Rozdział siedemnasty - Koszmarny koszmar

6.4K 401 347
                                    

Twarze ludzi w nim się znajdujących były tak zmieszane, wystraszone lub obrzydzone, że aż mnie to śmieszyło. Usiadłem na jednej z kanap i czekałem na dwie trzecie złotego tria i tej szmaty na doczepkę. Wreszcie, gdy podeszli, rozpocząłem mój monolog.

-Słuchajcie mnie i do póki nie skończę, nie przerywajcie mi. Po waszym treningu Harry nie wrócił, prawda? Był w pokoju życzeń, a ja razem z nim. I chwała Merlinowi za to, bo inaczej mógłby tam leżeć jeszcze długo. W pewnym momencie zemdlał, a ja zabrałem go do skrzydła szpitalnego. Leży tam teraz a Pomfrey go bada. Nie wiem nic więcej, bo wywaliła mnie stamtąd ze słowami "pieprzony śmierciożerca". Chciałbym, żebyście tam poszli, i czegoś się dowiedzieli. Najlepiej ty Hermiono, bo jesteś prefektką. Chciałbym też was poprosić, że jeśli czegoś się dowiecie, żebyście mi powiedzieli, bo martwię się o mojego przyjaciela. Ok?

Wszyscy trzej pokiwali głowami a ja wstałem z miejsca i zacząłem kierować się do wyjścia. Jednak usłyszałem głos kujonicy.

-Dziękujemy, Draco.

Co by tu zrobić, żeby dostać się tam niepostrzeżenie? Podobno Potter ma pelerynę niewidkę. Należy to sprawdzić. Rzuciłem na siebie perfekcyjnie przeze mnie opanowane zaklęcie kameleona i powoli zacząłem się kierować do jego dormitorium. Dzielił je z pięcioma chłopakami. Ja miałem pokój z Blaisem i była to katorga. Z jeszcze trzema nie szło by mi wytrzymać.

Pogrzebałem chwilę w jego kufrze i znalazłem to czego szukałem. Peleryna była już zmniejszona, i leżała w mojej kieszeni. Zacząłem kierować się do wyjścia, jednak w nim stanął Ron z Hermioną. Zanim zdążyłem stamtąd uciec, oni zdążyli zablokować drzwi. No nie. Oni zaczną się teraz pieprzyć, a ja będę to słyszeć. Super. Jeśli teraz postanowił bym wyjść, oni by to zobaczyli. 

Na szczęście gdy już rozebrali się zupełnie, a ja zarejestrowałem nagiego chłopaka, przez co zrobiło mi się ciasno w spodniach, zasłonili się baldachimem i rzucili zaklęcia wyciszające. Dzięki dobry Merlinie. Odblokowałem drzwi zaklęciem i wyszedłem z niego, ponownie blokując przejście. Jak poparzony wybiegłem z PWG i udałem się do mojego dormitorium. 

Jak oni mogą uprawiać seks, gdy ich przyjaciel leży w szpitalu? Nieźli przyjaciele, nie ma co.

Gdy dotarłem do mojego pokoju opadłem na łóżko i nawet nie zdejmując ubrań zasnąłem, zawczasu zdejmując zaklęcie maskujące mnie.

Śnił mi się Potter, jak zazwyczaj, który całował się ze mną, a potem upadł na podłogę. Sprawdziłem mu tętno, ale nie wyczułem nic. Zaniosłem go do Pomfrey, ale ta tylko z szerokim uśmiechem na ustach odparła, że Harry nie żyje, i to jest moja wina. Pieprzonego śmierciożercy. 

Zacząłem krzyczeć i nie wiem kiedy moje wrzaski w śnie zamieniły się w te w rzeczywistości. Siedziałem na moim materacu ciągle płacząc, krzycząc i drżąc. Czułem jak pot spływa mi po czole i plecach. Do pokoju wpadła Hermiona, w dosyć skąpej koszuli nocnej.

-Malfoy, co ci jest?

-Nic.

-Mów no, przecież dałeś się tak, że aż mnie obudziłeś. A pokoje mamy daleko od siebie.

-Ś-śnił mi się-ę Pott-ter, on umarł i, i, to była moja wina-a.

Dziewczyna podeszła do mnie i usiadła obok obejmując mnie ramieniem. Chyba wyczuła, że cały się trzęsę, bo wzmocniła uścisk.

-Draco, z Harrym wszystko w porządku, naprawdę, nie musisz się o niego bać.

-Nie darowałbym sobie, gdyby mu się coś stało. - szepnąłem cicho. Kujonica chyba to usłyszała, bo uśmiechnęła się i zadała męczące mnie pytanie, na które podświadomie znałem odpowiedź. Tylko dlaczego ciągle nie pozwalam sobie na pogodzenie się z odpowiedzią?

-Harry ci się podoba, prawda? Dlatego tak reagujesz, Draco? Wszystko w porządku, możesz mi powiedzieć, nikomu nic nie powiem, obiecuję.

Położyła rękę w okolicach serca i blado się uśmiechnęła.

-Nie wiem, znaczy, nie wiem czy mogę ci zaufać. Wiesz, długo byliśmy wrogami i… - spojrzała na mnie wymownie - Tak. Podoba mi się. I to cholernie. Ale ja jemu nie, z resztą, dopiero co zerwał z Weasley. Nawet jeśli jest gejem, to mam małe szanse. On mnie nie traktuje jak potencjalnego chłopaka, tylko przyjaciela. Powtarza mi to na każdym kroku.

-Draco, nie mam zamiaru w to ingerować ani bawić się w swatkę. Sam podejmiesz dobre decyzje. A teraz może idź już spać, bo jest trzecia w nocy. 

Faktycznie, była 3:10, więc do mojej pobudki, a bardziej budzika który zadzwoni by mnie obudzić, jeszcze trzy godziny. Gdy moja współlokatorka opuściła mój pokój położyłem się z powrotem na łóżku. Jednak nie mogłem zasnąć. Czułem się nagi, zupełnie. Właśnie przyznałem się przyjaciółce Harry'ego, że on mi się podoba. Ale czy na pewno? Lubię go, i to bardzo, ale czy można nazwać to zadurzeniem? Albo miłością? Nie wiem tego. Wiem natomiast, że nie zasnę, i, że idę do śpiącej królewny w odwiedziny. Nawet jeśli jest nieprzytomny, to posiedzę z nim do rana.

Powiększyłem pelerynę niewidkę, która nadal była schowana do najgłębszej z moich kieszeni w spodniach. Nałożyłem ją na siebie, ale po chwili stwierdziłem, że jestem ogromnym kretynem. 

Ukradłem pelerynę niewidkę, będąc niewidzialnym z powodu zaklęcia. Kurwa, ona mi nie jest potrzebna. Tak więc zwinąłem ją i schowałem do kufra. Rzuciłem zaklęcie maskujące i udałem się w stronę skrzydła szpitalnego. 

Dobrze, że nowe drzwi do sali naoliwili, dzięki czemu nie skrzypiały gdy je otwierałem. Podszedłem do łóżka Złotego Chłopca i stwierdziłem, że albo śpi, albo nadal jest nieprzytomny. Przywołałem do siebie krzesełko i usiadłem na nim. Rzuciłem zaklęcie wyciszające, więc nikt nic nie usłyszy, jeśli coś przypadkowo strącę. Pochyliłem się nad chłopakiem i chwyciłem jego dłoń w moje. Zacząłem powoli kreślić na niej małe kółeczka, jednocześnie mówiąc do chłopaka.

-Jeśli nie obudzisz się do poniedziałku, to przyniosę ci notatki z lekcji, żebyś nie miał zaległości. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły. Nie chciałem, ba, nigdy bym nie pozwolił Pansy się pocałować, ale nie wiem co w nią wstąpiło. Nie kocham jej. Kocham ciebie. - Chwila, czy ja się właśnie przyznałem do tego, że go kocham?! - Jako przyjaciela oczywiście, dlatego mam nadzieję, że nie jesteś wciąż smutny z powodu rozstania. Chciałbym, żebyś się obudził, żeby w ogóle nic się nie wydarzyło, ale nie mogę cofnąć czasu. W końcu zepsułeś wszystkie zmieniacze czasu w ministerstwie kilka lat temu. - mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem. - Będę do ciebie przychodził co noc, bo ludzie nie chcą mnie tutaj wpuszczać z powodu tego głupiego znamienia. Mam nadzieję, że ty mi ufasz, i wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził.

Spojrzałem na zegar. Wskazywał 3:39. Wciąż trzymając jedną ręką rękę Pottera, drugą wplotłem w jego pilnie domagające się strzyżenia włosy. Położyłem głowę na jego żebrach tak, aby ich nie zgnieść i zacząłem zasypiać. Po kilku minutach nie kontaktowałem już wcale.



Dziękuję za 1,21k wyświetleń i 111 głosów!
(灬º‿º灬)♡

Sobie przeznaczeni - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz