SAN

650 47 2
                                    


-I o mało, co nie straciłem patelki! –Warknąłem. –A ty alfuniu zabieraj łapska zanim patelka na nowo przywita się z twoją mordką. –Powiedziałem odkładając narzędzie mordu a te wszystkie cymbały się na mnie rzuciły, przez co boleśnie uderzyłem w prawe kolana, na co aż zawyłem z bólu. Momentalnie odskoczyli ode mnie jak poparzeni.

-Co się stało!? –Krzyknęli chórem.

-Czeka nas rozmowa. –Powiedziałem załamany.

No cóż pora się zmierzyć z tym, czego boję się najbardziej, czyli z powiedzeniem im prawdy. Sam jestem załamany a co dopiero oni! Miałem wrócić i znowu z nimi grać a tu takie coś!? Zostawiłem wszystkie składniki tak jak były poustawiane na blacie i gestem dłoni zaprosiłem ich do salonu. Zasiadłem na fotelu, obok mnie staną ten śmierdzący, wredny alfa. Naprzeciw mnie na kanapie usiedli Zack z Miko na kolanach, Min z Anet na kolanach, Kamil i obok niego Kornel, na podłodze natomiast zasiedli Mars, Kazumi, Misako i Madoka. Pierwsza odezwała się Misako.

-Mów, że w końcu a nie się gapisz jak sroka w gnat. –Typowe nigdy nie była zbyt cierpliwa.

-Chodzi o to, że... no ten... jusznigdyniebędemógłzagraćwkosza! –Wykrzyczałem w końcu na jednym tchu.

-Zaraz, co? Powtórz, bo nie skumałem. –Powiedział Kamil. Wziąłem głęboki wdech i powiedziałem już wolniej.

-Już nigdy nie będę mógł zagrać w kosza. –Spuściłem głowę w dół.

-ŻE CO!? –Wszyscy na raz wstali i krzyknęli.

-Jak to!? –Zawołał Zack. –Jesteś naszym najlepszym zawodnikiem! Nikt cię nigdy nie pokonał! Co ci się stało! Komu mamy przypi...

-Uspokój się! –Warknąłem, na co od razu zasiadł na tyłeczku. –Miałem wypadek, gdy grałem podczas jednego z meczy. Niestety uraz jest tak poważny, że nie mogę już nigdy więcej zagrać. –Odparłem smutnym tonem.

-Kou. –Podleciała od razu Kornel i Kazumi. Obie mnie przytuliły. Wszyscy milczeli, bo wiedzieli jak ważna jest dla mnie koszykówka.

-Przecież to nie koniec świata. –Odparł Shun. Czułem jak wszyscy gromią go wzrokiem. –No co?

-Zamknij się, bo nawet nie wiesz jak ważna jest dla Kou koszykówka. Nic o nim zapewne nie wiesz. –Mówił wściekły Miko podchodząc do Shuna i dźgając go palcem w klatkę piersiową. –Od zawsze grał, bo to było marzenie jego ojca! Jedyne, co po jego rodzicach zostało to koszykówka! –Warczał wściekły.

-Skarbie skończ zanim powiesz o kilka słów za dużo. –Powiedział i przytulił go Zack. Omega ufnie wtuliła się w jego tors uspokajając się jego zapachem.

-Dobra koniec smutasów! –Krzyknąłem wyswobadzając się z uścisku dziewczyn. -No mówić mi tu teraz jak u tego za krateczką w kiosku, co jak do niego pójdę to do święta Yony nie wyjdzie z kiosku. Kto z kim i od kiedy? –Popatrzyłem na wszystkich.

-Dobra ja i Zack jesteśmy już razem od jakiś ośmiu miesięcy! –Zagruchał Miko. –Nawet się połączyliśmy podczas mojej ostatniej chcicy! Kou miałeś racje. –Ostatnie zdanie powiedział już z mniejszym entuzjazmem.

-Co pupcia boli?

-A żebyś kurna wiedział od tamtego czasu nie daje mi spokoju! Najlepiej to żebyśmy z łóżka nie wychodzili! –Fuknął.

-Musisz nasze prywatne życie na forum omawiać? –Zapytał czerwony z zawstydzenia alfa.

-Myślisz, że my nie wiemy ile masz na dole? –Zapytała Misako, na co poczerwieniał jeszcze bardziej. Ja jak to ja zaśmiałem się.

-No ja i Madoka jesteśmy już jakieś pięć miesięcy. –Odparła Misako patrząc na swoje paznokcie. –Jest zajebista w tych sprawach.

-No ja to wiem mała. –Powiedziała Madoka.

-My z Kamilem mamy przerwę. –Warknęła Kornel patrząc na niego wilkiem.

-Nawet nie wiem, co tym razem zrobiłem! A ty zamiast mi powiedzieć to się wściekasz i w gaciach z domu wyrzucasz!

-Nie wiesz!?

-No nie!

-A kto kręcił z tą szmatą z szkoły Darckol!?

-Wściekasz się o moją kuzynkę!

-Zaraz co?

-To moja kuzynka Deze. –Westchnął a dziewczyna rzuciła się w jego ramiona.

-Wiedziałam, że mnie nie zdradzasz! –Wtuliła się w niego a my pokręciliśmy głowami jak zawsze.

-My i Min no cóż świeża sprawa. –Odparła Anet.

-Ta nie zapanowałem nad betą. –Przyznał się Min na co wstałem podszedłem do niego i zdzieliłem po łbie. –Wiem zasłużyłem. –Powiedział ze skruchą. Spojrzałem na niego wzrokiem mówiącym „Masz szczęście, że ci wierzę". Tak bety też mogą się oznaczać, lecz u nich oznaczenie to wgryzienie się w kark za to u omeg w miejscu złączenia szyi z ramieniem. Tak samo jak u omeg i alf pojawiają się w tym miejscu identyczne tatuaże. W przypadku omeg to one dostają taki sam tatuaż, jaki ma ich alfa.

-Ja i Kazumi w sumie to zeszliśmy się krótko po twoim wyjeździe. –Odparł Mars.

-Czyli z paczki zostałeś ty bez alfy. –Odparła Kazumi. –Spokojnie znajdziemy ci ogiera. –Zapewniła.

-Dobrze wiesz, że nie chce żadne... -Przerwałem słysząc słodziutki głos braciszka schodzącego po schodach. W łapkach trzymał misia.

-Bracisku! –Zawołał zaraz podbiegając i wskakując na moje kolana.

-Co się dzieje kruszynko? –Zapytałem.

-Amciu! –Zawołał unosząc rączki do góry. Wstałem biorąc go na ręce i kierując się w stronę kuchni.

-Już robię. Co powiesz na kaszkę? –Zapytałem, na co pokiwał ochoczo główką.

-Nie chcesz alfy a matką to ty najlepszą pod słońcem jesteś! –Zawołała Anet.

-Damare! –Warknąłem z kuchni.

-Już niedługo będzie sam. –Powiedział Shun, na co się we mnie zagotowało. –Ta księżniczka jeszcze o tym nie wie, ale się dowie, że jesteśmy razem.

-Po moim trupie BAKA!!! –Na to wszyscy się zaśmiali.


Obudziły mnie zdradzieckie promienie słoneczne. Westchnąłem i chciałam wstać by sprawdzić godzinę. Tak skończyło się tylko na próbie gdyż czyjaś ręka owijała mnie w pasie. Spojrzałem na osobnika leżącego za mną i z wielkim wkurzeniem mogłem dostrzec tam Shuna. No co ten robi w moim łóżku! Zamachnąłem się nogą i kopnąłem go w udo, na co z niezadowolonym pomrukiem odwrócił się uwalniając mnie. Wstałem z mego wyrka i zgarnąłem telefon. Jak się okazało była szósta trzydzieści. Do szkoły mam na ósmą, więc zdążę. Spojrzałem na alfę wygodnie wylegującą się na moim łóżku. Postanowiłem go jednak obudzić. W tym celu po prostu na niego wskoczyłem. Usadowiłem się na jego brzuchu i skakałem po nim jednocześnie mówiąc.

-Wstawaj baka. –Zaprzestałem swoich działań, gdy poczułem jego dłonie na moich biodrach. Jedna z nich zaczęła niebezpiecznie wędrować na moją pupcię aż w końcu na niej się znalazła. –Shun. –Warknąłem.

-Już chcesz tak skakać? No nie powiem, że mi się nie podoba, ale powinieneś siedzieć nieco niżej.

-Zbok! –Krzyknąłem i jak najszybciej z niego zszedłem.

-Jeszcze będziesz na mnie siedział księżniczko.          

Złączeni kajdanami przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz