Rozdział piąty - Żenująca wpadka

9.4K 556 1K
                                    

Harry nie wiedząc co robić po prostu leżał w łóżku patrząc na wschód słońca. Lubił też zachody, ale pnące się do góry po niebie słońce symbolizowało coś nowego, swego rodzaju początek. 

Wybiła 6:58. Za chwilę zadzwoni budzik.

6:59. Matko, ile jeszcze. No, wreszcie. 

-Ron, wstawaj. Bo zjem twoje śniadanie. - na to zdanie rudy poderwał się z łóżka i z zawrotną prędkością zaczął się ubierać. Złoty chłopiec też zaczął się szykować i po 10 minutach schodzili już do kuchni.

-Witaj Ron, Harry, kochanie, co życzycie sobie na śniadanie?

-Obojętne Mamo.

-No dobrze, dobrze, a gdzie dziewczęta?

-Jeszcze się szykują - powiedział George schodząc po schodach.

-Niech ktoś je zawoła, Ron, idź po nie.

Ron wstał z miejsca ze zkwaszoną miną. Był tym bardziej zły, że mógłby spać dłużej oraz, że gdy się obrócił Ginny i Hermiona weszły do kuchni.

-Yaaaaaaawn, dzień dobry, Mamo.

-Dzień dobry pani Weasley.

-Dobrze, dobrze już, siadajcie bo wszystko wystygnie. Artur pojechał dzisiaj do pracy wcześniej. Wezwali go na jakieś nadzwyczajne posiedzenie. Przysłał mi sowę, że wróci późno. Harry, dzisiaj jest czwartek, 30 lipca. Jutro twoje urodziny.

-Yyy, no tak.

-No właśnie kochaneczku, dlatego powiedz mi co przygotować. Na pewno tort i ciasto dyniowe, kurczaka i może zapiekankę dyniowo-paprykową? Co ty na to? Bo mogę jeszcze…

-Nie trzeba, na prawdę - w tym momencie pani Weasley posłała mi morderczy wzrok.

-Harry, nie codziennie kończy się 18 lat.

Nie lubię rozmawiać o sobie. Za dużo krzywdy wyrządziłem tej rodzinie. Najpierw pan Wesley, potem Bill,George, Fred, do tego Ron prawie zmarł gdy graliśmy w szachy próbując dostać się do kamienia na pierwszym roku w Hogwarcie. Czemu nie przyjechałem tu później. Na przykład 2 sierpnia? Ugh.

Po zjedzonym śniadaniu posprzątaliśmy ze stołu i rozeszliśmy się w swoje strony. Pani Weasley nakarmić kurczaki, George do jego sklepu, Ron z Hermioną gdzieś znikli.

Właśnie miałem wchodzić do pokoju Rudego, gdy ktoś złapał mnie z tyłu za ramię.

-Nie radziłabym - powiedziała Ginny z poważną miną - dawno się nie widzieli, więc nie wiem co tam robią, ale chyba lepiej tam nie wchodzić. Chodź do mnie, stęskniłam się.

Pociągnęła mnie za rękę do swojego pokoju. Jest większy od pokoju Rona i ma okna na zachód. Ogólnie jest tu też czyściej, ale to szczegół.

Dziewczyna opadła na swoje łóżko i poklepała miejsce obok siebie dając mi znak, bym usiadł koło niej. Gdy mój tyłek dotknął miękkiej pościeli, Gin wpiła mi się w usta i namiętnie zaczęła je całować. Nie miałem na to ochoty, bo przed chwilą skończyliśmy jeść śniadanie, i ciągle czułem w gardle piątą kiełbaskę, ale nie mając wyjścia, odwzajemniłem pocałunek. 

Ruda całowała świetnie. Nie żebym miał doświadczenie, bo całowałem się tylko z nią i z Cho, ale i tak robi to najlepiej na świecie.

Dziewczyna zaczęła rozpinać powoli moją koszulę w kratę, gdy do pokoju wpadł Ron a za nim Hermiona.

Gdy chłopak mnie zobaczył poczerwieniał po czubki uszu i wyszedł z pokoju. Hermiona natomiast przepraszała nas wzrokiem po czym usiadła na swoim łóżku i zaczęła czytać jakąś książkę.

Chyba ją czytała, bo miała całą zakrytą nią twarz. Problem w tym, że była ona do góry nogami. Ale to Herm, jak będzie taka potrzeba, to przeczyta runy wspak.

Uczenie się starożytnych run to nie lada wyczyn,  ale ich zdawanie na Owutemach a potem biegłe z nich korzystanie, to rzecz niewykonalna gdy nie jest się Hermioną.

Wstałem z łóżka i zapinając koszulę wyszedłem z pokoju dziewczyn. Nie wiedziałem co zrobić. Jeżeli wejdę teraz do pokoju mojego przyjaciela, to rozszarpie mnie na strzępy. Jeśli zejdę na dół to wpadnę w ręce pani Weasley, którą zacznie mnie tuczyć.

Z dwojga złego wolę iść do chłopaka i mu wszystko wytłumaczyć. No dobra, wydech, wydech, wydech i wchodzisz.

Nacisnąłem klamkę, cisza.

Uchyliłem drzwi, cisza

Wszedłem do pokoju rozglądając się i omiatając wzrokiem sylwetkę przyjaciela patrzącego na mnie spode łba, ale nadal cisza 

Usiadłem na łóżku Rona, siadając na czymś i wgniatając to coś jednocześnie w materac i mój tyłek, ale nie wiem co to. W każdym razie nadal cisza.

Aż w końcu, po jakiś pięciu minutach kompletnego braku wytwarzania fal dźwiękowych, odezwał się Ron:

-Rozumiem, że Gin to twoja dziewczyna, ale jak chcecie coś robić, to zachowajcie dyskrecję. Jakieś zaklęcia czy inne pierdoły. Ja się nie znam, zapytaj Hermiony. 

Oczy wyszły mi z orbit.

-Nie jesteś na mnie zły czy coś? - wyjąkałem po chwili.

-Wolę ciebie, niż Deana czy tego, jak mu tam, Michaela? A teraz wyjdę, bo chce mieć przyjaciela w jednym kawałku.

Widać, że był wściekły, ale zaakceptował fakt, że między mną a Gin dzieje się więcej niż przytulaski i całuski. Ok, nie wnikam skąd taka zmiana postawy, ale mi to jest na rękę.

Czuję coś pod tyłkiem. A, no tak, przecież usiadłem na czymś. 

Tylko czemu siedzę nie na moim łóżku? A, no tak, u mnie usiąść się nie da. Chyba czas posprzątać. 

Wstałem i odkryłem kołdrę. Moim oczom ukazał się czerwony stanik, który na pewno nie należał do mnie czy do Rudego, i lubrykant. Pospiesznie zakryłem je pościelą i zabrałem się za porządkowanie moich rzeczy. 

Po paru minutach pokój lśnił. Fajowo.


Dziękuję za ponad 120 wyświetleń
( ˘ ³˘)♡

Sobie przeznaczeni - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz