Rozdział dwunasty - Zdradzony słodko się rumieni

6.7K 483 385
                                    

Pov Harry

-Wiesz, miałam ci tego nie mówić, ale ona uważa, że jesteś strasznie słaby w łóżku i, że się zmieniłeś, że jesteś nią nie zainteresowany i w ogóle. I gdy pogodziłeś się z Malfoyem, ona zaczęła zbliżać się do Zabiniego. Ja, ja nie powinnam, ale ona chce cię chyba dla niego zostawić. Harry, proszę, nie gniewaj się, że tak późno ci mówię, ale prosiła mnie o to i…

-Pieprzyła się z nim?

-Nie wiem, ale dzisiaj poszła gdzieś od razu po lekcjach i, przykro mi, Harry. Harry! Co ty robisz?!

Nie słuchałem jej. Jak burza wybiegłem z jej pokoju i dosłownie po chwili stałem pod ścianą dormitorium Ślizgonów. Nie znałem hasła, a po zabiciu Voldemorta nie gadałem po wężowemu, ale "otwórz się" znałem na pamięć. Szybko odnalazłem dormitorium chłopaka i wparowałem przez lekko uchylone drzwi. Podbiegłem do łóżka, ale tego się chyba nie spodziewałem. Gość pieprzył się z moją dziewczyną i to nawet bez zasunięcia pierdolonych zasłon. Gdy dziewczyna mnie zobaczyła pobladła, i zaczęła się tłumaczyć, ale nie chciałem jej słuchać.

-Zostań tu z nim, niech skończy. Jeśli lepiej ci z nim, to z nim bądź. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego.

Ostatni raz rzuciłem okiem na moją już byłą nagą dziewczynę i chłopaka który cały czas obok niej leżał. Obrzydliwi są.

Poryczałem się. Co prawda od dłuższego czasu miałem poczucie, że ten związek jest bez przyszłości, ale ja nie zdradzałem jej z nikim. Wiem, że myślenie o Draco nie było dobre, ale to jednak nie to samo. Kaskada łez płynęła po moich polikach.

Właśnie miałem wychodzić z PW ślizgonów, gdy ktoś złapał mnie za ramię i zaprowadził do dormitorium prefektów. Nie wiem kto, bo był niewidzialny.

Pov Draco

Bezczelnie pieprzyli się i nawet zasłon nie zasłonili. Dosłownie minutę po mnie do pokoju wpadł Potter. Zrobiło mi się go żal. Zobaczyć swoją dziewczynę, jakiegoś gościa w niej, który na dodatek przez większość życia był ich wrogiem, i swojego chyba-przyjaciela. A nie, moment, mnie nie widzi.

-Zostań tu z nim, niech skończy. Jeśli lepiej ci z nim, to z nim bądź. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego.

Gdy skończył z nią gadać wybiegł z pokoju. Nie zastanawiając się dłużej wybiegłem za nim, złapałem go za ramię i zaprowadziłem do mojego dormitorium. Chyba jeszcze nie ogarnął kto go prowadzi. Gdy zablokowałem drzwi mojego pokoju i rzuciłem zajęcia wyciszające usunąłem zaklęcie maskujące mnie.

Chłopak najpierw patrzył na mnie w osłupieniu, a potem z jego oczu wypłynęła kolejna rzeka łez. Po raz pierwszy widziałem, jak Złoty Chłopiec płacze. To było straszne, podszedłem do niego i chciałem go przytulić, ale on się odsunął.

-Wiedziałeś o wszystkim?- zapytał złamanym głosem - Wiedziałeś, musiałeś, ten dupek to twój przyjaciel! Zamorduje go, ciebie z resztą również. Niby chciałeś się ze mną zaprzyjaźnić, ale tak naprawdę odciągałeś moją uwagę od Ginny i tego szmaciarza.

Nie wytrzymałem. Podszedłem do niego, ale był tak słaby że nawet nie stawiał oporu. Przytuliłem go z wykorzystaniem wszystkich moich pokładów miłości i przyjaźni. Chwilę później chłopak odwzajemnił uścisk. Staliśmy tak chyba z pięć minut. Powoli odsunąłem się od niego i przywołanymi chusteczkami zacząłem osuszać twarz.

-Nie wiedziałem o niczym. Proszę usiądź i opowiem ci wszystko od początku, ok? Proszę.

Zgodził się. Ewidentnie był załamany, czemu mu się nie dziwię, i ledwo stał na nogach, więc prawie dowlokłem go do kanapy. 

-Mogę zacząć?

Kiwnął potakująco głową.

-Więc tak, wszedłem do pokoju wspólnego gdy ty i Granger szliście na górę. Nie wytrzymałem i rzuciłem na siebie zaklęcie maskujące i stojąc pod drzwiami podsłuchiwałem waszą rozmowę. 

Powiedziałem coś źle? Oczy ma jak spodki, ale w sumie jedyne co słyszałem to to, jak mówi że jest gejem. Albo bi. Resztę mówili tak cicho że nie szło się rozeznać.

-Przepraszam, ale unikałeś mnie przez trzy dni i miałem nadzieję, że czegoś się dowiem. Gdy przyznałeś się, że jesteś gejem pobiegłem powiedzieć o tym Zabiniemu, bo wiedział, że ja jestem homo. W każdym razie nie zdjąłem z siebie zaklęcia i wbiegłem do jego pokoju. Mieli nałożone na siebie zaklęcia wyciszające, więc nie słyszeli mnie. Chwilę później wpadłeś ty, a gdy wybiegłeś zaprowadziłem cię tutaj. Koniec historii.

Harry był blady, ale to strasznie blady. Prawdopodobnie bardziej ode mnie, a to nie lada wyczyn. Jedynie okolice oczu miał całe czerwone.

-Przepraszam, że cię oskarżyłem, ale okoliczności były takie a nie inne i no, przepraszam.

-Wszystko ok, rozumiem. Mam też propozycje. Wiesz, jak nie chcesz dzisiaj wracać do siebie, to może zostaniesz u mnie? Moglibyśmy pójść do kuchni i poprosić o coś tutaj. Tylko zero alkoholu. Nie upijamy się, jasne?

Chwilę siedział w zamyśleniu. W pewnym momencie poderwał głowę i mi przytaknął. 

-No to zajebiście. Męski wieczór. - poderwałem się z kanapy- za chwilę wrócę z jedzeniem.

Drogę do kuchni pokonałem w sprincie, więc już po chwili łaskotałem gruszkę. Dobrze, że mam znakomitą kondycję. Poprosiłem skarzaty o tartę melisową, dyniową, paszteciki dyniowe, babeczki czekoladowe sok dyniowy i trochę piwa kremowego. Na rękę mi, że nim nie da się upić, bo powstrzymanie pijanego, zdradzonego, w dodatku potwornie dobrego w różnych urokach i zaklęciach Pottera byłoby trudne.

Udałem się do pokoju w którym czekał chłopak.

-Za chwilę któryś ze skrzatów przyniesie nam jedzonko. Wziąłem twoje ulubione. 

Puściłem mu oczko, a na jego bladej twarzy pojawił się blady uśmiech. I rumieniec. Mówiłem już, że Zdradzony słodko się rumieni?



Sobie przeznaczeni - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz