NIJŪ

406 37 12
                                    

Razem z wilkiem stwierdziliśmy, że pora iść do naszego słodkiego chłopca i zabawić się z nim w końcu on też tego chce.

Jak pomyślałem tak też zrobiłem. Z lekkim trudem podniosłem się z kanapy i ruszyłem w stronę schodów. Gdy jakoś na nie się wdrapałem z naszego pokoju wyszedł ten anioł. Ubrany był w czarne bokserki i szarą koszulkę.

-Upiłeś się durniu? -Zapytał wzdychając.

-Nbe. -Odparłem na co westchnął i podszedł do mnie. Złapał mnie ręką w pasie i zaczął prowadzić w stronę pokoju. Nic nie mówiłem ciesząc się jego bliskością. Zamkną drzwi mamrocząc coś pod nosem.

Doprowadził mnie do łóżka i gdy już chciał mnie na nim kłaść wyrwałem się z jego objęć i rzuciłem go na łóżko. Jego wzrok był zagubiony i tak jakby wystraszony. Zawisłem nad nim wsuwając jedną z dłoni pod jego koszulkę. Jego dłonie natychmiast złapały mnie za nadgarstek.

-C-co ro-robisz? -Zapytał a jego głos się jąkał na pewno się wstydzi słodki. 

-Splodobla ciiie sieee. -Powiedziałem łapiąc oba jego nadgarstki i umiejscawiając je nad jego głową.
Wpiłem się w jego usta, ale on nie oddawał pocałunku co mnie wkurzyło. Jedną dłonią ściągnąłem z niego bluzkę a raczej ją zerwałem. To samo zrobiłem z jego bokserkami i swoją koszulką. Spodnie jakoś zdjąłem wraz z bokserkami. Teraz przed sobą miałem ciało samego adonisa. Zacząłem obcałowywać jego szyję robiąc na niej masę malinek tworzących naszyjnik. Podpierałem się na ramieniu by nie przygnieść tego słodziaka. Przeszedłem do robienia malinek na jego torsie. Jak na omegę to mięśnie miał bardzo rozbudowane a na brzuchu miał zarys niezłych mięśni.  Badałem językiem jego skórę. Puściłem jego nadgarstki by tą dłonią zjechać na dół i zacząć go przygotowywać.

Delikatnie włożyłem w niego pierwszy palec ustami ssąc jego sutek. Poruszałem palcem po chwil dodając drugi. Robiłem z palców norzyce, ale nie słyszałem nic z jego strony. Być może wstydzi wydawać z siebie dźwięków. Dołożyłem trzeci palec wykonując coraz szybsze ruchy natomiast ustami przeniosłem się na drugi sutek pieszcząc go językiem. Przeniosłem się ustami z powrotem na jego szyję podgryzając ją. Dalej nie słyszałem z jego strony żadnych dźwięków.

Wyciągnąłem z niego palce by zaraz zastąpić je czymś znacznie większym. Złapałem go mocno za biodra i naprowadziłem mojego przyjaciela na jego ciasne wejście. Dzięki śluzowi omegi wszedłem w niego jednym płynnym ruchem. Całe szczęście, że ciało omegi produkuje je za każdym razem, gdy jest podniecone. Zaprzestałem ruchów by się przyzwyczaił i na nowo wpiłem się w jego usta. Co dziwne czułem metaliczny smak jego krwi. Czyli zagryzał wargę, bo się wstydził mały słodziak. Odczekałem chwilę po czym zacząłem się poruszać. Oderwałem się od jego ust mocniej ściskając jego biodra. Omega odwrócił wzrok w stronę drzwi balkonowych a ja przyśpieszyłem ruchy bioder. Z mojego gardła wydobyło się sapnięcie a za nim kolejne i kolejne. Ruchy coraz bardziej szybsze aż nie poczułem aż rosnę w nim. Całe szczęście, że nie ma rui. Zaknotowałem go z przeciągłym jękiem. Zdarłem z jego szyi plaster i ponownie wgryzłem się w miejsce połączenia. Po jakimś czasie uwolniłem jego skórę z moich zębów a mój przyjaciel też zmalał więc wyciągnąłem go z niego. Znów zawisłem nad nim podtrzymując się jedną ręką. Drugą zaś złapałem go za podbródek nakierowując jego spojrzenie na swoje. Dopiero teraz zobaczyłem łzy na jego policzkach. Widziałem puste czerwone tęczówki wyprane z wszelkich emocji. Ich kolor wyblakł jakby ktoś zabrał z nich wszelkie szczęśliwe iskry. Krystaliczne łzy ciekły po jego bladych policzkach. Krew ciekła z jego wargi. Jego ciało było spięte.

-Cocanie? -Zapytałem nie rozumiejąc.

-Idź spać. -Powiedział to chłodnym tonem a mi momentalnie powieki opadły.

Perspektywa Kou

Podczas całego stosunku po prostu leżałem. Wiedziałem, że nie mam po co się rzucać nie ma po co walczyć. Jest silniejszy. Właśnie pokazał i udowodnił mi, że jestem tylko jego rzeczą. Będzie mnie traktować jak swoją własność i brać co chce, kiedy chce. Na koniec kazałem mu iść spać co uczynił na szczęście.
Podniosłem się z łóżka. Podszedłem do szafy wyciągając nowe bokserki. Z czarnym materiałem w ręku udałem się do łazienki nawet nie zamykając drzwi. Położyłem materiał na umywalce po czym sam wszedłem pod. Puściłem gorąca wodę i chwyciłem za czekoladowy żel. Szorowałem swoje ciało chcąc się pozbyć jego dotyku w którymś momencie zacząłem je drapać aż do krwi. Łzy znów płynęły z moich oczu. Czułem się jak nic niewarty śmieć. Oczyściłem i swoje wejście z jego pozostałości. Spłukałem z siebie wszystko wychodząc z kabiny. Wytarłem ciało i założyłem bokserki. Stanąłem przed lustrem patrząc w swoje puste oczy zaczerwienione od płaczu.

-Słowa wujka były prawdą tylko Ty byłeś tak głupi by w nie, nie wierzyć. -Powiedziałem do swojego odpicia. Oparłem się o umywalkę i westchnąłem. -Byłeś i będziesz zawsze tylko słabą omega. Na co ty liczyłeś? Na szczęście? Miłość? Przecież Ty na to nigdy nie zasługiwałeś. -Mój głos się łamał. -Jesteś nic niewartym śmieciem. Jesteś jego własnością. Do niczego innego już nie posłużysz. Co noc będziesz musiał się mu poddawać. Tak jak tamtemu. Pamiętasz przecież co masz robić. Wyłącz uczucia i emocje i tak nikomu na Twoich uczuciach nie zależy. Najlepiej by było jakbyś skończył ze sobą, ale jesteś zbyt słaby co? -Zapytałem siebie a łzy już ciurkiem spływały po moich policzkach.

Padłem na kolana a kryształki skapywały po moich policzkach prosto na podłogę. Podkuliłem nogi i zaniosłem się płaczem. Ten ostatni raz pozwolę sobie na uwolnienie jakichkolwiek emocji. Od jutra nie pozwolę by żadne z moich uczuć nie wyszło na światło dzienne. Zostaną zamknięte w skrzyni a ona za metalowymi drzwiami bez żadnych szczelinek. Drzwi zostaną owinięte metalowym łańcuchem zamknięte na zamek a łańcuch na kłódkę. Oba klucze wyrzucone zostaną wprost na dno oceanu by nikt ichnie znalazł a uczucia nie zostałyby uwolnione. Nie pozwolę na to. Muszę tylko na powrót zbudować mór i założyć mąkę pozornego szczęścia. Tylko tym razem muszę grać tak by ani rodzice, ani Chris, ani tym bardziej Marsel niczego się nie dowiedzieli. Wstałem z podłogi wycierając łzy. Spojrzałem na swoje odbicie i wymusiłem szczęśliwy uśmiech. Mimo uśmiechu moje oczy się nie śmiały.

-Pamiętaj, że nic nie znaczysz. Pamiętaj by grać. Kogo obchodzi, że cierpisz. -Gdybym wtedy wiedział, że za drzwiami do drugiego pokoju stoi mężczyzna i wszystkiego słucha nie mówił bym tych słów.

Złączeni kajdanami przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz