Rozdział 1

4.2K 173 61
                                    

Promienie słońca wdarły się przez okno oświetlając śpiącego Naruto. Pod wpływem światła uchylił delikatnie powieki a na jego twarzy pojawił się grymas. Nie było dnia w którym młody chłopiec obudziłby się z uśmiechem. W jego życiu nie było nikogo, kto przyszedłby do jego pokoju by go obudzić czułymi słowami, zrobić śniadanie i przygotować go do kolejnego dnia, nie miał rodziców a dorośli widzieli w nim jedynie potwora. Przetarł dłońmi zaspaną twarz, rozciągnął mięśnie po czym podniósł się do pozycji siedzącej. Rozejrzał się po pokoju oczekując czegoś nowego. Coś co zmieniłoby ten szary początek dnia. Nie zastał nic takiego. Popękane matowe ściany na której jednej z nich widniał znak Konohy. Stary stół przy którym nigdy nikt prócz niego nie siedział. Porozrzucane ubrania i śmieci. Był sam. Osobą od której ludzie izolowali się przez strach, spowodowany demonem znajdującym się w nim. Dlatego wykreował postać durnego Naruto. Starał się udawać głupka któremu myślenie przychodzi ciężko. Myślał, że wtedy to się zmieni, że zdobędzie sympatię i przychylność innych. Ludzie przestaną widzieć w nim zagrożenie a zwykłe dziecko. Po części tak się stało. Wystarczyło trochę czasu a przestali się go bać, wręcz jego niezdarność zaczęła ich irytować, traktowali go jak idiotę którego przyszłość nie zapowiada się obiecująco. Łudził się ze było mu to na rękę, myślał ze tak jest lepiej. Zdobył nawet kilku przyjaciół dzięki którym nie musiał samotnie spędzać czasu. Zatracenie się w grze będąc tak młodą osobą nie wpłynęło na niego dobrze, wiedział, że będzie musiał skończyć gdyż coś w środku jego zaczyna rosnąć i domagać się pokazania światu. Nie wiedział jednak, że koniec nastąpi tak szybko. 

 4 dni wcześniej:

 Drużyna siódma skakała z drzewa na drzewo starając się nie zwracać niczyjej uwagi. Promienie słońca przedzierały się przez korony drzew, słychać było jedynie uginające się gałęzie pod wpływem ciężaru poruszających się po nich ninja. Wracali z misji w której mieli zdobyć ważny zwój po czym bezpiecznie dostarczyć go w ręce Hokage. Mimo odzyskania dokumentu z rąk nieprzyjaciela nie byli w dobrych humorach. Na twarzy każdego z nich widniał grymas mimo pięknej pogody. Na samym początku z dala od reszty skakał Naruto. Wiedział, że jeżeli spróbowałby zacząć się tłumaczyć to jego zachowanie wywołałoby potok słów ze strony Sakury dlatego postanowił się od nich odłączyć, nie chciał budować jeszcze bardziej napięcia między nimi. Był zły na siebie, od dawna nie czuł się tak bezużyteczny. Gdy pierwszy raz od wielu lat nie chciał grać nieporadnego idioty nie wiedział co zrobić. Przez niego prawie straciliby zwój. Jedynie Sasuke oraz Kakashi potrafili naprawić sytuację. Powinien wiedzieć, że jeśli będzie obijał się na treningach udając, że nic nie rozumie, nie nauczy się niczego. Stracił wiele czasu na obijanie się tylko dla tego aby mieszkancy wioski zaczęli go akceptować przez co sam teraz nie jest w stanie akceptować siebie. Jego rozmyślania przerwał wściekły głos Sakury która nie mogła wytrzymać panującej ciszy. 

 - Przez ciebie znowu nie udało by nam się wykonać misji. - krzyknęła zeskakując z gałęzi na następną równając z Naruto. - Gdyby nie Sasuke nie wiem co by się stało. 

- Nie mielibyśmy zwoju. - syknął Sasuke doskakując do nich. - To oczywiste. 

- Właśnie! - poparła dysząc lekko gdyż chłopak przyspieszył. - Nic nie potrafisz zrobić. Tylko byś się wygłupiał i wygadywał bzdury o zostaniu Hokage. 

- Idiota. - burknął Sasuke czekając z krzywym uśmieszkiem na atak złości chłopaka jednak ten nie nastał. - Ktoś taki jak ty nigdy nie zostanie przywódcą wioski. 

- Wiem. - mruknął cicho patrząc przed siebie. Nie usłyszeli go. Słowa które mówili raniły. Wiedział, że to prawda lecz to nie zniechęcało go, wręcz przeciwnie, dzisiejsza sytuacja motywowała go do działania. Wiedział, że to co mówią jest prawdą i jeżeli chce poczuć się w końcu ze sobą dobrze, ze sobą który jest tłamszony pod maska idioty, musi zacząć się doskonalić. 

Inny NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz