Pov Draco
Miałem wyjebisty bałagan, ale posprzątałem to, bo miałem skrytą nadzieję, że Potter jednak przyjdzie. Nie odpisał mi, no ale zawsze warto mieć nadzieję. Ogarnąłem trochę ciastek oraz soku dyniowego i gdy stawiałem wszystko na stole, usłyszałem pukanie do drzwi
-Proszę.
Oby to był Harry. Oby to był Harry. Tak, kurwa, dzięki ci Merlinie.
-O, hej, umm, zapraszam. Usiądź na kanapie, a ja zrobię kakao.
-Lubisz kakao?
-Skąd taki pomysł?
-Pomyślmy.... Za każdym razem gdy tutaj jestem, pijemy kakao, masz w szafce... 15 jego puszek i rysujesz je w swoim szkicowniku. Nie wiem, tak strzelam.
Kurwa, jebaniutki dobry jest.
-Tak, lubię kakao. To co, bierzemy się za OPCM?
Podałem chłopakowi kubek z gorącym napojem i piankami na wierzchu. Sam wziąłem łyk płynu. Kurwa, ja nie lubię kakaa. Ja je kocham.
-Dobra, umiesz wszystko oprócz zaklęcia patronusa, tak?- przytaknąłem - To nie jest proste zaklęcie, ale jesteś zdolny, więc poradzisz sobie. Po pierwsze znajdź w swojej głowie jakieś pozytywne wspomnienie. Na przykład jakieś z dzieciństwa, coś z rodzicami?
-Błagam cię, Potter - prychnąłem - Ojciec lał mnie za każdy błąd, matka zbyt się bała. Ostatnie tygodnie życia leżała ciężko chora w domu. Ojciec miał na mnie wyjebane, odkąd zawiodłem Czarnego Pana dwa lata temu. A wcześniej? Nie było lepiej, serio.
Chyba przesadziłem. Raczej nie mówiłem nikomu nigdy o tym, co działo się u mnie w domu, bo uważałem to za normalne. Ale teraz wiem, że to była jebana patologia. Potter nie odzywał się, a jedynie zszokowany patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Dobra, powiedzmy, że coś mam.
Wspomnienie, które wybrałem, było na pewno szczęśliwe. Niezbyt to pamiętam, ale chyba nadaje się do tego.
-Expecto Patronum!
Z końca mojej różdżki zaczęła jakby wypływać mgła, co na pewno nie było zamierzonym efektem.
-Chyba musisz wybrać coś mocniejszego. Z ciekawości, o czym myślałeś?
-Przydział do domów. Gdy tiara przydzieliła mnie do Slytherin'u.
-Taa... może wybierz coś lepszego.
-Expecto Patronum!
I znowu nic.
-A teraz? Wiesz, ja raczej nie myślę o jednym wspomnieniu, gdy przywołuje mojego patronusa, ale często jest to związane z moimi rodzicami.
-Ja widać u mnie nie działa.
-Oh.
Przez kolejne dwadzieścia minut przywoływałem kolejne wspomina. Raz pojawiała się mgiełka, raz tarcza,ale ani razu w pełni ukształtowany patronus.
Harry był już chyba na skraju wyczerpania, a co gorsza, skończyło nam się drugi raz kakałko.
-Dobra, Harry. Ostatni raz, ok?
-Ok, jak dzisiaj nie wyjdzie, to po prostu jutro się spotykamy.
A co jeśli użyję tego wspomnienia? Co jeśli jest ono tym odpowiednim? Może... ale czy na pewno? Kiedyś trzeba spróbować.
Jeszcze raz spojrzałem głęboko w oczy chłopaka, po czym wypowiedziałem zaklęcie.
-Expecto Patronum!
Z końca mojej różdżki wyskoczyła fretka, która zaczęła krążyć wokół pokoju, aż w końcu rozpłynęła się w powietrzu.
-O kurwa, Draco, udało ci się! Serio, super. Widzisz, jestem zajebistym nauczycielem. O czym pomyślałeś?
-Ym, o jednej z wycieczek z moją mamą.
O tym, jak cię pocałowałem.
-Oh, tak. Ymm. To skoro już umiesz, to może ja będę się zwijać? Tak, Draco, czas na mnie.
Nie, nie, nie, nie, nie.
-Nie, Harry, a może zostaniesz u mnie? Zrobię więcej kakaa i... pójdę do kuchni po coś do jedzenia? Proszę, zostań. Ja, ja chciałem z tobą porozmawiać i...
-Dobrze. Ja pójdę po jedzenie, a ty naszykujesz stół. Ale nie teraz. Teraz porozmawiajmy. Chyba musimy...
Kurwa, wiedziałem, że musimy. To co stało się rano było niesamowite, ale nie może to zepsuć naszej relacji.
-Harry, ja przepraszam, że to zrobiłem. Nie chcę cię do niczego zmuszać. Po prostu nie wytrzymałem, ale nie chcę, by to zniszczyło nasze relacje.
Patrzył jedynie w kominek, po chwili kiwając głową. Spojrzał na mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami i jedynie powiedział:
-Tak, masz rację.
Rozłożyłem ręce, by chłopak mógł po chwili przytulić się do mojego torsu.
Czułem bijące od niego ciepło i rytmiczne odgłosy jego serca. Uwielbiałem zapach jego szamponu i perfum. Długość jego pilnie wymagających skrócenia włosów, w które teraz wplotłem moje palce. Powoli zacząłem bawić się jego ciemnymi kosmykami, by po chwili usłyszeć pomruki zadowolenia. I kurwa, dla takich chwil warto żyć.
Nigdy nie wyobrażałem sobie związku z chłopakiem. Od zawsze było mi wpajanie, że moją żoną musi być kobieta z rodziny czystokrwistej. O ile tak można to nazwać. Nie zastanawiałem się nad tym, bo miałem tylko pięć lat, i nie za bardzo wiedziałem, co będzie się u mnie działo za kolejne pięć czy dziesięć.
Nie wiem kiedy dokładnie zrozumiałem, że nie poślubię kobiety, a mężczyznę. Społeczeństwo czarodziejów ma na osoby homoseksualne delikatnie mówiąc wywalone, i jest w miarę tolerancyjne. O ile nie pieprzy się w środku pubu na jednym ze stołów. Ale to wyjątki. Myślę, że zorientowałem się jakoś między czwartym a piątym rokiem. Tak, jakoś tak. Nie drążyłem tego tematu, bo uznałem, że pewnie mi się coś popierdoliło. No ale nie popierdoliło się nic, na szczęście to zrozumiałem. Dopiero jakieś dwa lata temu zacząłem się nad tym zastanawiać głębiej i uznałem, że powiem o tym rodzicom. Ale ojca nie było w domu całymi dniami, a chciałem, by on też przy tym był.
I nie powiedziałem mu, bo miałem zabić Dumbledora, co mi nie wyszło, dzięki ci Merlinie. A później Potter zapierdolił Czarnego Pana, był pogrzeb Freda, na którym stałem na samym końcu tak, by nikt mnie nie widział, i śmierć moich rodziców. A bardziej śmierć i zabójstwo.
I gdyby nie ta drobna istota, która właśnie gładzi mnie po plecach, wtulona w moje ciało, prawdopodobnie nie byłoby mnie tutaj. Ciągle nie ma pewności siebie, ale prawda jest taka, że uratował wiele niewinnych istnień. Niewinnych i tych, które po prostu popełniły w życiu jeden błąd.
CZYTASZ
Sobie przeznaczeni - Drarry
FanfictionOpowieść o początkach związku pewnej fretki i chłopca o niezwykłej bliźnie... Zakończone moi drodzy, zachęcam do pozostawienia po sobie śladu w postaci gwiazdek (◍•ᴗ•◍)♡ Wybrane fragmenty opowiadania: "I gdyby nie ta drobna istota, która właśnie gła...