -Odparł smutny i wkurzony jednocześnie. Widziałem jak walczył by jego oczy miały niebieski kolor a nie czerwony odcień. Przeczesałem mu czarne jak smoła włosy.

-Powiesz mi co się stało? -Zapytałem na co chłopak pociągnął mnie za rękę bym usiadł po czym się we mnie wtulił i zaczął opowiadać.

Perspektywa Marsela po wejściu Kou po brata


Postanowiłem jednak, że nie wejdę z Kou po jego brata. Wiem, że niektóre dzieci płaczą, gdy jestem w pobliżu. Wszystko jest winą mojego zapachu, gdyż jest zbyt ostry. Choć niektóre dzieci za to mocno do mnie ciągnie. To może być winą tego, że jako alfa do tego męska urodziłem się z możliwością oszczenienia się jak i zapłodnienia. Przez wiele lat ukrywałem to jak mogłem biorąc tabletki dla omeg by maskować zapach jak i chcice na szczeniaki. Dopiero Kou wytłumaczył mi co jest tego przyczyną i pomógł z tym no dla mnie problemem. Jego leki, które zrobił ustabilizowały mój stan. Tym bardziej jestem przekonany, że jest omegą z przepowiedni.

Oparłem się o ścianę czekając na przyjaciela i tego zaborczego alfa. Ja rozumiem, że Shun już czuje, że są sobie przeznaczeni no Kou tego jeszcze nie czuje, ale by być tak zaborczym!? Zwłaszcza, że widzi jak Kou reaguje. Ten to nigdy nie reagował dobrze na alfy. Nigdy jej nie chciał.

-Co tak zaprząta tą śliczną główkę? -Usłyszałem męski głos koło ucha. Dopiero teraz zobaczyłem jak blisko jest i to, że zamknął mnie w klatce z własnych rąk.

-Nie myślę byś był odpowiednią osobą do dzielenia się moimi przemyśleniami. -Odpowiedziałem choć nie powiem plątał mi się język i moja wypowiedź nie była taka jaka miała być.

-Możesz mi powiedzieć skarbie, że to chodzi o mnie. Słyszę jak ci się pląta język. -Powiedział flirciarskim tonem głosu miętosząc kosmyk moich włosów w swoich palcach.

Momentalnie przybliżył się jeszcze bardziej napierając na mnie swoim ciałem. Jego jedna dłoń umiejscowiła się na mojej talii i przyciągnęłam mnie tak, że między nami nie było żadnej przerwy. Umiejscowiłem swoje dłonie na jego torsie by zwiększyć odległość, lecz nie dał mi możliwości zaciskając dłoń na mojej talii tak mocno, że za pewne będę miał ślad jego palców, za to jego druga dłoń znalazła się na moim karku i przyciągałam mnie do agresywnego pocałunku. Jego wargi całowały moje w agresywny i zaborczy sposób. Ja tylko stałem i nie wiem co mm zrobić. Złość i zawód zawrzały w mych żyłach więc w sekundę uniosłem swoją dłoń i sprzedałem mu mocnego siarczystego liścia. Właśnie w tedy gdy strzelałem mu po mordce drzwi się otworzyły a przez nie wyszedł Kou z bratem na rękach.


-Rozumiem. -Powiedziałem, gdy tylko skończył.

-Nie rozumiem czemu czułe zawód. -Powiedział Marsel spuszczając głowę.

-Myślę, że to ma związek z więzią bratnich dusz. -Powiedziałem po namyśleniu się. Odkąd przyłączyłem się do tego stada zagłębiłem się w historie wilków, w różne mity, legendy w tym też tą o mnie, leczenie dzięki wpływu Luny. Pogłębiłem swoją wiedzę o wodzach. Jak widać nie tylko mi koszykówka w głowie. Chciałem jak najlepiej pomoc bratu i jego wybrankowi gdy będą przejmować władze.

-Ale jak to? -Zapytał mnie z przerażeniem w głosie.

W tym momencie jak miałem mu już odpowiadać drzwi od łazienki dosłownie wypadły z zawiasów niszcząc krzesło a dwie alfy wylądowały na tychże drzwiach.

Oboje z Marselem patrzyliśmy na nich niedowierzając w to co widzimy. Dwóch facetów leżących na drzewach. Pierwszy podniósł się Shun.

-Mówiłem Ci idioto, że te drzwi nie wytrzymają jak tak będziemy napierać.

-No a co myślałeś! I tak nic nie słyszeliśmy! -Sarknął drugi z nich.

-Może nic nie słyszeliście dlatego, że mój pokój jest dźwiękoszczelny? -Odparłem pytająco. 

-I też dlatego, że jest też zabezpieczony przed wydobywaniem się zapachów z niego nic nie wyczuliście. -Dodał Marsel, gdy Masaru chciał już o to pytać. -Jednym słowem przygotowany dla omegi w rui. 

-Ah idealnie. -Ucieszył się Shun. Na co ja i Masaru spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo.

-Twój też więc wara do siebie durne dryblasy. -Warknąłem wstając i z łóżka i wyrzucając obie alfy do łazienki samemu podnosząc drzwi i wstawiając na powrót w zawiasy. -Co powiesz na zabawę w gotowanie?

-Z tobą zawsze!

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Oto nasz Marsel tylko bez okularów i w wersji bardziej mordercej.

To nasz Masaru


Złączeni kajdanami przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz