Przez dość długi czas rozmawialiśmy z moimi przyjaciółmi z byłej drużyny. Na szczęście Shun polubił ich. Przynajmniej tak mi się wydaje. Choć dalej nie pozwolił im się do mnie przytulić za co dostał po durnym łbie. Jego argument nie zmieniał się zupełnie. Ja rozumiem, że jest zazdrosny no ale to już lekka przesada w końcu ja tylko chciałem przywitać się jak przyjaciele.
Obecnie siedzimy wszyscy przy stole i o dziwo się mieścimy. Może jest to zasługą tego, że ja i Marsel siedzimy na kolanach naszych alf. Co prawda, gdy tylko Sero, Sugo i Karo dowiedzieli się o tym, iż Marsel ma swoją alfę zrobili wielką awanturę. W końcu kto śmiał oznaczyć dziecko. Tak każdy z nas traktował Marsela jak dziecko, ale tylko nasza czwórka tak bardzo wczuwała się w rolę jego rodziców. Przynajmniej Chris był spokojniejszy. Wiem też, że Sero bardzo ale to bardzo pragnie by ojciec naszej dzidzi na niego spojrzał. Zakochany w nim bidulka, odkąd ich poznałem.
-Kou masz ochotę na frytki w czekoladzie? -Zapytał mnie Misu niosący dwie spore porcje potrawy na co ja wręcz podskoczyłem na kolanach chłopaka.
-Jeszcze pytasz!? -Zawyłem wręcz, a gdy stawiał talerz ja wręcz podskakiwałem chcąc się po prostu już rzucić na jedzenie. Poczułem naglę jak alfa łapię mnie za biodra i unieruchamia by oprzeć czoło o moje plecy. Zdziwiony zapytałem. -O co chodzi?
-Jak tak dalej będziesz skakał to będzie jeszcze większe powstanie skarbie. -Powiedział na co ja spłonąłem rumieńcem za to wszyscy przy stole głośno się zaśmiali.
-Cichaj takich rzeczy nie mówi się na forum. -Powiedziałem zawstydzony. W końcu ogłosił przy wszystkich, że mu stanął przeze mnie. A to jest zawstydzające.
-Shun nie zawstydzaj Kou. -Usłyszałem głos Marsela. Spojrzałem na przyjaciela, który zwijał się ze śmiechu kręcąc się na kolanach Masaru, który nie wytrzymał i aż jęknął na co Marsel na niego spojrzał zdziwiony.
-Kręcisz tak tym tyłkiem, że chyba za chwilę dojdę w spodnie skarbie. -Jęknął przeciągle wzdychając a ja mogłem tylko obserwować jak twarz przyjaciela przybiera kolor pomidorów.
-Jak tak możesz mówić do mojego dziecka! -Sero się oburzył słysząc słowa członka no mojej przyszłej rodziny jakby nie patrzeć.
-Sero odpuść w końcu niedługo i tak wylądują w łóżku Marsel ma jutro ruje. -Odparłem patrząc wymownie na przyjaciela. Na co on warknął.
-I ty Brutusie przeciwko mnie! -Warknął sarkastycznie Sero po czym się uśmiechnął. -Z resztą gdybyś nie był w ciąży już byś leżał pod Sunem i jęczał z przyjemności. -Na jego słowa mój wuj aż wypluł picie jakie w tej chwili miał nieprzyjemność opróżniać z szarej szklanki.
-A udław się. -Warknąłem w stronę przyjaciela po czym na pchałem sobie buzię frytkami w czekoladzie.
Po jakże cudownym posiłku pociągnąłem Marsela do kuchni. Przyda się mu w końcu zażyć lek. Tylko trzeba coś w myśleć, aby nic nie podejrzewał. Tylko co mu powiedzieć?
-Kou po co mnie tu ciągniesz? -Zapytał chłopak dalej czerwony jak burak.
-Chce Ci da lek, który pomoże ci by ten pierwszy raz z alfą nie był aż tak bolesny. Wiesz dobrze, że nie będziecie w stanie się powstrzymać. A to ci w pewien sposób pomoże. -Odparłem wyciągając napój z lodówki. Odwrócił się w stronę przyjaciela podając mu buteleczkę.
-Oby, bo w sumie to troszkę się tego boję. -Powiedział po czym wypił całość.
-MASARU CIĘ NIE SKRZYWDZI. -Podkreśliłem dobitnie.
CZYTASZ
Złączeni kajdanami przeznaczenia
Romance~Uciekałem ile sił miałem w swoich drobnych łapkach. W duchu dziękowałem i zarazem strasznie się zamartwiałem o mą opiekunkę. Może i miałem piętnaście lat, ale na ślub jest zdecydowanie za wcześnie. Oczywiście to nie interesowało alfy stada, który k...