Rozdział drugi - codzienna rutyna

13.1K 670 1.2K
                                    

Harry po przeczytaniu kilku linijek zapisanych tuszem zwinął pergamin i schował do kieszeni. Miał dość ciągłej adoracji ze strony świata czarodziejów, więc jedyne listy jakie przyjmował były od najbliższych przyjaciół.

Świstoświnka zaczęła hałasować, więc poddenerwowany jej zachowaniem chłopak wyrzucił ją za okno. Sówka nie była zadowolona, ale po chwili zniknęła za horyzontem.

Zerknął na zegarek, 3:20. Super. Głowa go bolała od codziennych rozmyślań. A rozmyślał o wszystkim: zaczynając od śmierci Syriusza po śmierć Freda, Tonks, Lupina i wszystkich, którzy umarli, żeby on, Złoty chłopiec, który pokonał dwa  miesiące temu Voldemorta, mógł żyć. Nie chciał tego, ale teraz było za późno na jakiekolwiek zmiany. 

Już niedługo wraca do Hogwartu na ostatni rok. Ta myśl była dla niego pocieszeniem. Był 29 lipca, więc prawie połowa wakacji. Pocieszający fakt. Nie musiał co prawda wracać do wujostwa na przerwę letnią, ale po pierwsze nie miał co ze sobą zrobić, a po drugie musiał im wszystko wytłumaczyć, co okazało się nie takie proste, na jakie brzmiało. Mógł co prawda jechać z Ronem i Ginny do Nory od razu po zakończeniu Wojny, ale nie chciał przeszkadzać w tak trudnym czasie. Odwiedził ich kilka razy, lecz nic poza tym.

Co do rozmowy z wujostwem. Nie było łatwo, ale wszystko zrozumieli, czego się po nich nie spodziewał. Co ciekawsze, Dudley stanął po jego stronie, co wywołało zdumienie u wszystkich zebranych podczas rozmowy w salonie.

Zmęczony Harry położył się spać. Wiedział, że nie dane mu będzie pospać dłużej bo jego ciotka na pewno wymyśli pełno zadań do wykonania. Przez to, chłopak budzony był codziennie o 6:00. Nie zorientowali się jeszcze, że Złoty Chłopiec używa do pomocy magii. Dzięki temu uwijał się że wszystkim w kilka godzin.

Jedną z jego ulubionych czynności umilających mu spędzanie czasu w Little Whinging były codzienne spacery po miasteczku oraz korespondencja z Ronem, Ginny i Hermioną a także Hagridem, który na bieżąco informował go o postępach w odbudowie szkoły. Jak się okazało, wszyscy nauczyciele zgłosili się chętni do pracy, więc kadra pedagogiczna na ostatni rok pozostanie taka sama. No może z małym ubytkiem w postaci profesora Snapa, który poległ w trakcie bitwy. Ciekawe kogo dadzą na zastępstwo… I czy wytrzyma dłużej niż 1 rok? Zobaczymy.

Pomyślał o Ginny. Na początku nie było łatwo, tym bardziej, że jest siostrą Rona. Na Merlina, dobrze, że się zgodził i zaakceptował nasz związek, bo inaczej mógłbym się już pakować na wyjazd z kraju. Co prawda Ginny jest uparta, i jak postawi na swoim, to nie ma zmiłuj, będzie tak jak chce, ale nie chciałbym być wrogiem dla własnego przyjaciela. Ginny… śliczna, wysportowana, i te długie włosy…. Ach, cudowna jest. Jej głębokie, brązowe oczy, które hipnotyzują mnie za każdym razem gdy w nie spojrzę...

Z takimi myślami chłopiec - który - przeżył odpłynął w świat Morfeusza.

*Timeskip*

Nie było mu jednak dane dłużej rozkoszować się pachnącą pościelą, ponieważ jak zwykle o 6 rano obudziło go walenie do drzwi.

-Wstawaj, i na dół, raz dwa! Mamy dzisiaj gości i dom ma być wysprzątany na błysk! Masz 3 minuty.

Harry zaczął pospiesznie zakładać spodnie i T-shirt, które ostatnio kupił sobie na ulicy Pokątnej, wracając z odwiedzin w Norze.

-Co tak długo?! Nie ważne. Tu masz listę czynności do zrobienia, gdy my będziemy na zakupach. Nasz Dudziaczek - pysiaczek musi być elegancko ubrany na dzisiejszy wieczór.

- A co takiego się dzisiaj dzieję, jeśli mogę spytać?

- Nie interesuj się! - oho, świetnie. Do dyskusji włączył się jego wuj, co nie zwiastowało szybkiego tłumaczenia tak wielkiego zamieszania.- jak już musisz wiedzieć, przychodzą do nas nasi znajomi, i nie chcemy, żeby ktoś taki jak ty narobił nam wstydu, więc najlepiej, gdybyś zabierał się do roboty i nie wsadzał swojego nosa w nie swoje sprawy!

Harry zdziwiony dość szybkim tłumaczeniem przyczyn ogólnego podniecenia, jak i faktem, że ktoś taki jak wujek Vernon i ciotka Petunia mają znajomych, zabrał się do robienia jajecznicy z bekonem. Fakt bycia dorosłym nie zmienił podejścia jego opiekunów do wysługiwania się nim.

-Ile jeszcze mamy czekać?!

-Już, chwila, jak chcecie surowe, to je wam z chęcią wepchnę do gardeł - mruknął pod nosem chłopak.

-Coś mówiłeś?- spytał dość zdenerwowany już Vernon, stukając o blat stołu nożem i widelcem. Dziwne, że siedząc na krześle sięgał do stołu, bo widząc to z boku, każdy zdrowy na umyśle człowiek stwierdziłby, że z takim brzuchem jest to niewykonalne. A jednak.

Po zjedzeniu swojego śniadania w postaci kromki chleba i resztką spalonych jajek, poszedł do swojego pokoju. Gdy tylko pozostali domownicy opuścili mieszkanie, złapał różdżkę i listę zadań do zrobienia. 

I tym razem ciotka nie szczędziła mu obowiązków:

Posprzątaj kuchnię,

Umyj łazienkę,

Odkurz i zmyj kurze w salonie,

Podlej kwiatki na parapetach,

Skoś trawnik,

Podlej trawnik,

Umyj podłogi w całym domu,

Umyj okna ,

Przygotowane warzywa pokrój w kostkę i zalej wodą,

Udawaj, że nie istniejesz, gdy przyjdą goście.


Po trzydziestu minutach dom lśnił. Zazwyczaj trwało to dłużej, ale dziś nie było nikogo, kto mógłby przeszkodzić mu w codziennych czynnościach. Szybko napisał wiadomość do ciotki Petunii i wyszedł z pomieszczenia zmierzając do swojego pokoju.

Wszystko zrobione. Wyjechałem do przyjaciela, do końca wakacji mnie nie będzie. Może kiedyś was jeszcze odwiedzę.

Do zobaczenia, 

          Harry
 

Sobie przeznaczeni - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz