Rozdział dwudziesty - Domus serpens

5.9K 401 386
                                    

Pov Draco

Gdy otworzyłem oczy nie od razu zrozumiałem, gdzie jestem. Nie podniosłem głowy, bo czułem czyjąś rękę na moim poliku. Konkretnie była to ręką Pottera, z którym wczoraj tutaj zasnąłem. 

Musiało być jeszcze wcześnie, bo słońce dopiero wschodziło, ale też nie za bardzo, bo była jednak jesień. Nie mogłem spojrzeć na zegarek nie budząc Pottera, więc postanowiłem skorzystać z okazji i się trochę pobawić. 

Moją prawą dłoń zanurzyłem w jego gęstych włosach i delikatnie zacząłem je masować. Drugą ręką zaś, którą od wczoraj oplatała chłopaka w pasie, przyciągnąłem go bliżej siebie na tyle, że prawie stykaliśmy się nosami. Z tej odległości widziałem dokładnie jego idealnie skrojone usta, rumiane policzki i długie rzęsy. Po chwili chłopak zaczął poruszać oczami, co było wyraźnie widoczne pod jego powiekami, a ja odsunąłem się od niego, by niczego nie zaczął podejrzewać. Po chwili przestał, ale postanowiłem nie kusić losu. 

Wyciągnąłem rękę z jego włosów oraz delikatnie położyłem jego dłoń na prześcieradle. Wstałem z krzesełka i miałem wychodzić, gdy poczułem, że taka okazja może się nie powtórzyć. Harry wyglądał tak słodko gdy spał. Nie umiejąc utrzymać swoich emocji na wodzy, podszedłem do chłopaka i musnąłem jego policzek moimi wargami. Miał tak ciepłe i delikatne policzki…. Chłopak zlał się rumieńcem, tak samo jak ja. Rzuciłem na siebie zaklęcie kameleona i wyszedłem ze skrzydła szpitalnego.

Pov Harry

Obudziłem się gdy jeszcze było ciemno, lecz nie miałem okularów i nie byłem w stanie stwierdzić, która jest godzina. Zacząłem czekać na wschód słońca. Gdy jednak słońce zaczęło delikatnie muskać błonia swoimi promieniami, a ja leżałem tak blisko Draco, że osoby z zewnątrz mogłyby to ułożenie różnie  interpretować, chłopak zaczął się budzić, aż w końcu otworzył oczy. Ja szybko zamknąłem moje własne i udawałem, że śpię. 

Draco zaczął bawić się moimi włosami i mocniej objął mnie w pasie, przez co poczułem falę gorąca zalewającą całe moje ciało.  Gdy zbliżył swoją twarz do mojej poczułem, że moje spodnie robią się strasznie ciasne, przez co mimowolnie poruszyłem oczami. Draco musiał to uznać za moje przebudzenie się, bo odsunął się ode mnie. 

Spojrzałem na niego przez chwilę, gdy stał tyłem do mnie odwrócony, gotowy do wyjścia. Lecz gdy tylko odwrócił się w moją stronę, szybko przymknąłem powieki. Ślizgon podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek tak, że dosłownie czułem się, jakbym miał odlecieć. Jego ciepłe, gładkie wargi przywarły do mojego policzka na kilka sekund. Poczułem, że spaliłem buraka, ale on też był cały czerwony. Odsunął się ode mnie po kilku sekundach i rzucił zaklęcie kameleona. 

Słyszałam jedynie jego kroki na korytarzu, aż w końcu i one całkiem ucichły. Draco odszedł, zostawiając mnie z lawiną pytań na które nie znałem odpowiedzi.

Spojrzałem na zegar. 7:34. Czułem się już dobrze, więc postanowiłem poprosić Panią Pomfrey, żeby wypuściła mnie już dzisiaj. Po około pół godziny pielęgniarka przyszła do mnie na rutynową kontrolę. Gdy już zbadała mnie na wszelkie możliwe sposoby, zagadnąłem ją.

-Proszę pani, czuję się już naprawdę dobrze, czy mógłbym już dzisiaj wyjść? Będę się wysypał i dbał o zdrowie, słowo honoru.

-Ughh, dobrze, ale masz przez następne dni pożądanie spać i nie przemęczać się. Jeśli coś się będzie działo, masz do mnie przyjść, jasne?

Zrobiła groźną minę, a ja jedynie pokiwałem głową potakująco. Zasłoniła moje zasłonki i odeszła od mojego łóżka, bym mógł się swobodnie ubrać. Gdy byłem już w swoich ubraniach, pożegnałem się z kobietą i udałem do Wielkiej Sali na śniadanie. Minąłem grupkę Krukonek, chyba z trzeciego roku, i skierowałem się do stołu Gryffindoru. Usiadłem obok Rona i Hermiony.

-Harry, wyszedłeś już? Jak dobrze, martwiliśmy się o ciebie. Tak się cieszę, że już nic ci nie jest.

-Dokładnie, stary, z resztą, nie tylko my cię ciągle nawiedzaliśmy. 

Kiwnął głową w stronę stołu ślizgonów, na który spojrzałem. Chwilę szukałem platynowych włosów, aż wlepiłem w nie wzrok. Po chwili Malfoy spojrzał na mnie a nasze spojrzenia się spotkały. Jednak ślizgon zarumienił się i odwrócił wzrok. Zawzięcie o czymś rozmawiał z Blaisem. Po chwili usłyszałem za sobą głos Luny.

-Hej Harry. Dobrze, że już jesteś. Mówiłam ci, że musisz uważać na Nargle. - po chwili schyliła się tak, że tylko ja ją słyszałem - słodko wyglądasz z Draconem, pasujecie do siebie. Ale spokojnie, nikomu nie powiem.

Uśmiechnęła się do mnie promiennie i usiadła obok Nevilla. 

Czyżby coś zauważyła? Nie, na pewno nie, to Luna, ona taka po prostu jest.

Zabrałem się za jedzenie śniadania, i po kilku minutach znów zacząłem szukać blond włosów przy stole naprzeciwko. Jednak nie znalazłem ich, co mnie rozczarowało. Incydent z rana utwierdził mnie w przekonaniu, że Malfoy mi się podoba. I to cholernie. Uwielbiam jego zapach, śmiech, to, że zawsze znajdzie temat do rozmowy, to, że jest odważny ale i skryty, to, że otwiera się przede mną i zdejmuję swoją maskę. Po prostu za to, że jest. Gdy byłem w szpitalu to on najwięcej poświęcił mi czasu. 

Z rozmyślań wyrwał mnie dobrze znany mi głos.

-Potter, chcieliśmy z tobą porozmawiać. Mógłbyś iść z nami? 

Odwróciłem się i zobaczyłem, że za mną stoi Zabini i Draco. Mimowolnie się zarumieniłem i zacząłem wpatrywać w blondyna. 

-Ok.

-Więc chodź, nie mamy całego dnia.

Wstałem od stołu i pożegnałem się z przyjaciółmi. Zaczęliśmy kierować się w stronę PW ślizgonów. Nie sprawiało mi to zbyt wiele radości, ale większość z jego mieszkańców jest teraz w Wielkiej Sali, więc jest szansa, że wyjdę z tego cało. Nie no, weź się w garść, Harry Jamesie Potterze. Pokonałeś Voldemorta a kilku rówieśników się cykasz? Nie bądź pizda.

Szliśmy w ciszy, aż doszliśmy do ściany, za którą krył się pokój wspólny Slytherin'u.

-„Domus serpens” - Draco wypowiedział hasło.

No tak, jakby na to nie patrzeć, logiczne.




2k wyświetleń (゚ο゚人)♡ Dziękuję

Sobie przeznaczeni - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz