Perspektywa Shuna
Wyszedłem razem z wujkiem mojego ukochanego z pokoju po czym udaliśmy się do jego gabinetu. Mężczyzna oparł się biodrami o biurko po czym jego jak i moje tęczówki się spotkały. Po kilku sekundach patrzenia w swoje oczy starszy westchnął po czym powiedział.
-Wiem, że nie jesteś do mnie przyjaźnie nastawiony przez krzywdę jaką wyrządziłem Koushiko.
-No co ty nie powiesz. -Warknąłem. -Jednak Kou ci wybaczył. Dlatego nie będę robił żadnych problemów nie chce by mnie jeszcze przez to znienawidził.
-Naprawdę go kochasz co? -Zapytał patrząc na mnie z szczęśliwymi iskierkami.
-Oczywiście, że tak. -Odparłem pewnie.
-Cieszę się. -Powiedział podchodząc do okna. -Wiesz obiecałem jego rodzicom, że jeżeli cokolwiek im się stanie zaopiekuję się ich synem i znajdę dla niego odpowiedniego alfę. Jednak po drodze spieprzyłem. Tak bardzo chciałem by miał kogoś kto na niego zasługuje i by był przygotowany na tę wyjątkową. Przez to zatraciłem swój obraz i stałem się tyranem. Nawet się nie obejrzałem a on uciekł i nigdy go więcej miałem nie zobaczyć, jednak dostałem tę szanse od losu by spotkać go ponownie. A on sam dał sobie radę. Znalazł swojego przeznaczonego. Zakochał się i nawet już niedługo będzie miał dziecko.
-Nawet nie wiesz jak się ciszę, że go znalazłem. Udało mi się go w sobie rozkochać i wiem, że nigdy nie dam go skrzywdzić ani nie skrzywdzę. -Odparłem na co on spojrzał na mnie uśmiechając się.
-W takim razie opiekuj się nim, opiekuj się nimi.
-Będę... A jak się czujesz będąc przyszłym ojcem?
-Szczerze jak najszczęśliwszy mężczyzna na świecie. A jak było z wami?
-Gdy tylko wyszedł z łazienki oberwałem testem w twarz. -Zaśmiałem się. -Nawet nie wiedziałem co to przez co oberwałem, lecz gdy tylko mi powiedział o dziecku poczułem się tak jakbym mógł góry przenosić. Jestem naprawdę szczęściarzem, że mam jego oraz będę miał za kilka miesięcy dziecko.
-Zabawne by było, gdyby urodzili się w jednym dniu.
-Myślę, że wasze omegi nie miały by nic przeciwko. -Usłyszeliśmy głos mojego kuzyna. Oboje spojrzeliśmy na mężczyznę wchodzącego do gabinetu po czym rozsiadającego się na kanapie. -Wyrąbali mnie z pokoju by sobie poplotkować. W końcu to trzech uke do tego dwóch w ciąży no może mnie długo trzech. -Uśmiechnął się.
-Serio już chcesz dziecko? -Zapytałem na co ten przytaknął. -Ale ty wiesz, że Marsel to duże dziecko i Kou cię zabije patelnią jak zrobisz dziecko chłopakowi, którego uważa za soję dziecko?
-No, ale jeżeli zajdzie podczas jego rui to nie moja wina! -Bronił się.
-Koushiko jest bardzo podobny charakterem do matki więc najpewniej by cię wykastrował. -Odparł najstarszy z nas na co wybuchłem śmiechem.
-Czyli nie będzie trójki ciężarnych. -Westchnął.
-Kto wie. -Odparłem. -Zawsze możecie użyć gumki, która przypadkiem będzie przekuta szpilką. -Odparłem.
-Gdybym tak zrobił to by mnie Marsi powiesił! -Zawołał a ja z Takahiro spojrzeliśmy na siebie i już wiedziałem co planuję ten przebiegły lis.
-Dobrze chłopcy zostawię was na moment! Natura wzywa! -Dał mi dyskretny znak o co mu tak naprawdę chodzi po czym ruszył szybko w stronę drzwi.
-Widać, że za dużo się wypiło. -Odparł Masaru na co się zaśmiałem.
Perspektywa Kou
Gdy tylko Marsel wstał z podłogi ja z Misu poderwaliśmy się jak najszybciej łóżka. Złapaliśmy Masaru i wypchnęliśmy go za drzwi. Jeszcze Misu krzyknął, że mamy teraz do obgadania tematy tylko dla nas. Złapał mnie za ramię i pociągnął na łóżko na którym już siedział Marsel. Zajęliśmy miejsca po czym Misu zaczął swój wywód.
-Jako że ja i Kou nie będziemy mieć swoich gorączek to, kiedy jest twoja? -Zapytał bardzo zaciekawiony. Marsel spłonął rumieńcem.
-W sobotę. -Odparł.
-Boże, ale by było jakbyś i ty był w ciąży! -Zawołał.
-Zabiłbym tego alfę a później ożywił i się cieszył. -Powiedziałem uśmiechając się.
-Naprawdę byś się cieszył? -Zapytał zdziwiony.
-No oczywiście, że tak! Wiem jak bardzo chcesz mieć dziecko, mimo że głośno o tym nie powiesz. Chcesz mieć piątkę dzieci.
-Skąd wiesz, ile chce? -Zapytał z uśmiechem.
-Sam mi durniu powiedziałeś, że jak znajdziesz alfę i się połączycie to przy pierwszej rui chcesz mieć z nim dziecko i najlepiej to byś miał piątkę dzieci. I to wszystko powiedziałeś po alkoholu. -Odparłem.
-No czyli chciałbyś mieć dzidzie? -Zapytał Misu.
-Nawet nie wiesz jak bardzo ja i moja alfa chcemy mieć dziecko! Od zawsze chcemy mieć małe brzdące biegające po cieplutkim domku. -Rozmarzył się a ja spojrzałem na Misu porozumiewawczo.
Już w mojej głowie powstawał plan jak zwiększyć szanse na to by marzenie przyjaciela się spełniło. Znam parę receptur by zwiększyć płodność właśnie takich osobników jak Marsel. Wiem od dawna, że jego największym marzeniem jest właśnie kochający mąż i gromadka dzieci. Marzy też by do ołtarza podejść z brzuszkiem.
Dość długo jeszcze rozmawialiśmy a w trakcie rozmowy Misu wyciągnął od nas reakcje Takahiro. Bardzo się ucieszył i gdy alfy przyszły wręcz się na niego rzucił. Przez jeszcze krótki czas siedzieliśmy wszyscy razem do puki mój i Misu wzrok się nie skrzyżował.
-Misu pomożesz mi w jednej rzeczy? -Zapytałem.
-Jasne, że tak! -Zawołał wstając.
-A co się dzieje? -Zapytał Shun.
-Nic takiego pomoże mi tylko z maścią na rozstępy. -Wymyśliłem na szybko.
-Przecież zanim wam się pojawią minie sporo czasu. -Odparł wuj czym mnie wkurzył.
-Wolę zapobiegać przed nim później będę chodził z tymi czerwonymi żyłami! -Warknąłem łapiąc za dłoń Miu i z trzaskiem drzwi opuszczam pokój.
-Tak naprawdę to nie chcesz maści na rozstępy mam rację? -Zapytał, gdy byliśmy już na schodach.
-No oczywiście, że nie. Chcę przygotować jeden specyfik by pomóc Marselowi w zajściu.
-Znasz się na tym? U nas to nikt za bardzo się na zielarstwie nie zna.
-Wie to a to podstawowa umiejętność Luny watahy. -Westchnąłem. -Ta wataha nigdy nie miała zielarzy. Jeszcze jak tu mieszkałem to pamiętam, że alfy stada nigdy nie przykładały do tego wagi.
-W sumie to racja a tam, gdzie mieszkasz jest inaczej?
-Jasne! Mama zawsze powtarzał, że każda omega powinna znać podstawy. Dlatego uczy wszystkie omegi. Każdy chętnie się uczy a nawet i prosi o przedłużenie lekcji. Nawet już dzieciaki w przedszkolu często się pytają czy będą mieć takie lekcje jak przychodzę po brata.
-Wow czyli to aż takie fajne? -Zapytał zaciekawiony.
-Nawet nie wiesz jak! -Zawołałem wchodząc do kuchni. -Dobrze macie może...
Perspektywa Shuna
Gdy Kou i Misu opuścili pokój ja spojrzałem na Takahiro. Mężczyzna zrozumiał o co mi chodzi i wstał z łóżka przeprosiliśmy na chwilę parę zakochaniców zjadających swoje twarze. Nawet pewnie nas nie zauważyli. Wyszliśmy na balkon po czym mężczyzna zabrał głos.
-Przebiłem wszystkie -Mówił szeptem wyciągając mały metalowy przedmiot. -tą oto pineczką.
-Pi co? -Zapytałem nie kumając.
-No pineczką nie wiesz co to pineczka?
-Wiem co to pineska, ale pineczka. Po za tym to szpilka a nie pineska. -Powiedziałem patrząc na niego.
-Ale jak to przecież to pineczka a nie szczyklik. -Odparł.
-O czym ty pitolisz jaki szczyklik! Jaka pineczka! -Wrzasnąłem nie rozumiejąc faceta ten za to wszedł do swojej sypialni a ja ruszyłem za nim po czym on zapytał.
-To jest pineczka a nie szczyklik? -Mina chłopaków była bezcenna. W końcu się odezwał pierwszy Masaru.
-O co ci chodzi przecież to jest szpilka.
-To nie jakąś szczpilak tylko pineczka! -Kłócił się a ja po prostu nie wiedziałem o co mu chodzi.
-Posłuchaj pineczka to jest z dużą okrągłą główką a szczyklik to to co masz w dłoni. -Odparł Marsel.
-Ty rozumiesz o czym on pitoli? -Zapytałem no może w końcu poznam odpowiedź.
-Tak pineczka to pinezka a szczyklik to szpilka. Kiedyś jak Kou mocno się spił opowiadał nam, mi i papie o wspomnieniach z młodszych lat. O tych ciepłych wspomnieniach. -Odparł na co uśmiech Takahiro się powiększył.
-Jednak ma jakieś miłe wspomnienia. -Szepnął.
Perspektywa Kou
Kolejnego dnia obudziłem się w ramionach ukochanego. Podniosłem wzrok na jego spokojną, pogrążoną we śnie twarz. Promienie słońca idealnie padały na jego oblicze a włosy rozrzucone po poduszce tworzyły aureole wokół jego głowy. Przez dłuższy czas po prostu się w niego wpatrywałem po czym ostrożnie podniosłe się z łóżka tak by go nie zbudzić. Na szczęście mi się udało więc jak najciszej podszedłem do szafy wyciągając z niej jego koszulkę oraz moje bokserki. Zamknąłem się w łazience, w której się umyłem jak i rozczesałem włosy pozostawiając je rozpuszczone.
Wyszedłem z łazienki zerkając na chłopaka, który na szczęście dalej spał. Zgarnąłem jeszcze telefon z szafki sprawdzając godzinę. Zdziwiłem się gdyż było dopiero chwilę po siódmej. Śniadanie podawane jest o dziewiątej, ale kuchnia dla wszystkich otwarta jest cały dzień i noc.
Ruszyłem więc w stronę kuchni. Nikogo nie spotkałem po drodze. Muszę też sprawdzić czy mój specyfik już jest gotowy. W końcu musiał się chłodzić całą noc. Przestałem o tym rozmyślać, gdy stanąłem w progu kuchni widząc starszą kobietę przy blacie oraz siedzącego starszego mężczyznę na krzesełku. Mężczyzna przeniósł swój wzrok z kobiety na mnie po czym z miłym uśmiechem przywitał się.
-Dzień doby młodzieńcze.
-Dzień dobry. -Odparłem a nóż jaki kobieta zapewne miała w swojej dłoni wypadł jej po czym z małym hukiem na kafelkową podłogę.
-Koushiko?
CZYTASZ
Złączeni kajdanami przeznaczenia
Romance~Uciekałem ile sił miałem w swoich drobnych łapkach. W duchu dziękowałem i zarazem strasznie się zamartwiałem o mą opiekunkę. Może i miałem piętnaście lat, ale na ślub jest zdecydowanie za wcześnie. Oczywiście to nie interesowało alfy stada, który k...