Perspektywa Kou
Gdy tylko mieliśmy opuszczać cmentarz poprosiłem Shuna by mnie zaniósł. Dobrze wiedziałem, że nie dam rady dojść sam do domu mojego wuja. Gdy już weszliśmy do budynku w sumie gdy Shun wszedł do budynku coś mi nie pasowało. Od schodów czuć było delikatny zapach pieprzu, cynamonu, morskiej bryzy oraz takiej lekkiej słodyczy czekolady, którą czuć tylko podczas rui Marsela.
-Kurwa! -Warknąłem zeskakując z ramion alfy po czym pognałem jak najszybciej na górę. Sprawnie by nie zauważyli wsunąłem dłoń przez szparę i wyciągnąłem klucz z zamka po czym cicho zamknąłem drzwi i zakluczyłam je.
-Kou czemu tak szybko uciekłeś? -Usłyszałem głos Shuna. Moje oczy przybrały czerwony odcień.
-Nie zbliżaj się. -Warknąłem. Wiem, że jest tam Masaru i nie zrobi mu nic czego Marsel by nie chciał, ale żadnemu innemu alfie nie pozwolę się zbliżyć do mojego dziecka.
-Ale o co chodzi? -Zapytał, lecz na swoje szczęście nie podchodził bliżej. Po kilku sekundach za jego plecami można było usłyszeć głośne kroki.
-OMEGA W RUI! -Wykrzyczeli Kai, Sugo, Mana, Kris i Karo. Przez nich wszystkich przedarł się Sero i stanął obok mnie.
-Marsel ma ruję co? -Zapytał stając w pozycji obronnej.
-Nie pozwolę by się do niego zbliżyli. Nie są sobą. -Warknąłem.
-Kou spokojnie ja mu nic nie zrobię mogę wam pomoc. -Mówił spokojnie na co Sero położył mi dłoń na ramieniu a gdy nasze tęczówki się spotkały skinął po prostu głową.
-Dobra. -Shun dołączył do nas pod drzwiami. Chłopcy zaczęli się zbliżać na co Sero zaczął warczeć. -Nie podchodźcie. -Warknąłem lecz nic to nie dawało. Tym razem zapach był silniejszy a jęki wychodzące z pokoju tylko to potęgowały. -Sero zakryj uszy.
Warknąłem ściągając bluzę należącą do Shuna po czym wywołałem przemianę. Już po chwili stałem pod postacią dużego białego wilka. Warknąłem ostrzegawczo wychodząc przed chłopaka i przyjaciela. Spojrzałem jeszcze na chwilę za siebie i ujrzałem jak Sero zakrywa uszy.
-Shun serio zakryj uszy. -Powiedział do mojej alfy.
Zwróciłem się ponownie do przyjaciół. Dalej się do nas zbliżali. Stanąłem w pozycji obronnej po czym ponownie warknąłem. Niestety nic to nie dało. Dlatego użyłem swojego głosu. Wiem, że nie powinienem, lecz nie mam wyboru. Niektóre omegi potrafią swoim głosem nakazać alfie by coś zrobiła. Jednak ta umiejętność jest naprawdę rzadka. Potrzeba naprawdę dużej siły woli i ogromnej siły wewnętrznego wilka. Tego głosu uczone są omegi mające być Luną bądź omegi z rodziny przywódcy watahy. Zawyłem tym właśnie głosem najeżając sierść moje wycie przeszło w warczenie a chłopacy skulili się w sobie po czym wszyscy uciekli do swoich pokoi. Zmieniłem ponownie postać po czym opadłem z sił.
-Kou w porządku? Dawno nie używałeś tego głosu. -Zapytał Sero podchodząc do mnie.
-W porządku po prostu inaczej by nie posłuchali i była by walka. -Westchnąłem. -Podasz mi bluzę?
-Tak jasne. -Powiedział po chwili podając mi materiał. -Shun w porządku?
-Tak... tylko pierwszy raz widziałem, jak ktoś używa takiej siły głosu omegi.
-Co tu się stało! -Wpadł znikąd wujek. Okryłem się bluzą podnosząc się z podłogi opierając się na ramieniu przyjaciela.
-Nic takiego Marsi ma ruję.
CZYTASZ
Złączeni kajdanami przeznaczenia
Romance~Uciekałem ile sił miałem w swoich drobnych łapkach. W duchu dziękowałem i zarazem strasznie się zamartwiałem o mą opiekunkę. Może i miałem piętnaście lat, ale na ślub jest zdecydowanie za wcześnie. Oczywiście to nie interesowało alfy stada, który k...