Gdy weszliśmy do kuchni trafiliśmy na armagedon w postaci pani Weasley. Wszędzie latały noże kuchenne i garnki z różnymi sosami. Pachniało cudnie.
Pomogliśmy w nakryciu stołu i wzięliśmy się za mieszanie zupy, krojenie ziemniaków i inne tego typu czynności, które łatwiej wykonać za pomocą czarów, jak na czarodziei przystało. Niestety Molly nie pochwala używania czarów w tak prozaicznych czynnościach.
Wybiła 18. Ale ten czas zleciał. Prawie wszystko było już naszykowane, więc czekaliśmy na pana Weasley'a, aż wróci z Ministerstwa z dawką informacji na temat postępów w wyłapywaniu śmierciożerców. Z tego co wiemy, ci, którzy przeżyli wojnę w większości zostali wyłapani podczas nieudanych prób ataku na mugoli.
Cichy trzask aportacji. Wrócił pan Wesley.
-Artur? Ohh Artur, zobacz, mamy gościa!- przybiegła pani Weasley jej stojącego w progu męża. Pocałował ją w policzek przez co kobieta się zarumieniła.
- Harry Potter, miło mi cię znowu widzieć - powiedział pan Artur podając mi dłoń.
- Mi pana również - odwzajemniłem uścisk.
- Chodźcie, siadajmy do stołu póki wszystko jest gorące. Harry nałóż sobie więcej, jesteś stanowczo za chudy.
Stłumiony śmiech pozostałych zgromadzonych przebiegł po kuchni.
-Aurorzy wyłapali kolejnych śmierciożerców. Ciągle się ukrywają, ale podejrzewamy, że są to jedni z ostatnich. Ministerstwo ma ciągle pełno spraw na głowie, bo każdego trzeba przesłuchać.
-Arturze, nie mówmy o pracy przy jedzeniu.
-Mamoo - zaprotestowali Ron i George - nas to interesuje.
-To porozmawjacie później, a teraz jedzcie. Harry, weź jeszcze trochę klopsików, albo smażonych ziemniaków- powiedziała Molly nakładając mi już 3 dokładkę.
Kolacja minęła w dobrej atmosferze. Wszyscy najedzeni rozeszli się do pokojów wcześniej pomagając w sprzątaniu po posiłku.
-Która jest?
-22:29 - wytrzeszczyłem oczy. Mówiłem, że czas w Norze szybciej leci?- Chodź spać zanim moja mama nas pogoni. Dobranoc
-Branoc.
Ron zgasił światło i po kilku minutach było słychać jego stłumione przez poduszkę chrapanie.
Ale Harry nie mógł zasnąć. Wiercił się i przewracał z boku na bok. Znowu zaczął myśleć o rodzicach, Syriuszu, Lupinie, aż w końcu odpłynął.
Od dawna nie miał koszmarów z Voldemortem w roli głównej. Nie znaczy to jednak, że nie miał koszmarów.
Ciągle śniły mu się wszystkie poległe osoby w trakcie bitwy obwiniające go o ich śmierć. Często pojawiał się też Draco Malfoy, ale on nie umarł. Harry niezbyt umiał interpretować swoje sny. Jak widać Sybilla Trelawney nie była najlepszą nauczycielką na swoim stanowisku. Ale on był najlepszym materiałem na krwawe przepowiednie.
Malfoy. Idzie do mnie. Dziwne, gdzie my jesteśmy? Jakąś polana i jezioro, ale reszta zamazana. Moment, co on robi?! Wziął moją rękę i ją pocałował. Kurwa. Ale dziwny sen.
Budź się, budź się, budź się!
Wstał cały zlany potem. Ostatnio śniło mu się, że Malfoy leżał obok niego na trawie tłumacząc mu jak zrobić eliksir wielosokowy. Dziwne.
Ale czemu akurat on? Czemu nie Ginny, Hermiona czy Ron? Przecież ma dziewczynę, ona powinna mu się śnić. Chyba, że...nie. Kocha Ginny i oświadczy się jej w przyszłe wakacje. Tak.
-Heeeermionaaa - wychrypiał przez sen Ron.
-Fajnie, fajnie. Która godzina? - pomyślał ten-który-przeżył.
4:16. Super. Teraz to już na pewno nie zasnę.
Wziął do ręki album ze zdjęciami jego rodziców i zaczął go przeglądać. Lubił to robić.
5:08. Album się skończył, ale są jeszcze listy. Musi znaleźć sobie coś do roboty, bo ile można czytać stare, zapisane tuszem pergaminy?
CZYTASZ
Sobie przeznaczeni - Drarry
FanfictionOpowieść o początkach związku pewnej fretki i chłopca o niezwykłej bliźnie... Zakończone moi drodzy, zachęcam do pozostawienia po sobie śladu w postaci gwiazdek (◍•ᴗ•◍)♡ Wybrane fragmenty opowiadania: "I gdyby nie ta drobna istota, która właśnie gła...