Rozdział czterdziesty piąty - Dobranoc, kochanie

4.6K 329 339
                                    

W piątek z zapakowanym kufrem zmniejszonym tak, by mieścił się w kieszeni, ruszyliśmy w stronę stacji w Hogsmeade. W jednym przedziale cisnęliśmy się ja, Draco, Ron, Ginny i Blaise. Później się przemieszaliśmy tak, że Ginny i Hermioną poszła do Nevilla i Luny a Blaise do Parkinson, bo siedziała sama w przedziale. W tym roku większość szkoły wracała do domu, mimo to, ja z Draco mieliśmy cały przedział dla siebie.

Aktualnie Draco siedział możliwie blisko drzwi, bym ją, leżący na całej długości siedzenia, mógł z głową na kolanach blondyna podziwiać widoki za oknem, bez wykręcania sobie przy tym karku. Chłopak delikatnie miział mnie po głowie, co cholernie lubiłem.

-Harry, boję się.

Poderwałem się z kolan chłopaka, po czym spojrzałem na niego wyczekująco, by kontynuował.

-No bo niby nie mają nic przeciwko temu, że przyjeżdżam, ale kurwa - podwinął rękaw lewej ręki ukazując mroczny znak, na co ja wciągnąłem mocno powietrze. Widziałem go wiele razy, ale nadal to boli - ja tego nie chciałem, a tyle wyrządziłem krzywdy tym ludziom. I naprawdę, nie chciałem tego wszystkiego, ale nie miałem wyboru. Byłem tam wtedy, Harry - spojrzał na mnie, a kolejne łzy spłynęły po jego policzku - Byłem na pogrzebie Freda. Stałem z tyłu, żeby nikt mnie nie widział. A teraz boje się, że oni mnie za to obwinią. A wiesz co jest najgorsze? Że mają piepszoną rację.

Teraz rozpłakał się na dobre, a ja przytuliłem go do siebie z całej siły, jednocześnie mając na uwadze, by nie zmiażdżyć jego wnętrzności.

-Ciii, Draco, wszystko jest w porządku, naprawdę, nie musisz się bać. Wszystko jeszcze będzie dobrze, zobaczysz. Jestem z tobą, spokojnie. Najważniejsze jest to, że żałujesz, i wiesz, że to co było, było złe - za wszelką cenę starałem się ominąć słów "to co robiłeś", bo to by go jeszcze bardziej dobiło - I, i więcej nie popełnisz tych samych błędów. Ja też po wojnie przechodziłem przez różne poziomy załamania. I choć wiem, że to zabrzmi słabo, to zawsze miałem przy sobie Ginny. Kochałem ją, a ona kochała mnie, wspierała i pomagała przetrwać trudny dla mnie okres, tak samo ja jej. Teraz ty masz mnie, pamiętaj, że cię kocham, i we wszystkim ci pomogę, okej?

Puściłem chłopaka z uścisku i przykładając dłonie do jego twarzy wytarłem łzy spływające po jego policzkach. Nawet nie wiem kiedy też zacząłem płakać, ale teraz to on starł słone kropelki z mojej twarzy.

Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu, po prostu się przytulając. Draco zasłonił swój znak.

Gdy dotarliśmy na dworzec w Londynie wyłapaliśmy się wszyscy wzajemnie i teleportowaliśmy do Nory. Po co kurde jechać autem albo innym środkiem transportu, jak po prostu można pyk w jednym miejscu i pyk w drugim. Magia? Magia.

Staliśmy przed ogrodzeniem zaśnieżonego budynku a ja jedynie czułem, jak serce blondyna zaczyna walić. Ron był cały czerwony, nawet nie muszę na niego patrzeć. Ginny też tu była, bo rok temu zdała egzamin teleportacji czy inne to gówno, w każdym razie gdyby nie ona, zostalibyśmy na tym mrozie i zamienilibyśmy się w sopelki lodu.

-To co, wychodzimy, czy próbujemy się tam przenieść siłą fal mózgowych? - powiedziała po chwili Ruda.

-Tak, tak, idźmy.

-Harry. - szepnął.
-Tak? - odszepnąłem jak na kulturalnego człowieka przystało.
-No bo ja się stresuje.
-Ty się stresować będziesz kiedy indziej. Teraz nie ma czym, najwyżej ogarniemy święta w Trzech Miotłach.

Lekko się uśmiechnął, ale i tak czułem, że nadal jest spięty.

Chciałem pukać, ale Ron mnie wyprzedził i na pełnej wyjebce z buta wbił do salono - kuchnio - przedpokoju. No kurwa w progu stał, nie wiem jak inaczej to ująć.

-Ronaldzie? Czy to ty? I Harry, kochanie, witaj. Harmiono moja kochana, chodź tutaj, niech no ja cię uściskam. Ginny, tęskniłam za tobą córeczko. I Draco - spojrzała na niego a ja widziałem jak na ułamek sekundy na jej twarz wkradł się niepokój - witaj, miło mi cię widzieć.

-Tak, mi też miło, pani Weasley.
-Hej mamo, tęskniłem mamo. Ty też? No widzisz, mamo…
-Och, Ronaldzie, wiesz, że cię kocham, no chodź tutaj.

Kobieta wyściskała nas wszystkich, z pewną dozą ostrożności dla Draco i zaczęła rozdzielać nam pokoje.

-Hermiono, ty standardowo z Ginny, natomiast Draco, pomyślałam, że może mógłbyś spać z Harrym i Ronem w jego pokoju, ale jeśli ci to nie pasuje, to…
-Nie, spokojnie, pasuje. I dziękuję za gościnę.

Uśmiechnął się szczerze, a pani Weasley odwdzięczyła mu się tym samym.

Później poszliśmy się rozpakować, i po prośbie Rona, byśmy "nie ruchali się przy nim, bo nie ma ochoty mieć koszmarów" zostawił nas samych, co my wykorzystaliśmy na wymienianie się śliną. Kuźwa, to jest bardziej niehigieniczne od ślinienia poduszki. Ale przyjemniejsze, więc chuj z higieną.

Kolację zjedliśmy wraz z Georgem i panem Weasley'em, po czym poszliśmy się kolejno myć. Później odprawa do łóżek o dziesiątej, bo mama Rudego chyba zapomniała, że nie mamy już dziesięciu lat. Trudno. Postanowiliśmy z Draco spać razem, i mimo, że lekko się cisnęliśmy na wspólnym, pojedynczym łóżku, to i tak było warto.

Obudziłem się rano i przetarłem oczy, następnie zakładając na nos okulary. Spojrzałem na zegarek i jak się okazało, nie było rano, tylko wpół do dwunastej w nocy. Brawo.

Mimo to słyszałem odgłosy rozmowy z dołu i chcąc nie chcąc, a bardziej chcąc, postanowiłem zejść na dół sprawdzić, co się dzieje.

Dopiero teraz zauważyłem, że nie było w pokoju Draco. Czyli to on z kimś rozmawia. Wątpię by był to ktoś inny.

Otworzyłem cicho drzwi w duchu dziękując Merlinowi za nieskrzypiące drzwi. Powoli zszedłem na środek schodów by móc wyraźnie słyszeć rozmowę z kuchni, pozostając niezauważonym.

-Ja naprawdę cię o nic nie obwiniam, Draco. Nie płacz, kochanie. Wszystko będzie dobrze.

-Każdy tak mówi, a prawda jest taka, że nie zrobiłem nic, by temu zapobiec.

-Ale co miałeś zrobić, Draco? Nie miałeś wyboru a to, że żałujesz swoich czynów jest najważniejsze. Jesteś tu zawsze mile widziany, oczywiście razem z twoim chłopakiem, ale on jest tu co rok - zaśmiała się - w porządku?

-Tak, i czy naprawdę mogę tu zostać? Bo czuję się jakbym się wprosił…
-Niezależnie od tego, czy ci się to podoba czy nie, jesteśmy rodziną. Daleką bo daleką, ale jesteśmy. Kuzyn twojej ciotki, Bellatrix - prawie wypluła to imię - był ojcem chrzestnym Harry'ego. I był twoim wujkiem. Wszystkie rodziny czystej krwi są w zasadzie rodziną, niezależnie od statusu społecznego czy majątkowego. Zawsze będziesz mógł tu przebywać, o ile oczywiście będziesz miał na to ochotę. Dobrze, bo późno już. Wracaj do Harry'ego, bo jeszcze zobaczy, że cię nie ma, i się zasmuci.

-Jest pani wspaniała, pani Weasley.

Pobiegłem szybko do pokoju, odkładając okulary w ten sam sposób i robiąc miejsce dla Draco, by ten mógł chwilę później położyć się obok mnie. Złożył na moim czole szybki pocałunek, a ja poczułem od niego zapach ciasta czekoladowego i herbaty.

-Dobranoc, kochanie.

Się kurka maraton zrobił, sprawdźcie, czy czytaliście wcześniejsze rozdziały.  Buźka :-**

Sobie przeznaczeni - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz