SANJŪNI

396 33 2
                                    



Perspektywa Kou


Shun zamknął drzwi od naszego pokoju łapą po czym ruszył w stronę łóżka. Wskoczył na nie po czym położył się tak bym mógł z niego zejść. Nie chciałem z niego schodzić więc mocniej się w niego wtuliłem. Chłopak pokręcił głową i próbował mnie z siebie zrzucić. Postanowiłem więc również przybrać postać wilczą. Poczułem jak moje kości zaczęły się wydłużać i jakby łamać b zmienić swój kształt. Czułem, jak sierść zaczęła porastać moją skórę. Już po chwili leżałem na nim będąc nieco mniejszym białym jak śnieg wilkiem z czarnym księżycem na czole. Teraz możemy się porozumiewać. Ze względu na połączenie możemy rozmawiać.

Sturlałam się lekko z niego po czym wsunąłem swój łeb pod jego łapę wtulając się w niego. Luna z mego snu miał rację. Gdy tylko spojrzałem w jego dwubarwne tęczówki czułem, że to on. Czułem jak moje serce rwie się do niego. Czułem, że to mój alfa. Mój przeznaczony.

-Kou co ty robisz? -Zapytał patrząc w moje tęczówki.

-Przytulam się. -Powiedziałem mocniej się w niego wtulając.

-Wiem, że Ci ciężko po tylu latach spotkać potwory, które tak bardzo cię skrzywdziły do tego jeszcze ja. -Odparł kładąc swój łeb na moim karku i układając się tak by otulić moje ciało.

-Ty nie jesteś potworem. -Powiedziałem a nawet teraz mój głos się łamał. -Pogubiłeś się. Ja cię odtrącałem nie zdając sobie sprawy z tego, że jesteś moim przeznaczonym. Przez to wszystko co się stało w przeszłości ja... ja po prostu się bałem. Strach maskowałem złością i niechęcią. -Mówiłem z nosem w jego sierści. -Jednak Luna uświadomił mi, że tak naprawdę przez to wszystko co robiłeś sprawiło, że się w tobie zakochałem. I nie miało na to wpływu ani przeznaczenie, ani oznaczenie. -Podniosłem łeb by spojrzeć w jego oczy. Polizałem go po pysku po czym kontynuowałem. -To ty sprawiłeś, że moje serce roztopiło się i otworzyło dla ciebie. Wkradłeś się do mojego serca i znalazłeś sobie tam wygodne miejsce. Ty mnie w sobie rozkochałeś. -Powiedziałem patrząc w jego niedowierzające by zaraz nabrać iskierek szczęścia i miłości. Teraz wiem, że te dziwne iskierki to właśnie miłość.

-Skarbie jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Jesteś moim słońcem, moim niebem, moją gwiazdą na nocnym niebie, szczęściem, miłością, cudem i całym światem. Zawsze cię bronić będę. Stanę między tobą a niebezpieczeństwem. Jak będzie potrzeba poświęcę się dla ciebie i naszego szczeniaka. Dla mnie wasza dwójka jest najważniejsza. Kocham was nad życie. Kocham ciebie nad życie.

-Shun. -Nawet pod tą postacią z moich oczu pociekły łzy. Jego słowa były prawdziwe i o tym wiedziałem doskonale. On też stał się moim światem. Moim światłem. Osobą, którą kocham. Osobą, dzięki której chce być lepszy. Osobą, która mnie ratuje. Osobą, dzięki której chce być. -Ja ciebie też kocham. -Widziałem jak jego oczy jeszcze bardziej zabłysły. Już po chwili przyciskał mnie do materaca naszego łóżka i lizał po pyszczku a ja szczęśliwy wierzgałem łapami a w tym momencie do pokoju wszedł mój wuj wraz ze swoim mężem.   

Nasze spojrzenia automatycznie spoczęły na dwóch sylwetkach stojących w drzwiach. Shun zaprzestał swoich działań i po prostu zawisał nade mną a ja leżałem na plecach. Oni za to stali a na twarzach obu były zupełnie inne emocje. Na twarzy omegi było zawstydzenie pewnie z powodu przerwania nam całkiem przyjemnej czynności. Za to na twarzy wujka był szok, smutek i żal. Cała ta mieszanka była dla mnie dziwną i nowa, jeżeli chodzi o niego.

-To my was zo... -Zaczął Misu lecz przerwał mu wyższy.

-To naprawdę ty Koushiko. -Odparł a ja spojrzałem na niego lekko wystraszony. Od dawna nie słyszałem swojego pełnego imienia skierowanego w moją osobę. Moi rodzice podali do szkoły tylko skróconą jego wersję i nigdy się nie zwracali do mnie pełnym imieniem. Nikt się do mnie nie zwracał, bo nikt nie wiedział.

-O czym ty mówisz? -Zapytał Misu nie rozumiejąc sytuacji.

-Koushiko. -Mówił patrząc na mnie tym smutny i rozżalonym wzrokiem. Alfa nade mną zmienił swoją postać i teraz to właściwie leżał na mnie w samych bokserkach.

-I tak wszyscy będą pytać więc zgromadźcie wszystkich w salonie. -Powiedział na co ja pisnąłem na znak mej niezgody. -Spokojnie skarbie jak będziesz chciał to ja będę mówił choć zapewne lepiej zna i wie o wszystkim Marsel. -Znów pisnąłem i pokręciłem głową. -Ja mam mówić? -Naprawdę jest taki niedomyślny. Wywołałem przemianę by móc z nim pomówić przez co chłopak wylądował na mnie a, że ja nie miałem na sobie nic po za bokserkami spłonąłem rumieńcem.

-Shun chodzi mi o to, że ani ty ani Marsi nie będziecie mówić. -Westchnąłem widziałem, jak dwójka opuszcza nasz pokój i zamyka za sobą drzwi. -Nie chce po prostu o tym mówić, ale wiem, że zasługują na wyjaśnienia.

-Przecież będę tam z tobą skarbie.

-Wiem i tylko dlatego będę w stanie powiedzieć prawdę. -Westchnąłem po czym wstałem z łóżka wcześniej zwalając z siebie tego byka. Wyciągnąłem z szafy jego za dużą na mnie bluzę i jakieś spodnie. Wyciągnąłem też jakieś ciuchy dla niego po czym w niego nimi rzuciłem.

Po jakiś piętnastu minutach wchodziłem do dużego salonu wujka trzymając kurczowo dłoń alfy. Niektórzy stali inni siedzieli to na kanapie to na podłodze. Na środku specjalnie było ustawiony fotel. Pociągnąłem o fotela Shuna po czym go na nim posadziłem a sam usiadłem na jego kolanach przodem do wszystkich. Oplotem się jego ramionami i Oparłem plecami o jego tors. Podniosłem dotąd spuszczony wzrok po czym zabrałem głos.

-Muszę się do czegoś przyznać. -Powiedziałem. -Proszę jednak byście nie mówili nic do puki nie skończę. -Powiedziałem patrząc na wszystkich którzy przytaknęli.

-Kou nie musisz. -Powiedział Marsel patrząc na mnie ze współczuciem.

-Nie Marsel. -Spojrzałem na niego. -Zasługują na to by wiedzieć. W końcu od tak dawna prawda była zakłamana. Tak na prawdę nie nazywam się Kou Tamaki tylko Koushiko Ashitaru. -Na twarzy zarówno Misu jak i reszty pojawił się szok. -Wiecie zapewne, że Mark i Jackson Tamaki nie są moimi biologicznymi rodzicami. -Westchnąłem. -Dopiero dziś dowiedziałem się jak mieli na imię moi biologiczni rodzice. Karo i Momo. Zapewne, gdyby nie moja opiekunka pani Sukima nie zdradziła mi mojego nazwiska w czternaste urodziny. Rodziców straciłem w wieku sześciu lat. Od tego czasu nie opuszczałem murów tego domu. To co powiem -Zwróciłem się do Misu. -może zaważyć o twoim zdaniu na temat męża a mego wuja. Zapewne ci nie powiedział a ja jednak nie mogę pominąć tej części historii, bo to on jest jedną z głównych osób, które mnie zniszczyły. W sumie on mnie pierwszy mnie wyniszczył a zniszczył mnie potwór zwany Darlasem. Lecz wrócimy do początku. Jako sześcioletni chłopiec trafiłem pod jego opiekę. Nie miałem prawa opuszczać domu w sumie nie mogłem wychodzić z pokoju z tego pokoju, w którym teraz razem z Shunem śpimy. Opuszczałem go tylko w tedy gdy wuj wołał mnie na obiady z ważnymi gośćmi, czy gdy ktoś ważny przyszedł do mnie. Jednak nie zdążało się to często. W wieku dziesięciu lat pierwszy raz usłyszałem jak i oberwałem nie przemocą słowną jaką to dotychczas mi towarzyszyła, gdy byłem sam z wujem. Usłyszałem, że jestem nic niewartą omegą, że mam go całować po nogach za to, że się mną opiekuje. Mam być cudowną i grzeczną małą dziwką dla alfy i dobrze się nim zająć, bo tylko do tego się nadaje. -Łzy szczypały mnie w oczy.

-Hej spokojnie jestem tu. -Szepnął mi na ucho Shun.

-Jedyną osobą, na którą zawsze mogłem liczyć była moja opiekunka. Nauczyciele byli bardzo wymagający, lecz czasem ze mną porozmawiali czy pokazali na przykład co to jest dziwne urządzenie, czyli telefon. Tak przez długi czas nie wiedziałem o żadnej nowince technologicznej. Czytałem tylko stare książki jakie dostawałem w których nie było mowy o żadnym urządzeniu. Miałem książki i koszykówkę. Na piąte urodziny dostałem od ojca jego piłkę, którą wygrał mecz. Dlatego to, że nie mogę już nigdy więcej zagrać w koszykówkę jest dla mnie tak bolesne. Koszykówka dawała mi ukojenie zwłaszcza po tym wszystkim. W wieku czternastu lat miałem już dość nie wytrzymywałem psychicznie, dlatego próbowałem uciec. Uciekałem pięć razy aż w końcu zostałem zamknięty pod kluczem. -Obserwowałem cały czas emocje goszczące na ich twarzach a w szczególności na twarzy Misu, który mimo szoku tak jakby wiedział o prawie wszystkim. -Pokój obok naszego, ten co jest zamknięty na kłódkę był moim piekłem. Przez sześć miesięcy byłem tam zamknięty. Były tylko kraty, łóżko, alarm, kamera, łazienka i łańcuch u mej nogi. W piętnaste urodziny stało się coś przez co tej daty nienawidzę i dlatego nikomu jej nie zdradziłem. Wiedzą tylko rodzice, Marsel i Chris. Nigdy nie obchodzę i nie będę obchodził tego dnia. Tego dnia Takahiro przyprowadził Darlasa. Zostawił nas samych nie wiem z jakiego powodu. Pamiętam, że zadzwonił telefon i szybko opuścił pokój za to ten potwór mnie... on... -Mówiłem trzęsąc się jak galareta. Spojrzałem na Misu który zaczął ronić łzy i przykładał do twarzy dłoń. Z moich oczu już dawno ciekły łzy. Złapałem dłoń Shuna niemo prosząc by dokończył.

-On zgwałcił mój cały świat. -Odparł Shun. -Wykorzystał brutalnie Kou i wykorzystywał za każdym razem, gdy przychodził. W święto Yony opiekunka Kou pomogła mu uciec. Całą noc biegł bez odpoczynku aż w końcu opadł z sił na ziemiach watahy Tamaki. Jego rodzice go znaleźli dzięki czemu miał spokojne życie. Dzięki temu poznał przyjaciół, pomógł Marselowi z jego przeszłością. Uczył się by pomóc bratu w przyszłości. Żył pełnią życia. Uśmiechał się i śmiał mimo tego, że nocami płakał, bo wspomnienia wracały.

-Teraz na szczęście wszystko jest w porządku. Mam osoby na których mi zależy, kochającą rodzinę, której nie miałem od tak wielu lat. Mam też osobę, która obdarowała mnie miłością i największym szczęściem, naszym szczęściem. -Powiedziałem patrząc na niego. Ułożyłem dłoń na płaskim brzuchu. -Pomimo, że jestem inny ty mnie pokochałeś i dałeś dziecko jako dowód miłości choć nie poczęliśmy go w kolorowych warunkach. -Mówiłem patrząc mu w oczy.

-Do końca życia będę się nienawidzić za to co zrobiłem jednocześnie cieszyć się z tego, gdyż dzięki temu będziemy mieć nasze szczenię.

-Oto koniec historii. -Powiedziałem zwracając się do pozostałych.

-Wiem... -Zaczął z żalem Takahiro. -Wiem, że spieprzyłem wiem, że zraniłem wiem, że zawiniłem. -Powiedział wstając i podchodząc do nas po czym padł na kolana. -Wiem, że byłem dla ciebie potworem. Nie raz cię uderzyłem, nie raz zraniłem, nie raz zniszczyłem, lecz mimo tego błagam cię Koushiko błagam wybacz mi. Przez te lata, gdy ciebie nie byłem Misu uświadomił mi jakim tyranem dał ciebie byłem. Dopiero niedawno odważyłem się zobaczyć nagrania z kamery. Wyrzuciłem tego skurwysyna z watahy. Po twoim odejściu zmieniłem się zrozumiałem błędy i proszę cię tylko o wybaczenie. Nie musisz się ze mną kontaktować. Wystarczy mi tylko byś mi wybaczył.  -Wiedziałem, że jego słowa są szczere. Czułem to i widziałem w jego tęczówkach. Wstałem z kolan ukochanego po czym przytuliłem klęczącego mężczyznę.

-Wreszcie jesteś wujkiem Takim jakiego pamiętałem, jakiego kochałem. -Mężczyzna objął mnie ciasno ramionami jakby się bojąc, że zaraz mu ucieknę. Gdy w końcu się podnieśliśmy zostałem wręcz zamknięty w uścisku drobniejszego mężczyzny o fiołkowych tęczówkach.

-Tak bardzo cię przepraszam! -Nie rozumiałem o co mu chodziło.

-Ale za co mnie przepraszasz? Nie zawiniłeś.

-Zawiniłem! Gdy do ciebie przychodził ten psychol ja byłem z Takahiro. Dzwoniłem i prosiłem o spotkania. Przeze mnie zostaliście sami. Przeze mnie to się stało.

-Ale to nie twoja wina. -Zapewniłem go przytulając. -Nie ty kazałeś mu to robić po prostu chciałeś spędzić chwilę z ukochanym.

-Ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz. -Usłyszałem za sobą głos Shuna. -Dlaczego twój wilk jest tak wielki! -Jak zwykle brak taktu. Ale dzięki temu wszyscy się zaśmiali. Oderwałem się od mężczyzny wyjmując z oczu soczewki. Odwróciłem się do ukochanego.

-Pamiętasz legendę, którą Ci opowiadałem?

-Tak.

-Dwa wilki, dwie osoby kochając się nad życie rozdzielone prze okrutny los. Jeden alfa drugi omega. Jeden zwany Kertar drugi Luna. Ich miłość rozbita. Rozdzieleni za życia złączeni po śmierci. Jesteś potomkiem Kertara pierwszego alfy ja potomkiem Luny pierwszego omegi. Jesteśmy złączeni kajdanami przeznaczenia przez naszych przodków. Symbol księżyca na naszych czołach informuje o tym, iż to w nas odrodzili się. Dlatego też jestem większym wilkiem niż inne omegi, bo Luna był potężny. Miał też śnieżne włosy i czerwone tęczówki. Kertar był czarnym wilkiem za to włosy miał siwe oczy wilka dwubarwne czerwień i złoto za to tęczówki jego formy człowieczej były szare niczym jego włosy. Przeznaczenie co raz ich rozdzieliło złączyło po tysiącu lat. Dlatego moja omega tak rwie się do twej alfy.

-Ponieważ moja alfa to Kertar.

-A moja omega to Luna.   

Złączeni kajdanami przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz