Rozdział dwudziesty ósmy - Wszystko będzie dobrze

4.9K 364 101
                                    

Pov Harry

Po OPCM miałem okienko, więc postanowiłem zaczekać z Hermioną na jej runy. W trakcie owych zajęć poszedłem do kuchni po parę ciastek i usiadłem w jednej z nieużywanych sali, by w spokoju jedząc zajebiste ciastka, czekać na dziewczynę.

Gdy zadzwonił dzwonek wstałem z jednej z ławek i miałem iść w stronę drzwi, gdy zobaczyłem, że ktoś otwiera je od zewnątrz. Szybko rzuciłem na siebie zaklęcie maskujące, i dzięki ci Merlinie, że mnie nie zobaczyli.

Jednym z nich był jakiś krukon, ale drugiej osoby nie widziałem, bo wychowanek Ravenclaw'u zakrył go swoim ciałem.

Dopiero gdy młodszy odsunął się od tego drugiego, doznałem szoku.

To był pieprzony Draco Malfoy, obściskujący się z drugim chłopakiem. Stałem jak wryty, nie mogąc się ruszyć.

Czułem jak łzy napływają mi do oczu, ale nie próbowałem temu zapobiec. Już po chwili słona ciescz spływała mi po policzkach, a ja czułem, że dłużej nie mogę na to patrzeć. Draco zaczął chyba coś mówić do tamtego gościa, ale przez szum w uszach nie słyszałem co mówi.

Niewiele myśląc wyszedłem z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. 

Ja mu kurwa zaufałem, myślałem, że mam jeszcze szansę, ale on wymienił mnie na kogoś innego. Na co ja liczyłem? Że mogę mu się podobać, po tym co mu powiedziałem? Po tym jak go ignorowałem. Na co liczyłem. Kurwa pierdolna mać.

Nie chciało mi się iść na zaklęcia, jak i na resztę lekcji. Znalazłem jakąś pustą sale, i tym razem blokując drzwi, usiadłem na podłodze i zacząłem płakać.

Gdy usłyszałem dzwonek wiedziałem już, że zaklęcia mi przepadły. Przez ostatnią godzinę zdążyłem się w miarę uspokoić, ale nadal czułem łzy spływające mi po policzkach.

Nie jesteśmy razem. Nie byliśmy, i nie będziemy. Ale mimo to czuję się w pewien sposób zraniony. Wiem, że nie mogę mówić mu, z kim może się spotykać, a z kim nie, ale nie myślałem, że tak szybko o mnie zapomni. 

Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, i zobaczyłem Rudą głowę zaglądająca do pomieszczenia.

-Harry? Martwiliśmy się! Czemu nie było cię na zaklęciach? Płakałeś? Harry, co się stało?

-Nic, serio. Po prostu musiałem sobie coś przemyśleć. I źle się czułem, ale na eliksiry idę, spokojnie.

Uśmiechnąłem się blado, co na szczęście uspokoiło dziewczynę. Wytarłem łzy i udałem się za dziewczyną w stronę odpowiedniej sali.

Chciałbym mu wybaczyć. Uwierzyć, że to co wtedy mówił nie było o mnie. Chciałem mu jednak odpowiedzieć, ale twarzą w twarz, umówić się na spotkanie, by o wszystkim porozmawiać. Bo nienawidzę, gdy ludzie nie dają sobie nic powiedzieć, tylko się na siebie obrażają. Bo może być inaczej, niż na pierwszy rzut oka widać. Chciałbym to zrobić, ale nie mogę. Teraz wszystko stało się jasne, i nie ma o czym rozmawiać.

Dotarłem pod salę eliksirów i powoli wszedłem do klasy zajmując moje miejsce. Było jeszcze kilka minut do dzwonka, ale w sali siedzieli już prawie wszyscy uczęszczający na te zajęcia.

Przeglądałem podręcznik w celu przypomnienia sobie podstawowych informacji, ignorując blondyna wchodzącego aktualnie do sali. 

Ignorowałem go także przez resztę zajęć, by po skończonych zajęciach udać się do pokoju wspólnego wraz z resztą moich znajomych. 

Siedzieliśmy przed kominkiem odrabiając pracę domowe, gdy do pokoju weszła Hermiona, z dosyć zkwaszoną miną. Poprosiła mnie na bok, a ja byłem coraz bardziej zestresowany.

-Harry? Bo ty masz dzisiaj szlaban u McGonagall, prawda? - przytaknąłem - Bo właśnie rozmawiałem z Draconem, i on też ma tam szlaban. Co prawda nie będziecie jedyni, ale Harry, trzymasz się jakoś?

-A czemu miałbym się nie trzymać? Przecież wszystko jest ok, Hermiona, nie masz się czym przejmować.

-Harry, wiesz, że cię znam. Chodź do ciebie, porozmawiajmy. Widzę, że coś się dzieje, chce ci pomóc.

Przekonałem ślinę, i zacząłem się kierować w stronę mojego pokoju. Miona powiedziała reszcie, że chcemy sami porozmawiać, więc po chwili siadaliśmy na moim łóżku. Dziewczyna zablokowała drzwi i rzuciła zaklęcie wyciszające by mieć pewność, że nikt nic nie usłyszy, nawet jeśli wejdzie do pomieszczenia.

Usiadłem po turecku naprzeciwko Kujonki i oparłem głowę o zagłówek przymykając oczy.

-Hermiono, ja już nie wiem, co mam robić - westchnąłem - Dzisiaj czekałem na ciebie na runach, w jednej z sali. Jak zadzwonił dzwonek wpadł tam Draco z jakimś Krukonem wymieniając swoją ślinę. A ja nie wytrzymałem i wyszedłem. No i się kurwa rozryczałem. Emocjonalny się zrobiłem, nie wiem czemu. W każdym razie za pół godziny będę z nim, w jednym pomieszczeniu, a nie mam na to ochoty.

-Harry, tak mi przykro - dziewczyna usiadła obok mnie i chwyciła moją dłoń lekko ją ściskając - wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Może on tego nie chciał? Porozmawiaj z nim, a jak nie, to ja mogę. Ale wolę się nie wtrącać. To twoje życie i to ty musisz w nim zawalczyć o tych, których kochasz. Nie ja, nie Ron, tylko ty. Zrobiłeś to wiele razy i udowodniłeś, że masz wspaniałe serce. Nie zmarnuj tego, co w tobie najlepsze. Zawsze możesz na nas liczyć, pamiętaj o tym. Możesz przyjść do nas i z nami porozmawiać o każdej porze, a jak coś Draco odpierdoli, to mu znowu przyłożę. Tylko tym razem trochę mocniej.

Zaśmiałem się pod nosem na wspomnienie tamtego dnia.

-Jak na trzynastolatkę, to to był zajebisty cios, serio. Dziękuję, że ze mną jesteś, Miona. 

Sobie przeznaczeni - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz