NIJŪKYŪ

374 35 2
                                    

  Zdarzenie ze śniadania cały czas mnie wkurza. Jak on mógł nie chcieć jeść takiego dobrego jedzenia. Obrażony na cały świat zająłem miejsce z tyłu samochodu czekając aż reszta ruszy swoje tyłki i zajmie swoje miejsca. Kontem oka widziałem jak Shun wychodzi z domu z naszą walizka oraz plecakiem wypchanym po brzegi moim rowerem. Sam miałem na kolanach torbę wypchaną kilkoma paczkami żelek oraz czekolady.

-Kou coś taki wkurzony? -Zapytał Marsel wychylając się z siedzenia obok kierowcy. Nawet nie wiem nawet kiedy znalazł się w aucie.

-Jak wam mogło takie dobre jedzenie nie smakować! -Warknąłem.

-Kou to nie było normalne jedzenie. -Odparł patrząc na mnie dziwnym wzrokiem.

-Nie wiem o co ci chodzi jest dobre. -Fuknąłem.

Do samochodu weszli mężczyźni na co ja już się nie odzywałem. Pod szkołę dojechaliśmy chwilę przed ósmą. Zabrałem swoją torbę i wkurzony wysiadłem z auta. Poczekałem aż Shun wygramoli się z samochodu i weźmie naszą walizkę. Temu to się nie śpieszyło więc wkurzony jeszcze bardziej otworzyłem bagażnik. Złapałem za walizkę chcąc ją wyjąć i gdy już ją wysuwałem zakuło mnie w brzuchu przez co stęknąłem. Zaraz poczułem ramiona alfy wokół mnie.

-Skarbie w porządku? 

-Tak. -Odparłem niepewnie. -Za dużo chyba zjadłem po prostu.

-Dobrze ją wezmę walizkę.

-Spoko. -Odparłem prostując się. Poczekałem aż obie alfy wyciągną walizki i w czwórkę ruszyliśmy w stronę zbiórki. Jechała tylko nasza klasa oraz drużyna koszykarska. Z oddali już widziałem kapitana, który lekko się uśmiechała przytulając swojego ukochanego.

-No w końcu jesteście! -Usłyszałem głos trenera.

-Jestem czego się drzesz pojebie. -Warknąłem łapiąc nadgarstek Shuna. Zauważyłem wszystkich zdziwienie na twarzach. Popchnąłem chłopaka by ułożył walizkę w bagażniku autobusu po czym zaciągnąłem go do autobusu słysząc rozmowy pozostałych oraz zmieszany głos trenera.

-Co mu się stało? Wiecie coś?

-Mam swoje podejrzenia z tatą. -Odparł Marsel.

-Zdradzisz jakie? -Zapytał.

-Nie to jego prywatna sprawa. -Odparł Marsel wrzucając walizkę do bagażnika.

-No dobrze. To jest drugi opiekun naszego obozu! Masaru Sakamoto. -Więcej już nie słyszałem. Pociągnąłem alfę na drugie siedzenie od końca.

-Siadaj. -Powiedziałem wkurzony co też alfa wykonał patrząc na mnie zdziwiony.

Sam byłem zdziwiony swoim zachowaniem. Czułem też się dziwnie taki osączony. Potrzebowałem teraz jego obecność, dotyku. Usiadłem obok niego przerzucając swoje nogi przez jego kolana i wtulając się w jego tors. Słyszałem, jak uczniowie zaczęli wchodzić do autobusu, lecz nie zwracałem na to uwagi. Za nami usiadł Zack i Miko a przed nami Marsel i Masaru.

-Głodny jestem. -Odparłem, gdy już wszyscy siedzieli a pojazd ruszył.

-Kou zjadłeś w domu osiem kanapek. -Odparł Masaru patrząc na mnie zdziwiony.

Złączeni kajdanami przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz