Rozdział dwudziesty siódmy - Macanko w nieużywanej klasie

5K 341 255
                                    

Pov Harry

Gdy w czwartek rano zobaczyłem sowę należąca do Dracona na moim oknie, doznałem lekkiego szoku. Tym większe było moje zdziwienie, gdy przeczytałem list od niego. I nie powiem, wkurwiłem się.

Najpierw obrabia mi dupę i chce ze mną zerwać kontakt, a następnie proponuje spotkanie, bo mu coś na OPCM nie wychodzi. No aż się kurwa wzruszyłem.

Zwinąłem z powrotem liścik i podałem sowie, która spokojnie czekała na zagłówku mojego łóżka. Otworzyłem okno, a gdy ptak nie chciał sam wylecieć, wręcz wyrzuciłem go z pomieszczenia. 

Ptak jednak nie ustępował, i dopóki nie zabrałem od niego kartki, ten nie odlatywał. 

Siedziałem właśnie w Wielkiej Sali przeżuwając tosty z serem i pomidorem, w ręce ciągle trzymając list od chłopaka. Jednak jakiś dzieciak, pewnie z trzeciego czy czwartego roku, siedzący przede mną, przewrócił dzbanek z sokiem, przez co musiałem użyć obu moich rąk.

Złapałem dzban, lecz kartka wypadła mi z ręki. Gdy się zorientowałem, było już za późno, bo kawałek pergaminu pochwycił Seamus.

-Ok, Potter, korespondencja ze swoją królewną? - puścił mi oczko - podziel się z nami soczystymi szczególikami.

Zaczął powoli prostować pergamin, gdy ja, niewiele myśląc, machnąłem różdżką.

-Incendio!

I wtedy zaczął się chaos. Na szczęście w porę wyczarowałem wodę, więc nie doszło do większych obrażeń. Na sali było jeszcze mało ludzi, a nauczyciele mieli to chyba głęboko. Jedynie McGonagall po chwili przyszła do nas, bo przekazać mi, że dostałem szlaban. Na moje tłumaczenie, że Seamus ciągle płonie, i że to nic nowego, stwierdziła, że to nie ma nic do rzeczy. 

Gdy Finnigan opowiadał to wieczorem w pokoju wspólnym, zakończył wywód słowami „Wiem, że jestem gorący, ale że aż tak, że podpalam kartki, to bym się nie spodziewał”. Wszyscy się śmiali, łącznie ze mną, bo sprawa wydawała się dosyć zabawna biorąc pod uwagę fakt, że podpaliłem go niewerbalnie, ale ugasiłem już normalnie. Co śmieszniejsze, jako jedyny mam ciągle problem z zaklęciami niewerbalnymi.

Draconowi nie mam zamiaru odpowiedzieć, ani tym bardziej się z nim spotykać. Co lepsze, mam wtedy szlaban, więc jak coś, to powiem, że nie mogłem. I tyle. Niby to chujowe z mojej strony, no ale kuźwa.

Pov Draco

Sowę wysłałem mu w środę wieczorem. Wróciła w czwartek rano, bez odpowiedzi. Jest piątek, 12:30, i zero jebanej odpowiedzi. Nic, na każdej przerwie zapierdalałem do mojego pokoju sprawdzić, czy nie dostałem odpowiedzi, ale nie kurwa, napisanie kilku słów jest zbyt trudne dla Pottera. Po chwili poczułem na moim ramieniu silny uścisk, a następnie ciągnięcie w stronę jednej z nieużywanych klas. 

Jak się okazało, debil Victor w najmniej dyskretny sposób chciał się mną nacieszyć w trakcie 10-minutowej przerwy. 

Przywarł mnie do ściany i łapczywie wpił w moje usta, co podniecało chyba tylko jego. To nie tak, że go nie lubię, ale no inteligencją nie grzeszy mimo, że jest w Ravenclaw. Przy okazji jest jakieś trzy lata młodszy, co niby mi nie przeszkadza, ale nadal jest dziwnie. Nie rozumiem jego zachowania, bo na początku wyraźne sobie powiedzieliśmy, że z tego nic więcej nie wyjdzie. 

Tym większe było moje zaskoczenie, gdy chłopak zszedł z pocałunkami na moją szyję, jedną ręką zaczynając masować wewnętrzną stronę mojego uda, a drugą rozpinać mi koszulę. Chyba tym przejawiała się jego inteligencja, bo tyłu czynności na raz, to bym kurwa nie umiał wykonywać.

-Pojebało cię?! - krzyknąłem szeptem - chcesz żeby ktoś nas zobaczył? I przy okazji, to chyba niezbyt dobry moment na seks, biorąc pod uwagę fakt, że każdy może się tu spierdolić. Nie teraz, może później. I weź coś z tym zrób - wskazałem jego krocze - bo jeszcze ktoś się czegoś domyśli.

- To może ty coś z tym zrobisz? Nie? Dobra, myślałem że ci się podoba, ale jak nie, to nie. Myślałem też, że moglibyśmy zacząć się spotykać , tak oficjalnie…

Kurwa. Drzwi się otworzyły a następnie trzasnęły, równo z dzwonkiem. Ktoś tu do kurwy nędzy był, i wszystko słyszał. Japierdole.

Wyrwałem chłopakowi z ręki różdżkę, a następnie mruknąłem:

-Obliviete.

Jeśli coś, to nikt się nie dowie, że to ja mu zmodyfikowałem pamięć. Miałem to zakończyć już wcześniej, ale jeśli ten ktoś coś komuś powie, to mogę się zacząć pakować. Gorzej, jeśli był to Potter.

Chwyciłem chłopaka pod kolanami i barkami, by zanieś go do skrzydła szpitalnego pod pretekstem znalezienia na korytarzu. Tylko kurwa okazało się, że w złości źle wymówiłem zaklęcie, i chłopak wszystko wygadał pielęgniarce. No i kurwa cyk, i szlabanik. U McSztywnej, by było śmieszniej.

-Dobra, stary, dowiedziałem się, że na tym samym szlabnie ma być też Potter, więc zluzuj porty i się odpierdol się jak Gilderoy na okładkę magazynu. Tylko nie przesadzaj, bo go odstraszysz. A za co w ogóle ten szlaban?

- Zjebałam zaklęcie Obliviate na Victorze, i on wszystkim powiedział co się stało.

-A co się stało?

-A no to kurwa, że jak on miał się ochotę ze mną pieprzyć w jakiejś sali, to ktoś z niej wyszedł. No i kurwa tylko mogę się domyślać, kto to był.

-Potter. 

Co?

-Co?

-To był Potter, mówię ci. Gadałem z Ginny a ona powiedziała, że znalazła go płaczącego w jednym z korytarzy. Nie powiedział jej o co poszło, ale ja umiem kleić fakty.

Nosz kurwa pierdolna mać.




Rozdziały będą pojawiać się w każdy wtorek i piątek o 12 ♡

Sobie przeznaczeni - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz