SANJŪKYŪ

356 24 3
                                    

Przyszedł czas na obiad a moi rodzice w końcu grzecznie usiedli przy stole. W sumie wcale się nie zdziwili, gdy zasiadłem na kolanach Shuna a na moich kolanach siedział Max. Obok Chrisa siedział uśmiechnięty Sero a ręka starszego spoczywała chyba o ile się nie mylę na kolanie Sero. Za to Marsel wtulał się w ciało Masaru. Dalej się nie przebrał i był tylko w jego koszuli i bokserkach.

-Marsel może byłaby pora na założenie chociaż spodni co? -Zapytałem przyjaciela karmiąc jednocześnie brata naleśnikami.

-Po co tak mi wygodnie. -Odparł.

-Mam rozumieć, że każdy ma widzieć jak ci było dobrze przez te trzy dni? -Zapytałem.

-A co zazdrościsz?

-Ja może, ale Sero to już na pewno prawda? -Zapytałem patrząc na chłopaka, który zakrztusił się piciem.

-Nie martw się o to Kou ja się już zajmę tym by nie zazdrościł mojemu synowi takich doznań. -Powiedział klepiąc chłopaka po plecach a na jego słowa Sero przybrał kolor dorodnych pomidorów.

-Tylko nie przez te dwa dni! -Warknął Mariko. -Sero musi jakoś grać w zawodach. Nawet ja się powstrzymuje.

-CHCESZ CELIBAT! -Warknął Jackson na co Mariko przełknął głośno ślinę.

-Skarbie to nie tak miało brzmieć przepraszam najdroższy klejnocie mój kochany.

-Standard. -Zaśmiałem się.

-A co do twojej zazdrości Kou to możemy nadrobić. -Powiedział Shun na co ja oburzony wepchnąłem mu w paszcze pół naleśnika.

-Zamknij paszcze po za tym jestem w ciąży nie ma cimcirmicimcim.

-Właśnie synu chyba musimy porozmawiać. -Odparł mama patrząc na mnie znacząco.

-Wiem po obiedzie. -Westchnąłem wracając o karmienia siebie i brata.

Po obiedzie ja oraz Shun wraz z moimi rodzicami udaliśmy się do mojego pokoju. Chris zajął się moim braciszkiem byśmy mogli w spokoju porozmawiać. Usiedliśmy wszyscy na łóżku w sumie to ja usiadłem między nogami Shuna który opierał się o ramę łóżka.

-Więc tak zanim coś powiecie to chciałem was o tym poinformować jak wrócimy, ale niecierpliwy pan za mną nie umie poczekać. -Odparłem.

-Jak do tego doszło? -Zapytał ojciec na co ja strzeliłem sobie w czoło z otwartej dłoni.

-Wiesz co to cimcirmicimcim i co się dzieje po tym jak idiota nie używa gumki prawda? -Zapytałem na co przytaknął.

-No tak wiem.

-To masz odpowiedź.

-Dobra, ale jak się skarbie dowiedziałeś? Przeczuwałeś, miałeś objawy? -Wypytywał podekscytowany blondyn.

-W sumie to Marsel zauważył to, że dziwnie jadłem. Na postoju kazał mi zrobić test ciążowy no i wyszło, że jestem w ciąży.

-Oberwałem testem w twarz. -Odparł Shun.

-Zamknij się t twoja wina, że się wkurzyłem. -Warknąłem na co on uniósł dłonie w akcie obronnym.  

-Myśleliście już nad ślubem? -Zapytał nas najstarszy.

-Myślę, że w czerwcu po zakończeniu szkoły tak na przykład 26 czerwca czy coś w ten deseń. -Odparłem na co oczy mamy się zaświeciły.

-26 czerwca skarbie to chyba sobota prawda no i rocznica naszego pierwszego spotkania ślub mus być tego dnia!

Złączeni kajdanami przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz