JŪHACHI

414 31 7
                                    

-To się źle skończy. -Odparł. -Zawróć z tej drogi czym prędzej.

-Się okaże.

-Mówię ci stary byś tego nie robił. -Westchnął patrząc na mnie proszącym wzrokiem.

-Na razie chce niby się upić i wsiąść choć trochę tego co moje. -Mówiłem a w głowie miałem już cały szatański plan. W lodówce chłodzą się drugi dzień piwa oraz wódka. -Ale to dopiero wieczorem, najlepiej w nocy.

-Wiesz dobrze, że nie masz mocnej głowy do alkoholu.

-Nie zamierzam wypić dużo. -Mam p prostu być pod wpływem.

-Nie rób tego. Będziesz tego, żałował.

-Zobaczymy stary zobaczymy.



Perspektywa Kou



Po tym jak wygoniłem tego zarozumiałego alf z kuchni rozłożyłem na blacie wysepki kolorowanki i kredki do rysowania. Rozpakowałem zakupy po czy wyjąłem za to deskę do krojenia. Zgarnąłem czerwoną paprykę i zacząłem ją kroić w drobne kosteczki. Co chwilę zerkałem na rozbawionych chłopaków kolorujących jakieś zwierzaczki. Podszedłem do lodówki by wyciągnąć wędzone tofu drzwi od tarasu się otworzyły. Zapewne alfy wróciły z rozmowy.  

Zabrałem dwa opakowania produktu po czym położyłem je na blacie. Sięgnąłem do szyflady po nożyczki by rozciąć opakowanie co też uczyniłem. Wyjąłem tofu i owinąłem go w ręcznik odsączyłem produkt, a gdy miałem odwracać się pouczyłem męskie ramiona na biodrach. Spojrzałem kontem oka na moje prawe ramię, gdzie była ulokowana była głowa Shuna. Moje oczy momentalnie wzniosły się ku niebu a raczej ku sufitowi.

-Co ty wyprawiasz? -Warknąłem.

-Przytulam mojego przyszłego męża. -Odparł. -A właśnie dziś po obiedzie idziemy do jubilera. -Zarządził głosem nieznoszącym sprzeciwu.

-Niby po co mam gdzieś z tobą iść? -Warknąłem wyswobadzając się z jego objęć by przejść do deski. Gdy tylko zająłem swoje i wziąłem w dłoń nóż poczułem jak znów przylega do moich pleców mocniej mnie obejmując.

-Bo idziemy po pierścionek zaręczynowy to chyba jasne.

-Nigdzie z tobą nie pójdę. -Warknąłem. -Puść mnie w końcu!

-No dobrze może masz rację pójdę sam, bo to ja wybieram pierścionek na Twój palec. -Powiedział po czym złapał mnie za podbródek i wpił się w moje usta. Znów czułem to okropne uczucie, pustkę. Całował brutalnie i nie zważał na moje protesty. Po chwil poddałem się i dałem się mu całować nie wykonywając przy tym, żadnego ruchu. Usłyszałem, jak ktoś robi zdjęcie i poczułem błysk flesza. Łza spłynęła po moim policzku. Zapewne oczy znów stały się puste. Gdy zabrakło mu już tlenu puścił mnie na powrót przylegając do moich pleców swoim ciałem. Moje za to było sparaliżowane.

-Kou w porządku? -Zapytał Masaru z telefonem w dłoni. Ocknąłem się.

-A czemu miało by nie być? -Zapytałem chłodnym tonem głosu powracając do krojenia.

-Może dlatego, że płaczesz. -Odparł a na wytarłem szybko policzek.

-Wydawało ci się. -Warknąłem.

Nie zwracałam już uwagi ani na robienie zdjęci przez Masaru ani na zaczepki Shuna. Jedyne co mi w tedy chodziło po głowie to wspomnienia z dawnych lat. Mrocznych wspomnień, które myślałem, że już nie wyjdą na światło dzienne. A jednak przez niego znów wychodzą. 

Myślałem, że są zamknięte za metalowymi drzwiami a klucz do nich wyparował, lecz jak bardzo się myliłem.

Siedzę na parapecie w moim małym pokoiku w domu mego wuja. Znów patrzę w ciemne niebo pełne gwiazd przez zakratowane okno. Moja opiekunka jakąś godzinę temu opuściła mój pokój mówiąc, że niedługo przyjdzie do mnie wuj z moim przyszłym mężem. Już czwartym w tym miesiącu. Do nogi miałem przyczepiony łańcuch, który był przytwierdzony do ściany obok łóżka. Po mojej ostatniej ucieczce zostałem przykuty. Łańcuch starcza mi do łazienki a jedzenie przynoszą mi do pokoju. Lekcje też mam tutaj prowadzone. Od pół roku nie wychodzę z tych czterech ścian.

Usłyszałem pukanie, więc przeniosłem wzrok na drzwi. Podkuliłem nogi kładąc bose stopy na parapecie. Na sobie miałem tylko bluzę i czarne spodnie. Moje białe włosy sięgały mi do łopatek a szkarłat tęczówek patrzył na wchodzących mężczyzn z pustką w nich. Mój wuj był wysokim brodatym mężczyzną o niebieskich oczach i blond włosach. Za nim szedł wyższy od niego młody mężczyzna o kruczoczarnych włosach i zielonych oczach. Rozbudowana klatka piersiowa i umięśnione nogi. Przystojny, ale co z tego. Mój wilk jeżył się na sam widok tych dwóch alf a moje oczy błysły szkarłatem.

-Kou przyprowadziłem Ci twojego narzeczonego to jest Darlas. -Przedstaw mężczyznę.

-Witaj mała omego. -Odparł z wyższością w głosie spoglądając na mnie. Liczył na to, że się odezwę i będę dla niego miły jego niedoczekanie. Nagle po moim pokoju rozbrzmiał dzwonek urządzenia z tego co wiem to telefon. Nigdy nie miałem rządnej elektroniki tylko książki i piłka do koszykówki

-Wybaczcie, ale muszę zostawić was samych na godzinę. -Powiedział po krótkiej rozmowie. -Porozmawiajcie i poznajcie się. Mam nadzieję, że w końcu ten alfa się tobą zainteresuje. -Westchnął po czym opuścił mój pokój.

-A więc jesteś Kou lat piętnaście? -Zapytał podchodząc do mnie a ja odwróciłem wzrok na nocne niebo. Poczułem, jak alfa szarpie mnie za włosy i odwraca w swoją stronę. -Mnie się nie ignoruje. -Wywarczał a jego oczy zabłysły szkarłatem. -Jak mówię masz odpowiadać! -Powiedział uderzając mnie z otwartej dłoni w policzek.

-Tak. -Odparłem chłodnym, wypranym z emocji głosem.

-Grzeczny chłopczyk. -Pogłaskał mnie po zaczerwienionym policzku. -Jak już wiesz nazywam się Darlas Hokane. Mam dwadzieścia dziewięć lat. I ty zostaniesz moim partnerem. Nie wiem, dlaczego inni cię nie wzięli twoje białe włosy niczym śnieg a oczy szkarłatne niczym wino mówią, że jesteś wyjątkowy. Powiesz mi, dlaczego? 

-Może dlatego, że nie ma we mnie życia? -Zapytałem patrząc na niego pustym wzrokiem. -Moje oczy są czerwone a włosy białe. Od szóstego roku życia nie opuszczałem posiadłości a od pół roku nie opuszczam tego pokoju.

-Dlaczego? -Zapytał łapiąc mnie boleśnie za brodę. Zmusił mnie do patrzenia w jego zielone tęczówki. Drugą dłoń oparł na szybie okna.

-Zauważyłeś zapewne kraty oraz to, że wuj zamknął nas na klucz. Pokój jest dźwiękoszczelny a okno wychodzi na las. Pod sufitem jest kamera. Zostałem przeniesiony do tego pokoju, gdyż już pięć razy próbowałem uciec. -Odparłem.

-Czyli nikt nas nie usłyszy? -Zapytał z dziwnym dyskiem w zielonych tęczówkach.

-Zapewne tak. Kamera rejestruje wszytko co się dzieje, ale gdy tylko spróbuję otworzyć drzwi lub okno wyje alarm i wujek od razu wpada sprawdzić czy nie chce się wydostać. Natomiast gdy chce zdjąć łańcuch to razi mnie prąd a wujek dostaje powiadomienie na to urządzenie co chyba zwie się telefon. -Odparłem.

-Urządzeni zwanym chyba telefonem? -Zapytał zdziwiony.

-Jestem odcięty od świata i jeśli nauczyciel mi powie, że jest coś takiego muszę mu wierzyć na słowo.

-Chcesz powiedzieć, że nigdy nie miałeś telefonu? -Powiedział podnosząc mnie jak księżniczkę. Nawet go nie chwyciłem nie obchodzi mnie czy spadnę czy nie.

-Nigdy! -Krzyknąłem, kiedy zostałem brutalnie rzucony na łóżko. Cofnąłem się, bo nie wiedziałem co on chce. Moje plecy spotkały się z zimną metalową ramą łóżka.

-Dlaczego się odsuwasz skarbie.  -Zapytał łapiąc mnie za stopę i przyciągając do siebie w taki sposób, że wylądowałem pod nim.

-Co robisz? -Zapytałem.

-Biorę co chce. -Powiedział łapiąc mnie za nadgarstki i umiejscawiając je nad moją głową. Jedna z jego dłoni wpełzła pod moją bluzę i zaczęła badać mój tors. Zacząłem się rzucać i miotać by się oswobodzić. Alfa ściągnął moją bluzę a ja przewróciłem się na plecy i wypełzłem spod niego. Niestety nie na długo, gdyż złapał mnie z powrotem za stopę i przeciągnął pod sienie. Złapał obie moje ręce i zawiązał je moją bluza na plecach. Jego dłoń przytrzymywałam mnie wbijając w materac a druga ściągała moje spodnie.
Po raz pierwszy od lat poleciały mi krystaliczne łzy.

Płakałem.

A on to zrobił pomimo mego płaczu.

-Kou! -Usłyszałem krzyk Shuna, którym wybudził mnie z przeszłości. 

Złączeni kajdanami przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz