Epilog-Epirōgu

457 34 9
                                    

Wszystkim życzę wesołych świąt! Szczęścia, pomyślność, radości, dużo miłość i jak najmniej kłótni!

Ważna notka na końcu.

***************************************************************************

Po raz kolejny obróciłem się wokół własnej osi. Nie jestem przekonany co do tego czy dobrze wyglądam w tym garniturze. Jednak cały czas mamą Shuna, moja oraz Misu powtarzają, że wyglądam w nim dobrze. Niezbyt przekonany ponownie spojrzałem w lustro. Mój brzuszek był naprawdę widoczny w końcu to połowa dziewiątego miesiąca.

-Kou wyglądasz naprawdę dobrze. -Poczułem męskie dłonie przyjaciela. Spojrzałem na niego z lekkim grymasem.

-Wiesz, że nie pasuje mi biel. -Westchnąłem patrząc na niego. Marsi ubrany był w naprawdę duży sweter. Jego brzuch był trzy razy większy niż mój. On nie miał problemu na swoim ślubie z brzuszkiem, gdyż jeszcze w tedy miał całkiem płaski za to ja wybrałem pójście do ołtarza z brzuszkiem.

-Mówię ci kolejny raz synku wyglądasz perfekcyjnie a Shun jak cię zobaczy to na miejscu będzie chciał cię zabrać do łóżka na małe co nieco. -Powiedział blondyn zwany również moją mamą.

-Wiesz biel do ciebie pasuje młody w końcu twoje długie włosy to czysta biel! -Zawołał Misu podchodząc do mnie i trzymając się za swój brzuszek.

-Może i macie rację. -Westchnąłem ostatni raz spoglądając na swoje odbicie.

Od mojej pierwszej wizyty w rodzinnym domu mojego ukochanego wiele się pozmieniało. Moje włosy sporo urosły i nie zmieniały już swojego odcienia na inny. W moich uszach za to doszło sporo kolczyków. Moja postura ciała nie straciła jednak na mięśniach, co mnie cieszyło. Moje relacje z rodziną bardzo się poprawiły i teraz wszyscy jesteśmy szczęśliwi co mnie cieszy.

Razem z Shunem staliśmy się sobie jeszcze bliżsi a od czterech dni mieszkamy w domu watahy Sakamoto. Tak nauczyłem się mojego przyszłego nazwiska. Już niedługo to właśnie my będziemy kierować tą watahą więc rodzice mojego chłopaka postanowili byśmy się wprowadzili i skończyli szkołę tu. Marsel razem z Masaru mieszkają niedaleko a moja kochana rodzinka przyjechała na czas mojego ślubu. Mówiąc moją kochana rodzinka mam tu na myśli wujka i jego męża, rodziców i braciszka, większość watahy w tym Zacka i Miko, Misako i Madoka, Min i Anet, Mars i Kazumi, Kornel i Kamila, przyjechali też Chris z Sero, Makane i Siven, Mariko i Jack oraz Kai z partnerką, Sugo z partnerem, Mana z partnerką, Kris z partnerem, Karo z partnerką. Ci ludzie to moja rodzina.

-Skarbie nad czym tak myślisz? -Usłyszałem głos mojego ukochanego tuż przy uchu po czym poczułem jego silne dłonie na moim brzuszku.

-Nad niczym ważnym skarbie. -Odparłem upijając łyka ciepłej herbaty. Spojrzałem w stronę małego lasku. -Jeszcze parę godzin a będziemy małżeństwem. -Uśmiechnąłem się na wypowiedziane przeze mnie słowa.

-Już nie mogę się doczekać aż obaczę ciebie idącego do ołtarza z naszym słodkim dzieckiem. -Odparł. -Dalej nie mogę się pogodzić z faktem, że nie chcesz wiedzieć jakiej płci jest.

-Ponieważ masz je kocha za to, że jest twoim dzieckiem a nie za to, że jest chłopcem czy dziewczynką. -Fuknąłem.

-Wiesz przecież, że będę go lub ją kochać bez względu na wszystko.

-Wiem Shun. -Powiedziałem nim pocałowałem znajome mi usta mężczyzny.

To już dzisiaj! Dwudziesty szósty czerwca! W sumie to już w sumie za kilka minut mam przejść przez te drzwi, dojść do ołtarza razem z moim tatą i wujkiem by oni mnie opuścili tuż przed nim by ich miejsce zajął mój ukochany. Stres zjadał mnie od środka.

Złączeni kajdanami przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz